On nie umie rzucać - to pierwszy argument "na nie" w każdej rozmowie na temat tego, czy Rajon Rondo jest najlepszym/jednym z najlepszych playmakerów w NBA. Nie chcę zastanawiać się czy RR jest w Top 3, Top 5, Top 10 czy na 27. miejscu w rankingu rozgrywających. Bardziej interesuje mnie, czy jego fatalny rzut to prawda czy mit. Z tyłu głowy ciągle mam konkurs H.O.R.S.E. podcza ubiegłorocznego Weekendu Gwiazd. Rondo jak równy z równym walczyl z Kevinem Durantem.
Wiem, że bez obrony się nie liczy :-) Ale i tak robi wrażenie.
Pomysł na ten wpis pojawił się podczas meczu Boston Celtics z Philadelphia 76ers. Meczu przegranego 96:99, ale to w tym momencie nie jest istotne. Rondo katował "Szóstki" z półdystansu trafiając na przełomie drugiej i trzeciej kwarty cztery kolejne takie rzuty. No dobra, katował to może przesada, ale 4/5 z półdystansu w tym meczu pokazuje, że może nie jest aż tak żle, jak "się mówi". Czy aby na pewno?
Garść statystyk. Sezon, rzuty z półdystansu (4,5-7,24 m), rzuty z dystansu oraz rzuty wolne: oddane/celne średnio na mecz, w nawiasie procent celności
2008/2009, 0.8/1.9 (40%), 0.2/0.6 (47%), 2.2/3.4 (64%)
2009/2010, 0.7/2.3 (33%), 0.2/1.0 (32%), 2.2/3.5 (62%)
2010/2011, 1.2/3.2 (39%), 0.2/0.6 (49%), 1.1/1.9 (55%)
Dane za hoopdata.com, bez meczu z 76ers. Dodam, że w rzutach z półdystansu gorsi od niego - przy podobnej liczbie prób - są Derek Fisher z Los Angeles Lakers, Andre Miller z Portland Trail Blazers, Tony Parker z San Antonio Spurs, Chauncey Billups z Denver Nuggets/New York Knicks, Lou Williams z Philadelphia 76ers. To wszystko gracze uważani za dobrych w tym elemencie i właśnie tutaj chyba dochodzimy do wyjaśnienia takiej sytuacji. Nikt przy zdrowych zmysłach dawał Parkerowi czy Fisherowi pół metra wolnego zmuszając go do rzutu zamiast penetracji. Z Rondo tak często się dzieje, co może być wytłumaczeniem niezłej skuteczności.
Słaby rzut z półdystansu->odpuszczanie przez rywali->więcej prób->więcej pracy nad tym elementem na treningach->większa pewność i wyższy procent celności.
Ciąg przyczynowo-skutkowy teoretycznie się zgadza. Są tylko wątpliwości czy aby na pewno ostatni element również występuje w tym przypadku. Liczby temu teoretycznie przeczą (tyle samo procent co dwa lata temu), chociaż warto pamiętać, że nigdy utrzymanie statystyk na podobnym poziomie przy większej próbce nie jest łatwe.
sobota, 12 marca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz