1. Uff. Po miesięcznej przerwie chwyciłem piłkę do kosza i zagrałem z dziennikarzami z całej Europy (i nie tylko) na treningowej hali w kompleksie Żalgiris Arena. Na parkiecie m.in. Simonas Baranauskas (Litbasket.com), David Hein (heinnews.com), Wendell Maxey (nba.com), Shai Levi (one.co.il), Mannus Etten (basketbalnieuws.nl) i... pracujący dla FIBA Nowozelandczyk, którego nie zapytałem o nazwisko. Niestety nie przyleciał z ojczyzny, mieszka na stałe w Rydze. Średnio zorientowany, pytał czy w Warszawie jest drużyna Euroligi.
2. Shai Levi po wyeliminowaniu Izraela w pierwszej rundzie został wezwany przez redakcję do domu, ale przed wyjazdem poznał Litwinów z Wilna, którzy zaproponowali mu pozostanie u nich za darmo do końca turnieju. No i został.
3. Mannus Etten jest z Groningen, był kiedyś w Zakopanem i wybiera się do Trójmiasta. Przy rozmowie o Sopocie wspomniał, że mają tam mistrza Polski. Wytłumaczyłem, że przeniósł się do Gdyni, zdziwił się. Mannus twierdzi też, że Bryan Davis (ostatnio Energa Czarni Słupsk) jest jego kumplem. Davis podpisał kontrakt na występy w GasTerra Flames Groningen w nowym sezonie.
4. Dziwię się, jak reprezentacje mogą trenować w sali, w której pół metra za koszem jest betonowa ściana. Być może to wyjaśnia dlaczego Milenko Tepić i Aleksandar Rasić doznali kontuzji na treningu...
5. Na naszym meczu (właściwie meczach) nikt w ścianę nie uderzył, ale jeden z Litwinów po kolizji z rywalem w powietrzu upadł z hukiem na parkiet. Spotkałem go później w korytarzu z ręką na prowizorycznym temblaku. Twierdzi, że to nic złego, tylko dwa miesiące bez koszykówki.
6. Powiększa się grupa polskich dziennikarzy. Dzisiaj przybyli Marcin Rutkowski (probasket.pl) i Wojciech Michałowicz (Canal+), jutro pojawią się Rafał Juć (polskikosz.pl), Adam Wall (Eurosport). W zasadzie już są w drodze. W niedzielę last but not least Rafał Tymiński (Przegląd Sportowy).
7. Zajrzałem na ulicę Laisves, centralny deptak Kowna. Jest tam ściana, na której można przyklejać karteczki z życzeniami. Zobaczcie jakie foto jest najbardziej obklejone.
8. Gablota w sklepie wielobranżowym.
9. Juniorów, którzy zagrają w sobotnim meczu podzielono na składy. Przemysław Karnowski w drużynie Niebieskich, Piotr Niedźwiedzki w Białych. Wszystkich przedstawiono w przerwie meczu Francja - Rosja. Alejandro Abrines, Nenad Miljenović, Vasilije Micić itd. itp. Tyle nazwisk znanych z ME do lat 18 we Wrocławiu. Był też Amedeo Della Valle w swoich białych okularach!
10. 34:8. To wynik pierwszej kwarty meczu o miejsca 5-8 (a dokładniej o udział w turnieju przedolimpijskim) Grecja - Serbia. Szczerze mówiąc nie przypominam sobie takiej pierwszej kwarty oglądanej przeze mnie na żywo w jakimkolwiek meczu. Nawet w 1/4 MP juniorów.
11. Podczas ćwierćfinału Macedończycy mieli jeden "młyn". Teraz już trzy, "nowi" wykupili m.in. cały balkon za trybuną dziennikarzy.
12. Juan Carlos Navarro w Kownie ma średnio 18 punktów na trzecią kwartę przy skuteczności 14/20.
13. Hiszpania wygrała 92:80, a bracia Gasol mieli 12/32 z gry. Chociaż sporo pudeł kończyło się własnymi dobitkami (w sumie 14 zbiórek w ataku tego duetu), to jednak mając za rywali tercet Pero Antić/Gjorgij Chekovski/Predrag Samardziski oczekiwałbym totalnej deklasacji. Albo chociażby dominacji.
14. Trener Sergio Scariolo zapytany o postawę Paua Gasola po tym jak szybko złapał dwa faule: "That was great answer from our leader." Naprawdę?
15. Scariolo o trzeciej kwarcie Navarro: "That was masterpiece, which should be shown at Louvre or Prado."
16. Serge Ibaka (który zagra w finale w dniu swoich urodzin) mówi po angielsku z akcentem, którego jeszcze nie słyszałem. Nie hiszpański, nie portugalski, może po prostu... kongijski? I nie zawsze wszystko rozumie, np. pytania o to, czy widział kiedyś Kevina Duranta robiącego coś podobnego do Navarro z trzeciej kwarty.
17. Marin Dokuzovski nie mówi po angielsku w ogóle. Jak się dogaduje z Bo McCalebbem? A może po prostu nie rozmawiają i w tym tkwi tajemnica sukcesu?
18. Chorwacja? Nie. Słowenia? Nie. Serbia? Nie. Może "nowa potęga" Czarnogóra? Nie. To Macedonia może być jedynym przedstawicielem byłej Jugosławii na igrzyskach w Londynie. Zupełnie przy okazji - Dusan Ivković ma kontrakt z serbską federacją obowiązujący do końca igrzysk.
19. W przerwie między półfinałami poszedłem na trening Litwinów z nadzieją, że będzie pusto i łatwo porozmawiam z kim tylko zechce. Chyba nie tylko ja tak myślałem. Przyszło około 50-60 dziennikarzy, nie wszyscy z Litwy.
20. Yannick Noah zauważono w młynie Francuzów. Poszedłem przekonać się na własne oczy. Potwierdzam.
21. Tony Parker zdobył 22 punkty oddając 20 rzutów z gry. Nicolas Batum zdobył 19 punktów oddając 8 rzutów z gry. Francja wygrała 79:71. Komentarz trenera Rosji Davida Blatta: "To Batum nas skrzywdził. Nie zrozumcie mnie źle, Parker zagrał dobre spotkanie. O każdym Europejczyku po takim meczu można powiedzieć, że był świetny. Dla Parkera to normalne."
22. Francja ma najlepszy system kontaktów z mediami po meczu. Zawodnicy nie zatrzymują się w mixed zone, ale idą do szatni i wracają. Po 3-4 minutach, nie po 38-39 (jak u Hiszpanów). Wszyscy, nie tylko wybrani (jak u Hiszpanów). Dzięki temu można z każdego gracza wydobyć więcej niż 2-3 zdawkowe zdania rzucone w emocjach w pośpiechu. A najlepsze jest to, że każdy czeka na pozwolenie na powrót do szatni wydawane przez oficera prasowego. Jak Andrew Albicy (który wystaje zza głowy pana w czapce na środku zdjęcia). Przy okazji foto obrazuje dlaczego Nicolas Batum gra w pierwszej piątce, a Charles Kahudi jest tylko rezerwowym ;-)
23. Info okołoturniejowe - Żalgiris w najbliższej przyszłości chce zaprosić do Kowna drużyny NBA. Jadę na pewno!
24. A propos NBA. Jeśli tęsknicie, to musicie zobaczyć finał EuroBasketu. 10 graczy klubów NBA z poprzedniego sezonu (Parker, Batum, Diaw, Seraphin, Noah, Calderon, Fernandez, Gasol, Gasol, Ibaka), 2 byłych (Gelabale, Navarro), 1 przyszły (Rubio), 4 prawdopodobnie przyszłych (Albicy, Llull, De Colo, Claver).
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tony Parker. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tony Parker. Pokaż wszystkie posty
piątek, 16 września 2011
środa, 31 sierpnia 2011
Litwa 2011: Dzień I w 24 sekundy
Niezwykle ciepło przyjęta EuroBasketowa seria blogowa "24 sekundy" od dzisiaj będzie dodatkowa ubarwiana zdjęciami. Zaczynam fotką oficjalnej piłki turnieju.
1. Za moją namową wybraliśmy się na poranny trening Wielkiej Brytanii, by ujrzeć na żywo Luola Denga. Robi wrażenie. Ale po kolei - wchodzę na trybunę prasową niezatrzymywany, opiekun mediów z ramienia FIBA Europe znany i lubiany po ME do lat 18 we Wrocławiu Sakis Kontos wstaje i patrzy z odległości 15 metrów. Rozpakowuję komputer, stawiam kawę, siadam. Delektuję się przez 5 sekund. Sakis podchodzi "It's closed practice". Wyczekał mnie.
2. Końcówka treningu była na szczęście otwarta. Niestety na razie jestem w tyle za Brytyjczykami, jeśli chodzi o skuteczność rzutów z połowy. 1/2 miał Luol Deng, 1/3 Andrew Sullivan, 1/2 Dan Clark. Przypominam, że u nas wczoraj 2/4 Dardan Berisha, reszta 0/100.
3. Pozytywna informacja na temat komunikacji miejskiej - akredytacja uprawnia do przejazdów bez "biletas", które kosztują 1,80 lita. Niby drobiazg, ale po tygodniu zostanie w kieszeni jakieś 40-50 zł.
4. W Official Media Guide tylko jeden błąd w polskich nazwiskach: Łukasz Wizniewski, który w przeszłości występował w Starogradzie. Poza tym nikt nie zauważył, że Pamuła ma za sobą rok w ekstraklasie. Według FIBA: AZS Warsaw (Poland-PLK2, 2009-11). Piotr Szczotka w Ostrowie Wielkopolskim występował także w 2. lidze, a przy Szymonie Szewczyku widnieje "Place of birth: Szczecinie".
5. Zmaskulinizowana hiszpańska dziennikarka ma poważną rywalkę z telewizji tureckiej, który wygląda tak.
6. W biurze prasowym przed meczami na ekranach zamiast meczów puszczają lokalną telewizją i TVP Polonia.
7. Wszyscy zapewne wiecie, co się wydarzyło w meczu Polska - Hiszpania . Ja w tym miejscu chciałem przede wszystkim oddać honor Piotrowi Szczotce, z którego zdarzało mi się podśmiechiwać. Szacunek! Poważnie.
8. Czy tylko mi się wydawało, że spiker podczas prezentacji przeczytał "Adam Wojczyński"?
9. Nie wiem czy wszyscy na to zwrócili uwagę. Łukasz Koszarek miał więcej punktów (19) niż cały hiszpański obwód poza Juanem Carlosem Navarro (7).
10. Thomas Kelati w mixed zone: "(...) we need bench players to come on the floor like Piotrek ...yyy", "Pamuła?", "Pamuła, yes". Więcej Kelatiego tutaj.
11. Z polskich koszykarzy obok Kelatiego (co oczywiste) największe zainteresowanie wśród dziennikarzy hiszpańskich wzbudził Łukasz Koszarek. Gdy podszedł do dwuosobowej polskiej grupki medialnego zaraz doskoczył do nas Hiszpan z mikrofon stacji radiowej. Po pierwszym zdaniu Koszarka machnął ręką. Było po polsku. Więcej zdań Łukasza tutaj. A Hiszpanie zemścili się na mnie, gdy z 50 mikrofonami dopadli Sergio Scariolo nie pozwalając nawet podsłuchać w jakim języku mówi.
12. Nie dowiedzieliśmy się jak Adam Hrycaniuk czuje się po 101 zderzeniach z braćmi Gasol. Poszedł na kontrolę antydopingową i słuch o nim zaginął.
13. Grupa polskich kibiców była zdecydowanie liczniejsza od hiszpańskiej i dominowała na hali przez cały mecz. Usłyszeliśmy zza pleców nawet tradycyjne "Sędzia kalosz"!
14. Scenka z holu. Kilku polskich kibiców zgubiło się w plątaninie korytarzy. Ochroniarz tłumaczy: "Exit is there". Odpowiedż: "No exit, beer, beer!"
15. Nasi byli nie tylko w hali!
16. Czwartkowy mecz Polska - Litwa w litewskiej telewizji będzie komentował trener Asseco Prokomu Gdynia Tomas Pacesas. Dzisiaj jest tylko ekspertem w studiu. A przed spotkaniem z Wielką Brytanią powiedział: "Zobaczycie, że Litwa będzie miała bardzo, bardzo trudno". Pomylił się o jedno "bardzo".
17. Spotkanie Turcja - Portugalia było tak kiepskie, że planujemy w dniu przerwy rzucić rękawicę Portugalczykom. Jedyną ciekawostką w ich składzie jest wielkie afro Carlosa Andrade, przypominające Bena Wallace'a w najlepszych latach. Tzn. w najlepszych latach jego fryzjera.
18. Jeśli boicie się, że sędziowie mogą pomagać Litwie, to... słusznie. Przeciwko Wielkiej Brytanii zaliczyli rzut na koniec drugiej kwarty oddany jakieś trzy sekundy po czasie.
19. Wybrano już pierwszą piątkę turnieju. Chcecie poznać? Kliknijcie! Przy okazji pozdrawiam moją konkubinę.
20. Szukałem stoiska z koszulkami i znalazlem. Mają litewskie bez nazwisk (330 litów) oraz... Tony'ego Parkera i Dirka Nowitzkiego (około 180 litów). Mają też buty Nike'a w litewskich kolorach za 549 litów. Nie tylko ja byłem zdziwiony, że sprzedają jedynie francuskie i niemieckie. Starszy pan z Wysp Brytyjskich wykrzykiwał: "Noł dżibi? Rili?"
21. Wszystko tutaj porównujemy z polskim EuroBasketem i, o dziwo, na razie wychodzi częściej na naszą korzyść. Chociażby publika - niby głośno, ale Hala Ludowa we Wrocławiu było jakieś 50 decybeli więcej.
22. Minusem są toalety - taki trochę lepszy "tojtoj" na zewnątrz hali. Już jest w nich przeraźliwie zimno, a przecież na dworze 15 stopni. Ciekawe, czy tak jak w Atlas Arenie w Łodzi ktoś zapomniał zaprojektować, czy może wszystkie przeznaczono dla kibiców i oficjeli, a dziennikarze mogą marznąć?
23. Znacie charakterystycznego litewskiego kibica z wielką brodą? Usłyszeliśmy w kuluarach, że tutaj... nikt go nie lubi. Bo płacą mu, żeby koniecznie pokazywał się w mediach, bo obkleja się reklamami, bo nic niezwykłego nie robi tylko wali w bęben, bo dostaje od federacji darmowe bilety dla siebie, a potem sprzedaje na lewo. Itd...
24. Widzieliście maskotkę mistrzostw? Kto to do cholery jest? U nas był Mieszko, może brzydki, ale wiadomo, że Żubr. A to?
1. Za moją namową wybraliśmy się na poranny trening Wielkiej Brytanii, by ujrzeć na żywo Luola Denga. Robi wrażenie. Ale po kolei - wchodzę na trybunę prasową niezatrzymywany, opiekun mediów z ramienia FIBA Europe znany i lubiany po ME do lat 18 we Wrocławiu Sakis Kontos wstaje i patrzy z odległości 15 metrów. Rozpakowuję komputer, stawiam kawę, siadam. Delektuję się przez 5 sekund. Sakis podchodzi "It's closed practice". Wyczekał mnie.
2. Końcówka treningu była na szczęście otwarta. Niestety na razie jestem w tyle za Brytyjczykami, jeśli chodzi o skuteczność rzutów z połowy. 1/2 miał Luol Deng, 1/3 Andrew Sullivan, 1/2 Dan Clark. Przypominam, że u nas wczoraj 2/4 Dardan Berisha, reszta 0/100.
3. Pozytywna informacja na temat komunikacji miejskiej - akredytacja uprawnia do przejazdów bez "biletas", które kosztują 1,80 lita. Niby drobiazg, ale po tygodniu zostanie w kieszeni jakieś 40-50 zł.
4. W Official Media Guide tylko jeden błąd w polskich nazwiskach: Łukasz Wizniewski, który w przeszłości występował w Starogradzie. Poza tym nikt nie zauważył, że Pamuła ma za sobą rok w ekstraklasie. Według FIBA: AZS Warsaw (Poland-PLK2, 2009-11). Piotr Szczotka w Ostrowie Wielkopolskim występował także w 2. lidze, a przy Szymonie Szewczyku widnieje "Place of birth: Szczecinie".
5. Zmaskulinizowana hiszpańska dziennikarka ma poważną rywalkę z telewizji tureckiej, który wygląda tak.
6. W biurze prasowym przed meczami na ekranach zamiast meczów puszczają lokalną telewizją i TVP Polonia.
7. Wszyscy zapewne wiecie, co się wydarzyło w meczu Polska - Hiszpania . Ja w tym miejscu chciałem przede wszystkim oddać honor Piotrowi Szczotce, z którego zdarzało mi się podśmiechiwać. Szacunek! Poważnie.
8. Czy tylko mi się wydawało, że spiker podczas prezentacji przeczytał "Adam Wojczyński"?
9. Nie wiem czy wszyscy na to zwrócili uwagę. Łukasz Koszarek miał więcej punktów (19) niż cały hiszpański obwód poza Juanem Carlosem Navarro (7).
10. Thomas Kelati w mixed zone: "(...) we need bench players to come on the floor like Piotrek ...yyy", "Pamuła?", "Pamuła, yes". Więcej Kelatiego tutaj.
11. Z polskich koszykarzy obok Kelatiego (co oczywiste) największe zainteresowanie wśród dziennikarzy hiszpańskich wzbudził Łukasz Koszarek. Gdy podszedł do dwuosobowej polskiej grupki medialnego zaraz doskoczył do nas Hiszpan z mikrofon stacji radiowej. Po pierwszym zdaniu Koszarka machnął ręką. Było po polsku. Więcej zdań Łukasza tutaj. A Hiszpanie zemścili się na mnie, gdy z 50 mikrofonami dopadli Sergio Scariolo nie pozwalając nawet podsłuchać w jakim języku mówi.
12. Nie dowiedzieliśmy się jak Adam Hrycaniuk czuje się po 101 zderzeniach z braćmi Gasol. Poszedł na kontrolę antydopingową i słuch o nim zaginął.
13. Grupa polskich kibiców była zdecydowanie liczniejsza od hiszpańskiej i dominowała na hali przez cały mecz. Usłyszeliśmy zza pleców nawet tradycyjne "Sędzia kalosz"!
14. Scenka z holu. Kilku polskich kibiców zgubiło się w plątaninie korytarzy. Ochroniarz tłumaczy: "Exit is there". Odpowiedż: "No exit, beer, beer!"
15. Nasi byli nie tylko w hali!
16. Czwartkowy mecz Polska - Litwa w litewskiej telewizji będzie komentował trener Asseco Prokomu Gdynia Tomas Pacesas. Dzisiaj jest tylko ekspertem w studiu. A przed spotkaniem z Wielką Brytanią powiedział: "Zobaczycie, że Litwa będzie miała bardzo, bardzo trudno". Pomylił się o jedno "bardzo".
17. Spotkanie Turcja - Portugalia było tak kiepskie, że planujemy w dniu przerwy rzucić rękawicę Portugalczykom. Jedyną ciekawostką w ich składzie jest wielkie afro Carlosa Andrade, przypominające Bena Wallace'a w najlepszych latach. Tzn. w najlepszych latach jego fryzjera.
18. Jeśli boicie się, że sędziowie mogą pomagać Litwie, to... słusznie. Przeciwko Wielkiej Brytanii zaliczyli rzut na koniec drugiej kwarty oddany jakieś trzy sekundy po czasie.
19. Wybrano już pierwszą piątkę turnieju. Chcecie poznać? Kliknijcie! Przy okazji pozdrawiam moją konkubinę.
20. Szukałem stoiska z koszulkami i znalazlem. Mają litewskie bez nazwisk (330 litów) oraz... Tony'ego Parkera i Dirka Nowitzkiego (około 180 litów). Mają też buty Nike'a w litewskich kolorach za 549 litów. Nie tylko ja byłem zdziwiony, że sprzedają jedynie francuskie i niemieckie. Starszy pan z Wysp Brytyjskich wykrzykiwał: "Noł dżibi? Rili?"
21. Wszystko tutaj porównujemy z polskim EuroBasketem i, o dziwo, na razie wychodzi częściej na naszą korzyść. Chociażby publika - niby głośno, ale Hala Ludowa we Wrocławiu było jakieś 50 decybeli więcej.
22. Minusem są toalety - taki trochę lepszy "tojtoj" na zewnątrz hali. Już jest w nich przeraźliwie zimno, a przecież na dworze 15 stopni. Ciekawe, czy tak jak w Atlas Arenie w Łodzi ktoś zapomniał zaprojektować, czy może wszystkie przeznaczono dla kibiców i oficjeli, a dziennikarze mogą marznąć?
23. Znacie charakterystycznego litewskiego kibica z wielką brodą? Usłyszeliśmy w kuluarach, że tutaj... nikt go nie lubi. Bo płacą mu, żeby koniecznie pokazywał się w mediach, bo obkleja się reklamami, bo nic niezwykłego nie robi tylko wali w bęben, bo dostaje od federacji darmowe bilety dla siebie, a potem sprzedaje na lewo. Itd...
24. Widzieliście maskotkę mistrzostw? Kto to do cholery jest? U nas był Mieszko, może brzydki, ale wiadomo, że Żubr. A to?
wtorek, 30 sierpnia 2011
Litwa 2011: Co się stanie w grupie B?
Trzy gwiazdy grupy B
Dirk Nowitzki (Niemcy)
Początkowo chciałem zrobić mały dowcip i nie wspomnieć w tej zapowiedzi grupy B o Nowitzkim ani słowa. I zrobić komentarzowy konkurs "co tu jest nie tak?". Żarty na bok, welcome to the Dirkus Circus! Szczerze żałuję, że Niemcy nie grają w polskiej grupie lub nie będą grali w wolnym dniu polskiej grupy. Oglądać Dirka na żywo to COŚ. Ale za to warto im kibicować (i naszym też), bo ewentualnie starcie MVP finałów NBA z np. Pawłem Leończykiem byłoby duuuużym smaczkiem.
Tony Parker (Francja)
Tutaj zdecydowanie mniej emocji z mojej strony - Parkera widziałem już na EuroBaskecie w Polsce. Nie robił tak wielkiego wrażenia na żywo jak na NBA League Passie, ale wtedy był w średniej formie. Teraz jest "w gazie".
Joakim Noah (Francja)
Gwiazda dla koneserów. Nie, Noah nie będzie zdobywał wielu punktów, nie weźmie piłki pod pachę jak Dirk i Tony, a gdy stanie na linii przeciętny kibic zapyta "on gra w NBA? z takim rzutem?". Ale jeśli tylko Noah podejdzie do meczów z równym zaangażowaniem jak w Chicago, to, cytując Andrzeja Gołotę, będzie fun.
Pięciu graczy, na których warto zwrócić uwagę w grupie B
Andrea Bargnani (Włochy)
Z jednej strony zabawne, z drugiej pokazuje siłę wyrównanej grupy B: taaaki gracz jak włoski Dirk (nomen omen) nie zmieścił się w trójce gwiazd. A przecież robić rzeczy, na ktre chyba Dirka nie stać!
Nicolas Batum (Francja)
Poza tym, że jest znakomitym zawodnikiem, to robi też to, co tygryski lubią najbardziej - lata, lata, lata!
Davis Bertans (Łotwa)
Nie mylić z Dairisem Bertansem. Ostatnio w Olimpiji Lublana, ale potem wybrany w drafcie NBA. Gwiazda MŚ do lat 19 w ojczyżnie, dzięki którym znakomicie wie, co to presja. Spodziewajcie się 1001 rzutów za 3, niewykluczone, że większości niecelnych tak jak wtedy
Marco Carraretto (Włochy)
Zawodnik dla wszystkich, którzy złorzeczą na kapitana-weterana-debiutanta polskiej kadry 30-letniego Piotra Szczotkę. Carraretto, zadaniowiec z Montepaschi Siena (co wam to przypomina?) zadebiutuje na ME w wieku niespełna 34 lat. To co prawda nie jest jego pierwszy sezon w kadrze, ale wcześniej grał tylko na Igrzyskach Śródziemnomorskich, gdzie Włosi zawsze wysyłają drugi i trzeci garnitur.
Heiko Schaffartzik (Niemcy)
It's Schaffartzik time - krzyczeliśmy dwa lata temu po jego niesamowitych końcówkach w Bydgoszczy, gdy trafiał trójkę za trójką. Co się zmieniło przez te dwa lata? Teraz na pewno nie dostanie piłki w takim momencie, jest przecież Dirk, jest Chris Kaman. Ale czasem pewnie może mu podadzą...
Mecz, który trzeba zobaczyć w grupie B
Francja - Niemcy (2 września, godz. 20.00)
Chris Kaman kontra Joakim Noah, Dirk Nowitzki kontra Boris Diaw, Robin Benzing kontra Nicolas Batum i... Heiko Schaffartzik kontra Tony Parker. Tak, tak, tak! Nawet jeśli okazałoby się, że to nie będzie mecz o 1. miejsce w grupie.
Polskie akcenty w grupie B
Niemiec Jan Hendrik Jagla (półtora roku w Prokomie), mający polskie paszporty Yaniv Green i Gal Mekel z Izraela, były rozgrywający Anwilu Łotysz Janis Blums oraz prababcia Dirka Nowitzkiego.
Kto awansuje z grupy B
Uff... ta grupa jest najtrudniejsza do wytypowania, bo ma cztery zespoły, które spokojnie mogłyby się znaleźć w czołowej szóstce całego turnieju. Serbia, Włochy, Francja, Niemcy - ktoś z tego kwartetu będzie największym imprezy. Mój kandydat do pierwszego miejsca to piekielnie mocni w tym roku Francuzi, ale widzieliśmy już niejeden raz dokąd Dirk Nowitzki potrafił zaprowadzić Niemców. A przecież ma do pomocy zawodnika pokroju Chrisa Kamana. Naszym zachodnim sąsiadom daję drugą pozycję. Serbia za burtą? Trudno sobie to teoretycznie wyobrazić, ale tak naprawdę nie będę bardzo zdziwiony w przypadku ich niepowodzenia. Z drugiej strony - nie wykluczam, że wicemistrzowie sprzed dwóch lat "prześlizgną" się do kolejnej rundy, a potem wywalczą medal. Włosi? Mają wielką trójkę z NBA i długo, długo nic. I chyba jeszcze długo będą się wygrzebywać z europejskiego dołka w jakim byli w ostatnich latach... Z bólem serca, z drżeniem rąk, z potem na czole to mój typ na wycieczkę do domu 6 września..
Dirk Nowitzki (Niemcy)
Początkowo chciałem zrobić mały dowcip i nie wspomnieć w tej zapowiedzi grupy B o Nowitzkim ani słowa. I zrobić komentarzowy konkurs "co tu jest nie tak?". Żarty na bok, welcome to the Dirkus Circus! Szczerze żałuję, że Niemcy nie grają w polskiej grupie lub nie będą grali w wolnym dniu polskiej grupy. Oglądać Dirka na żywo to COŚ. Ale za to warto im kibicować (i naszym też), bo ewentualnie starcie MVP finałów NBA z np. Pawłem Leończykiem byłoby duuuużym smaczkiem.
Tony Parker (Francja)
Tutaj zdecydowanie mniej emocji z mojej strony - Parkera widziałem już na EuroBaskecie w Polsce. Nie robił tak wielkiego wrażenia na żywo jak na NBA League Passie, ale wtedy był w średniej formie. Teraz jest "w gazie".
Joakim Noah (Francja)
Gwiazda dla koneserów. Nie, Noah nie będzie zdobywał wielu punktów, nie weźmie piłki pod pachę jak Dirk i Tony, a gdy stanie na linii przeciętny kibic zapyta "on gra w NBA? z takim rzutem?". Ale jeśli tylko Noah podejdzie do meczów z równym zaangażowaniem jak w Chicago, to, cytując Andrzeja Gołotę, będzie fun.
Pięciu graczy, na których warto zwrócić uwagę w grupie B
Andrea Bargnani (Włochy)
Z jednej strony zabawne, z drugiej pokazuje siłę wyrównanej grupy B: taaaki gracz jak włoski Dirk (nomen omen) nie zmieścił się w trójce gwiazd. A przecież robić rzeczy, na ktre chyba Dirka nie stać!
Nicolas Batum (Francja)
Poza tym, że jest znakomitym zawodnikiem, to robi też to, co tygryski lubią najbardziej - lata, lata, lata!
Davis Bertans (Łotwa)
Nie mylić z Dairisem Bertansem. Ostatnio w Olimpiji Lublana, ale potem wybrany w drafcie NBA. Gwiazda MŚ do lat 19 w ojczyżnie, dzięki którym znakomicie wie, co to presja. Spodziewajcie się 1001 rzutów za 3, niewykluczone, że większości niecelnych tak jak wtedy
Marco Carraretto (Włochy)
Zawodnik dla wszystkich, którzy złorzeczą na kapitana-weterana-debiutanta polskiej kadry 30-letniego Piotra Szczotkę. Carraretto, zadaniowiec z Montepaschi Siena (co wam to przypomina?) zadebiutuje na ME w wieku niespełna 34 lat. To co prawda nie jest jego pierwszy sezon w kadrze, ale wcześniej grał tylko na Igrzyskach Śródziemnomorskich, gdzie Włosi zawsze wysyłają drugi i trzeci garnitur.
Heiko Schaffartzik (Niemcy)
It's Schaffartzik time - krzyczeliśmy dwa lata temu po jego niesamowitych końcówkach w Bydgoszczy, gdy trafiał trójkę za trójką. Co się zmieniło przez te dwa lata? Teraz na pewno nie dostanie piłki w takim momencie, jest przecież Dirk, jest Chris Kaman. Ale czasem pewnie może mu podadzą...
Mecz, który trzeba zobaczyć w grupie B
Francja - Niemcy (2 września, godz. 20.00)
Chris Kaman kontra Joakim Noah, Dirk Nowitzki kontra Boris Diaw, Robin Benzing kontra Nicolas Batum i... Heiko Schaffartzik kontra Tony Parker. Tak, tak, tak! Nawet jeśli okazałoby się, że to nie będzie mecz o 1. miejsce w grupie.
Polskie akcenty w grupie B
Niemiec Jan Hendrik Jagla (półtora roku w Prokomie), mający polskie paszporty Yaniv Green i Gal Mekel z Izraela, były rozgrywający Anwilu Łotysz Janis Blums oraz prababcia Dirka Nowitzkiego.
Kto awansuje z grupy B
Uff... ta grupa jest najtrudniejsza do wytypowania, bo ma cztery zespoły, które spokojnie mogłyby się znaleźć w czołowej szóstce całego turnieju. Serbia, Włochy, Francja, Niemcy - ktoś z tego kwartetu będzie największym imprezy. Mój kandydat do pierwszego miejsca to piekielnie mocni w tym roku Francuzi, ale widzieliśmy już niejeden raz dokąd Dirk Nowitzki potrafił zaprowadzić Niemców. A przecież ma do pomocy zawodnika pokroju Chrisa Kamana. Naszym zachodnim sąsiadom daję drugą pozycję. Serbia za burtą? Trudno sobie to teoretycznie wyobrazić, ale tak naprawdę nie będę bardzo zdziwiony w przypadku ich niepowodzenia. Z drugiej strony - nie wykluczam, że wicemistrzowie sprzed dwóch lat "prześlizgną" się do kolejnej rundy, a potem wywalczą medal. Włosi? Mają wielką trójkę z NBA i długo, długo nic. I chyba jeszcze długo będą się wygrzebywać z europejskiego dołka w jakim byli w ostatnich latach... Z bólem serca, z drżeniem rąk, z potem na czole to mój typ na wycieczkę do domu 6 września..
poniedziałek, 18 kwietnia 2011
All NBA Playoffs Team po meczach nr 1
Pierwsza odsłona pierwszej rundy NBA Playoffs była ekscytująca jak nigdy (wyniki, staty i recapy są tutaj i tutaj). Kto nas zaskoczył, kto nas zawiódł, kto był najlepszy, a o kogo możemy zapytać “yyy, a on grał”? Wybieranie All Playoffs Teams po dwóch dniach to ryzykowny pomysł, ale w sumie kto nam broni? :) Przyznaję, że pierwszy wpadł na to na Twitterze Maciek Kwiatkowski, lecz nie przy wszystkich nazwiskach byliśmy zgodni.
Kto jest na razie na topie?
Chris Paul (New Orleans Hornets), Derrick Rose (Chicago Bulls), Kevin Durant (Oklahoma City Thunder), Dirk Nowitzki (Dallas Mavericks), Dwight Howard (Orlando Magic)
Kolejno 33, 39, 41, 28, 46 punktów. Komplet pięciu wygranych ich drużyn i właściwie nie ma żadnych wątpliwości co do czterech powyższych nazwisk. Jedyny znak zapytania można umieścić przy Dirku. Dlaczego on, a nie Al Horford, Chris Bosh, Amar’e Stoudemire, LaMarcus Aldridge, Zach Randolph. Żaden z nich nie był tak clutch jak Niemiec, mimo że skrzydłowy Mavs nie zdobył punktu w ostatnich dwóch minutach. Ale chwilę wcześniej miał niesamowitą serię 10 punktów w 101 sekund. Od stanu 72:70 dla Blazers sam doprowadził do 80:76 dla Mavs. Dwa wolne, trójka, wolne i akcja 2+1. Jeden z kolegów z PolskiKosz.pl o inicjałach WP pisał kiedyś, że “clutchowatość” i Nowitzki w jednym, to rzecz niemożliwa. Really?
Russell Westbrook, Doc Rivers, Joe Johnson, Amar’e Stoudemire, Marc Gasol
Nadmiar silnych skrzydłowych ze znakomitymi meczami sprawia, że właściwie można by z nich samych złoźyć drugą piątkę. Ale jeśli już mamy pozostać przy pozycjach - Stoudemire był z nich najlepszy. Kevin Garnett nie jest tak znakomitym defensorem 1 na 1 jak dowódcą obrony zespołowej, ale i tak to co STAT robił z KG było niesamowite. Nie będę go karał tylko za to, że w dwóch ostatnich akcjach Knicks woleli dać piłkę Carmelo Anthony’emu i przegrać.
Marc Gasol? To nie pomyłka w imieniu. Widziałem tylko dwie ostatnie minuty meczu Spurs - Grizzlies (zresztą na niemieckiej wersji NBA.com, która daje darmowe transmisje!), ale to w połączeniu ze statystykami 24/9 wystarczyło mi, żeby docenić Hiszpana.
Westbrook? Tak, mecz Thunder wygrał w większym stopniu Durant, ale przez 30 minut to było spotkanie Russella z Nuggets. Nie miejmy mu za złe, że oddał show koledze, bo nawet w “cichej” czwartej kwarcie miał ważne trafienie na 104:101 22 sekundy przed końcem.
Johnson? To właściwie paradoks, bo żadna inna dwójka w całych play-offach nie zagrała lepiej. Owszem D-Wade był killerem w końcówce meczu Miami Heat, a Kobe Bryant rzucił 34 punkty dla Lakers, ale w kluczowym momencie wkozłował sobie piłkę w nogę i siedział na boisku jak Dziewica Orleańska (copyright by Wojciech Michałowicz).
Doc Rivers? Fajny żart co nie? Końcówka w wykonaniu Celtics to głównie jego zasługa. Najpierw znakomicie przygotowane akcja z autu, w której KG zdobyl punkty wsadem, a z zegara ubyło tylko 0.5 (pół!) sekundy. A potem zagrywka na trójkę Raya Allena. Perfekcyjnie zrealizowana - to fakt - ale też perfekcyjnie przygotowana.
Są pochwały, muszą być też i nagany.
All NBA Playoffs Losers Team
Tony Parker, Landry Fields, Carmelo Anthony, Carlos Boozer, Glen Davis
Nie zamierzam się znęcać nad graczami trzeciego czy piątego planu, którzy nic nie dali swojej ekipie (przykładowo Omer Asik, 3 minuty, zbiórka). Moje podstawowe kryterium - czego po nich należało oczekiwać i co pokazali?
Parker - tak, miał 20 punktów. Miał też 4/16 z gry i 1/8 z półdystansu/dystansu, co akurat potwierdziło mój gameplan Grizzlies z zapowiedzi (czyli niech Parker rzuca). Miał też kluczowe pudło w końcówce i niestety nie sprawił, że brak Manu był niewidoczny
Fields - absolutny non-factor w meczu Celtics - Knicks. Idealny występ do zapytania “a on grał?”. Z drugiej strony - jego nieobecność prawie pozwoliła Toneyowi Douglasowi zostać bohaterem w ostatniej minucie
Anthony - dwa faule po dwóch minutach były znamienne. Równie “świetne” dla niego były dwie ostatnie minuty - najpierw ofens, potem airball na wygraną. Skuteczność 5/18 z gry. Amar’e może mieć słusznie pretensje.
Boozer - miał być drugą opcją i największym wsparciem D-Rose’a w Bykach, a co wyszło. Brak aktywności w ofensywie, brak skuteczności w ofensywie i uruchomiony Tyler Hansbrough na półdystansie (8/11 z tej odległości tym razem, w sezonie 40%).
Davis - 1/8 z gry i kiepska obrona. Ciekawie w tej sytuacji wygląda, że w plus/minus miał +12, a starter Jermaine O’Neal (12 pkt, 6/6 z gry) -11.
Na pewno można się spodziewać podobnego wpisu po meczach nr 2 (wtorek-czwartek). Chętnie kontynuowałbym tę zabawę takźe później, tyle, że niestety w dalszej fazie nie będzie już tak wyraźnego podziału. Np. w sobotę dwie pary grają już spotkania nr 3, a dwie inne - nr 4. Szkoda. Ale poza tym jest przecież Wielkanoc, czas m.in. odpoczynku :-)
Kto jest na razie na topie?
Chris Paul (New Orleans Hornets), Derrick Rose (Chicago Bulls), Kevin Durant (Oklahoma City Thunder), Dirk Nowitzki (Dallas Mavericks), Dwight Howard (Orlando Magic)
Kolejno 33, 39, 41, 28, 46 punktów. Komplet pięciu wygranych ich drużyn i właściwie nie ma żadnych wątpliwości co do czterech powyższych nazwisk. Jedyny znak zapytania można umieścić przy Dirku. Dlaczego on, a nie Al Horford, Chris Bosh, Amar’e Stoudemire, LaMarcus Aldridge, Zach Randolph. Żaden z nich nie był tak clutch jak Niemiec, mimo że skrzydłowy Mavs nie zdobył punktu w ostatnich dwóch minutach. Ale chwilę wcześniej miał niesamowitą serię 10 punktów w 101 sekund. Od stanu 72:70 dla Blazers sam doprowadził do 80:76 dla Mavs. Dwa wolne, trójka, wolne i akcja 2+1. Jeden z kolegów z PolskiKosz.pl o inicjałach WP pisał kiedyś, że “clutchowatość” i Nowitzki w jednym, to rzecz niemożliwa. Really?
Russell Westbrook, Doc Rivers, Joe Johnson, Amar’e Stoudemire, Marc Gasol
Nadmiar silnych skrzydłowych ze znakomitymi meczami sprawia, że właściwie można by z nich samych złoźyć drugą piątkę. Ale jeśli już mamy pozostać przy pozycjach - Stoudemire był z nich najlepszy. Kevin Garnett nie jest tak znakomitym defensorem 1 na 1 jak dowódcą obrony zespołowej, ale i tak to co STAT robił z KG było niesamowite. Nie będę go karał tylko za to, że w dwóch ostatnich akcjach Knicks woleli dać piłkę Carmelo Anthony’emu i przegrać.
Marc Gasol? To nie pomyłka w imieniu. Widziałem tylko dwie ostatnie minuty meczu Spurs - Grizzlies (zresztą na niemieckiej wersji NBA.com, która daje darmowe transmisje!), ale to w połączeniu ze statystykami 24/9 wystarczyło mi, żeby docenić Hiszpana.
Westbrook? Tak, mecz Thunder wygrał w większym stopniu Durant, ale przez 30 minut to było spotkanie Russella z Nuggets. Nie miejmy mu za złe, że oddał show koledze, bo nawet w “cichej” czwartej kwarcie miał ważne trafienie na 104:101 22 sekundy przed końcem.
Johnson? To właściwie paradoks, bo żadna inna dwójka w całych play-offach nie zagrała lepiej. Owszem D-Wade był killerem w końcówce meczu Miami Heat, a Kobe Bryant rzucił 34 punkty dla Lakers, ale w kluczowym momencie wkozłował sobie piłkę w nogę i siedział na boisku jak Dziewica Orleańska (copyright by Wojciech Michałowicz).
Doc Rivers? Fajny żart co nie? Końcówka w wykonaniu Celtics to głównie jego zasługa. Najpierw znakomicie przygotowane akcja z autu, w której KG zdobyl punkty wsadem, a z zegara ubyło tylko 0.5 (pół!) sekundy. A potem zagrywka na trójkę Raya Allena. Perfekcyjnie zrealizowana - to fakt - ale też perfekcyjnie przygotowana.
Są pochwały, muszą być też i nagany.
All NBA Playoffs Losers Team
Tony Parker, Landry Fields, Carmelo Anthony, Carlos Boozer, Glen Davis
Nie zamierzam się znęcać nad graczami trzeciego czy piątego planu, którzy nic nie dali swojej ekipie (przykładowo Omer Asik, 3 minuty, zbiórka). Moje podstawowe kryterium - czego po nich należało oczekiwać i co pokazali?
Parker - tak, miał 20 punktów. Miał też 4/16 z gry i 1/8 z półdystansu/dystansu, co akurat potwierdziło mój gameplan Grizzlies z zapowiedzi (czyli niech Parker rzuca). Miał też kluczowe pudło w końcówce i niestety nie sprawił, że brak Manu był niewidoczny
Fields - absolutny non-factor w meczu Celtics - Knicks. Idealny występ do zapytania “a on grał?”. Z drugiej strony - jego nieobecność prawie pozwoliła Toneyowi Douglasowi zostać bohaterem w ostatniej minucie
Anthony - dwa faule po dwóch minutach były znamienne. Równie “świetne” dla niego były dwie ostatnie minuty - najpierw ofens, potem airball na wygraną. Skuteczność 5/18 z gry. Amar’e może mieć słusznie pretensje.
Boozer - miał być drugą opcją i największym wsparciem D-Rose’a w Bykach, a co wyszło. Brak aktywności w ofensywie, brak skuteczności w ofensywie i uruchomiony Tyler Hansbrough na półdystansie (8/11 z tej odległości tym razem, w sezonie 40%).
Davis - 1/8 z gry i kiepska obrona. Ciekawie w tej sytuacji wygląda, że w plus/minus miał +12, a starter Jermaine O’Neal (12 pkt, 6/6 z gry) -11.
Na pewno można się spodziewać podobnego wpisu po meczach nr 2 (wtorek-czwartek). Chętnie kontynuowałbym tę zabawę takźe później, tyle, że niestety w dalszej fazie nie będzie już tak wyraźnego podziału. Np. w sobotę dwie pary grają już spotkania nr 3, a dwie inne - nr 4. Szkoda. Ale poza tym jest przecież Wielkanoc, czas m.in. odpoczynku :-)
sobota, 12 marca 2011
Czy Rondo nauczył się rzucać?
On nie umie rzucać - to pierwszy argument "na nie" w każdej rozmowie na temat tego, czy Rajon Rondo jest najlepszym/jednym z najlepszych playmakerów w NBA. Nie chcę zastanawiać się czy RR jest w Top 3, Top 5, Top 10 czy na 27. miejscu w rankingu rozgrywających. Bardziej interesuje mnie, czy jego fatalny rzut to prawda czy mit. Z tyłu głowy ciągle mam konkurs H.O.R.S.E. podcza ubiegłorocznego Weekendu Gwiazd. Rondo jak równy z równym walczyl z Kevinem Durantem.
Wiem, że bez obrony się nie liczy :-) Ale i tak robi wrażenie.
Pomysł na ten wpis pojawił się podczas meczu Boston Celtics z Philadelphia 76ers. Meczu przegranego 96:99, ale to w tym momencie nie jest istotne. Rondo katował "Szóstki" z półdystansu trafiając na przełomie drugiej i trzeciej kwarty cztery kolejne takie rzuty. No dobra, katował to może przesada, ale 4/5 z półdystansu w tym meczu pokazuje, że może nie jest aż tak żle, jak "się mówi". Czy aby na pewno?
Garść statystyk. Sezon, rzuty z półdystansu (4,5-7,24 m), rzuty z dystansu oraz rzuty wolne: oddane/celne średnio na mecz, w nawiasie procent celności
2008/2009, 0.8/1.9 (40%), 0.2/0.6 (47%), 2.2/3.4 (64%)
2009/2010, 0.7/2.3 (33%), 0.2/1.0 (32%), 2.2/3.5 (62%)
2010/2011, 1.2/3.2 (39%), 0.2/0.6 (49%), 1.1/1.9 (55%)
Dane za hoopdata.com, bez meczu z 76ers. Dodam, że w rzutach z półdystansu gorsi od niego - przy podobnej liczbie prób - są Derek Fisher z Los Angeles Lakers, Andre Miller z Portland Trail Blazers, Tony Parker z San Antonio Spurs, Chauncey Billups z Denver Nuggets/New York Knicks, Lou Williams z Philadelphia 76ers. To wszystko gracze uważani za dobrych w tym elemencie i właśnie tutaj chyba dochodzimy do wyjaśnienia takiej sytuacji. Nikt przy zdrowych zmysłach dawał Parkerowi czy Fisherowi pół metra wolnego zmuszając go do rzutu zamiast penetracji. Z Rondo tak często się dzieje, co może być wytłumaczeniem niezłej skuteczności.
Słaby rzut z półdystansu->odpuszczanie przez rywali->więcej prób->więcej pracy nad tym elementem na treningach->większa pewność i wyższy procent celności.
Ciąg przyczynowo-skutkowy teoretycznie się zgadza. Są tylko wątpliwości czy aby na pewno ostatni element również występuje w tym przypadku. Liczby temu teoretycznie przeczą (tyle samo procent co dwa lata temu), chociaż warto pamiętać, że nigdy utrzymanie statystyk na podobnym poziomie przy większej próbce nie jest łatwe.
Wiem, że bez obrony się nie liczy :-) Ale i tak robi wrażenie.
Pomysł na ten wpis pojawił się podczas meczu Boston Celtics z Philadelphia 76ers. Meczu przegranego 96:99, ale to w tym momencie nie jest istotne. Rondo katował "Szóstki" z półdystansu trafiając na przełomie drugiej i trzeciej kwarty cztery kolejne takie rzuty. No dobra, katował to może przesada, ale 4/5 z półdystansu w tym meczu pokazuje, że może nie jest aż tak żle, jak "się mówi". Czy aby na pewno?
Garść statystyk. Sezon, rzuty z półdystansu (4,5-7,24 m), rzuty z dystansu oraz rzuty wolne: oddane/celne średnio na mecz, w nawiasie procent celności
2008/2009, 0.8/1.9 (40%), 0.2/0.6 (47%), 2.2/3.4 (64%)
2009/2010, 0.7/2.3 (33%), 0.2/1.0 (32%), 2.2/3.5 (62%)
2010/2011, 1.2/3.2 (39%), 0.2/0.6 (49%), 1.1/1.9 (55%)
Dane za hoopdata.com, bez meczu z 76ers. Dodam, że w rzutach z półdystansu gorsi od niego - przy podobnej liczbie prób - są Derek Fisher z Los Angeles Lakers, Andre Miller z Portland Trail Blazers, Tony Parker z San Antonio Spurs, Chauncey Billups z Denver Nuggets/New York Knicks, Lou Williams z Philadelphia 76ers. To wszystko gracze uważani za dobrych w tym elemencie i właśnie tutaj chyba dochodzimy do wyjaśnienia takiej sytuacji. Nikt przy zdrowych zmysłach dawał Parkerowi czy Fisherowi pół metra wolnego zmuszając go do rzutu zamiast penetracji. Z Rondo tak często się dzieje, co może być wytłumaczeniem niezłej skuteczności.
Słaby rzut z półdystansu->odpuszczanie przez rywali->więcej prób->więcej pracy nad tym elementem na treningach->większa pewność i wyższy procent celności.
Ciąg przyczynowo-skutkowy teoretycznie się zgadza. Są tylko wątpliwości czy aby na pewno ostatni element również występuje w tym przypadku. Liczby temu teoretycznie przeczą (tyle samo procent co dwa lata temu), chociaż warto pamiętać, że nigdy utrzymanie statystyk na podobnym poziomie przy większej próbce nie jest łatwe.
Etykiety:
Boston Celtics,
Kevin Durant,
koszykówka,
NBA,
Rajon Rondo,
Tony Parker
wtorek, 26 października 2010
Wielkie typowanie i wielka trójka
Już tylko kilka godzin pozostało do rozpoczęcia nowego sezonu NBA. Na dzień dobry fantastyczny (miejmy nadzieję) mecz Boston Celtics - Miami Heat. Jego zapowiedź przeczytacie tutaj, a spotkanie zobaczycie o 1.30 w Canal+ Sport.
Kto będzie rządził w tym sezonie? Na PolskiKosz.pl zapytaliśmy o to 12 ekspertów z różnych koszykarskich mediów. Obiecuję, że sprawdzimy za osiem miesięcy kto miał rację.
Ja typowałem tak:
MVP - Kobe Bryant
Największy postęp - JJ Hickson
Najlepszy rezerwowy - Brad Miller
Najlepszy obrońca - Ron Artest
Najlepszy debiutant - John Wall
Najlepszy trener - Doug Collins
Król strzelców - Kobe Bryant
Król asyst - Chris Paul
Król zbiórek - Kevin Love
Zwycięzca Wschodu - Heat
Zwycięzca Zachodu - Lakers
Mistrz i finalista - Spurs i Celtics
Na PolskiKosz.pl także prezentacja wszystkich 30 drużyn NBA. Pewnie powstało już 1001 podobnych tekstów, więc dlaczego warto zajrzeć do naszych? Nie analizowaliśmy składów pozycja po pozycji, staraliśmy się podejść do zespołu nietypowo, zaskoczyć was pomysłem, ciekawą historią. Mi osobiście najbardziej spodobała się muzyczna podróż po Nowym Jorku Witka Piątkowskiego.
Część tekstów jest także mojego autorstwa. Napisałem o...:

...dwóch gościach, którzy rozbawią Boston

...zbyt dużej liczbie grzybków w filadelfijskim barszczu

...pewnym Dannym i jego wpływie na kiepskie wyniki Indiany

...drużynie praktycznie dla każdego

...Leśnych Wilkach, dla których mialem sporo litości

...Rudym, który się ceni

...Wojownikach, którzy wreszcie mają bronić
...Blake’u... Odenie

...królewiczu z Sacramento

...niewykorzystanej szansie Dirka
A także o naprawdę Wielkiej Trójce z San Antonio:

Zagadka - jeśli zrobimy listę zawierającą po trzech najlepszych graczy z każdego klubu NBA z sezonu 2004/2005 i podobną dotyczącą sytuacji tuż przed sezonem 2010/2011, to w ilu zespołach nazwiska będą się w komplecie powtarzaly?
W jednym. To oczywiście San Antonio Spurs. Imponujące? To czytajcie dalej. Można bowiem zrobić drobną przykrość Davidowi Robinsonowi i lekko nagiąć fakty do kolejnej tezy - trzech najlepszych graczy Spurs w mistrzowskim sezonie 2002/2003 to ten sam tercet, który zachwyca kibiców w San Antonio po dziś. Nudny jak flaki z olejem smutas o niezmiennym wyrazie twarzy Tim Duncan, mąż swojej słynnej żony-aktorki Tony Parker i niezniszczalny posiadacz największego nosa poza granicami Grecji Manu Ginobili. Przez siedem lat Shaquille O'Neal zaliczył cztery kluby i wymyślił sobie 174519312 ksywki, Hornets zdążyli się przenieść z Nowego Orleanu do Oklahomy i z powrotem, Memphis Grizzlies mieli sześciu trenerów, New York Knicks wydali ponad pół miliarda na pensje dla zawodników...
A Spurs? No cóż, status quo. Ciągle ci sami ludzie w tych samych identycznych koszulkach, które nie zmieniają wyglądu co sezon i które nie sprzedają się w milionach egzemplarzy. Duncan, Ginobili, Parker i trener Popovich. Tim, Manu, Tony i coach Gregg. Drużyna dla koneserów. Bez rozwydrzonych gwiazd, zwariowanych właścicieli, nabijaczy statystyk i specjalistów tylko od wsadów. Zespół, który nienawidziłeś jako nastolatek krzycząc do telewizora "Duncan do cholery, uśmiechnij się!". Zespół, który polubiłeś po latach widząc heroizm tych trzech ludzi. Zespół, na który powołujesz się, gdy słyszysz o fascynacji młodszych (i nie tylko) kolegów Derrickiem Rose'em, Tyreke'em Evansem, Kevinem Durantem, nawet LeBronem Jamesem.
Wszystko jednak kiedyś się kończy tak jak przy trzeciej próbie ostatecznie skończyła się nawet kariera Michaela Jordana. Wiele wskazuje, że dla trójki z San Antonio ten sezon może być ostatnim, w którym będą wspólnie ciągnąć Ostrogi na swoich plecach. Jeszcze w kwietniu wydawało się, że przyczyny takiej sytuacji mogą być trzy, ale wtedy na przedłużenie kontraktu zdecydował się Ginobili. Argentyńczyk ma już 33 lata i wie, że niewiele lepszego może go spotkać. To ze Spurs trzy razy zdobył mistrzostwo NBA, to tutaj był wybrany najlepszym rezerwowym ligi, to tutaj doczekał się wyboru do Meczu Gwiazd, to kilka razy uszkodził swój nos i nie zważając na to dawał z siebie wszystko grając nawet z watą tamującą wypływającą krew. To w koszulce Spurs ustablizował swoją pozycję jako człowieka, który nie bałby się chyba wjechać w strefę podkoszową nawet jeśli naprzeciw niego jechałby samochód ciężarowy. To w San Antonio stał się najlepszym rzucającym obrońcą świata spoza USA. A przecież na tej pozycji umiędzynarodowienie NBA przebiega najwolniej.
Każdy, mierzący około 190 cm młody chłopak ze Stanów Zjednoczonych grając w koszykówkę chce zdobywać punkty, być superstrzelcem. USA produkują dziesiątki rzucających obrońców, którzy grają przecież nie tylko w NBA, ale na całym globie - od Filipin przez Polskę po Urugwaj. I co? I pośród tych wszystkich snajperów jednym z najlepszych ma być jakiś średnio zbudowany białas z Bahia Blanca w Argentynie. Manu doprowadził do tego, choć wielu wątpiło. Co prawda w Europie osiągnął niemal wszystko, ale osiem lat różnica między Euroligą a NBA wydawała się kolosalna. Gino ją pokonał. A skoro zdecydował, że zostanie w Spurs co najmniej do 2013 roku, to możemy być niemal pewni, że to w San Antonio zakończy karierę. Dlaczego miałby przenosić się gdzieś indziej? By pełnić ważniejszą rolę? Wątpliwe, by ktoś mu ją powierzył. Dla pieniędzy? A kto mu je da, gdy będzie liczył 36 wiosen. Dla tytułów mistrzowskich? Przecież ma ich więcej niż LeBron James, Dwyane Wade, Dirk Nowitzki, Kevin Durant, Steve Nash, Jason Kidd, Kevin Garnett i Maciej Lampe razem wzięci.
To nie Manu będzie ewentualną przyczyną rozpadu wielkiej trójki Spurs. A więc kto? Po obecnym sezonie kończy się kontrakt najmłodszego z grona teksańskich muszkieterów, czyli Parkera. Francuza już w ostatnich miesiącach kusili ponoć Knicks. Nowe wyzwanie w postaci wspólnych występów z Amar'e Stoudemire'em dla Tony'ego plus kusząc perspektywa mieszkania w Nowym Jorku dla jego żony Evy Longorii - mieszanka idealna, więc nie zdziwmy się, jeśli na pytanie o ulubiony owoc Parker odpowie w przyszłym roku: jabłko. Najlepiej wielkie. A to pewnie nie będzie jedyny zainteresowany jego usługami. 28-latek ma jeszcze przed sobą sporo grania, a skala talentu pozwala mu myśleć o wejściu na jeszcze wyższy pułap niż obecny. Gdyby jeszcze nauczył się wreszcie rzucać z dystansu. Ten facet przez ostatnie pięć sezonów trafił w sumie tylko 72 "trójki". Peja Stojaković, Ray Allen i Kyle Korver w życiowej formie potrzebowali na to około dwóch miesięcy.
Parker nie jest jednak jedynym znakiem końca przygód trzech przyjaciół z trzech różnych kontynentów. Oto w San Antonio pojawił się ktoś, kto ma wywrócić całą układankę. To Brazylijczyk Tiago Splitter, który łączy w sobie Duncana i Ginobiliego. Tak jak Argentyńczyk w Europie osiągnął już wszystko i tak jak urodzony na Wyspach Dziewiczych zawodnik przychodzi do San Antonio, by przejąć schedę po wielkim podkoszowym poprzedniku. Duncan potrzebował zaledwie jednego sezonu, by usunąć w cień fenomenalnego Davida Robinsona. Czy Splitter równie szybko zacznie rządzić w San Antonio? Duncan pewnie nie obrazi się, że wreszcie otrzyma porządne wsparcie, bo od czasów Admirała właściwie nie grał z nim nikt tak zdolny. Choć z drugiej strony Tim na dzień dobry powiedział: - Pomagać mu? Niby dlaczego? Przecież on przyszedł tu, żeby odstawić mnie na boczny tor - no tak, to był pewnie żart, ale niby jak mieliśmy wyczytać to z twarzy gościa, który nie okazuje uczuć? Robinson przekazując mu pałeczkę miał 32 lata, Duncan teraz - 35 i chcąc nie chcąc powoli zbliża się do końca kariery. Nawet jeśli pogra jeszcze kilka sezonów, to niekoniecznie w pierwszoplanowej roli.
Tim, Manu, Tony - ostatnie starcie. Tak mogłaby się nazywać książka, którą jakiś fanatyk Ostróg wyda po sezonie 2010/2011. Czy będzie miała szczęśliwe zakończenie? W zasadzie konkurentów jest tak wielu, jak... nigdy, ale chyba każdy wyliczając kandydatów do finału w pewnym momencie wspomni: no i jeszcze tradycyjnie Spurs. A miłośnicy numerologii zaczną doszukiwać się szans w tym, że sezon kończy się w nieparzystym roku. Spurs przecież byli mistrzami w latach 1999, 2003, 2005 i 2007. 2011 na końcu tej listy - piękna klamra. Co Spurs mają do stracenia? Właściwie nic. Swoje już wygrali, a presja jaka na nich będzie ciążyła przez najbliższe kilka miesięcy będzie praktycznie żadna w porównaniu do tej dotyczącej gwiazd Heat, Magic, Lakers, Celtics. A gdyby tak zrobili im wszystkim psikusa i zdobyli mistrzostwo? Pewnie nawet Tim by się uśmiechnął...
Kto będzie rządził w tym sezonie? Na PolskiKosz.pl zapytaliśmy o to 12 ekspertów z różnych koszykarskich mediów. Obiecuję, że sprawdzimy za osiem miesięcy kto miał rację.
Ja typowałem tak:
MVP - Kobe Bryant
Największy postęp - JJ Hickson
Najlepszy rezerwowy - Brad Miller
Najlepszy obrońca - Ron Artest
Najlepszy debiutant - John Wall
Najlepszy trener - Doug Collins
Król strzelców - Kobe Bryant
Król asyst - Chris Paul
Król zbiórek - Kevin Love
Zwycięzca Wschodu - Heat
Zwycięzca Zachodu - Lakers
Mistrz i finalista - Spurs i Celtics
Na PolskiKosz.pl także prezentacja wszystkich 30 drużyn NBA. Pewnie powstało już 1001 podobnych tekstów, więc dlaczego warto zajrzeć do naszych? Nie analizowaliśmy składów pozycja po pozycji, staraliśmy się podejść do zespołu nietypowo, zaskoczyć was pomysłem, ciekawą historią. Mi osobiście najbardziej spodobała się muzyczna podróż po Nowym Jorku Witka Piątkowskiego.
Część tekstów jest także mojego autorstwa. Napisałem o...:

...dwóch gościach, którzy rozbawią Boston

...zbyt dużej liczbie grzybków w filadelfijskim barszczu

...pewnym Dannym i jego wpływie na kiepskie wyniki Indiany

...drużynie praktycznie dla każdego

...Leśnych Wilkach, dla których mialem sporo litości

...Rudym, który się ceni

...Wojownikach, którzy wreszcie mają bronić

...Blake’u... Odenie

...królewiczu z Sacramento

...niewykorzystanej szansie Dirka
A także o naprawdę Wielkiej Trójce z San Antonio:

Zagadka - jeśli zrobimy listę zawierającą po trzech najlepszych graczy z każdego klubu NBA z sezonu 2004/2005 i podobną dotyczącą sytuacji tuż przed sezonem 2010/2011, to w ilu zespołach nazwiska będą się w komplecie powtarzaly?
W jednym. To oczywiście San Antonio Spurs. Imponujące? To czytajcie dalej. Można bowiem zrobić drobną przykrość Davidowi Robinsonowi i lekko nagiąć fakty do kolejnej tezy - trzech najlepszych graczy Spurs w mistrzowskim sezonie 2002/2003 to ten sam tercet, który zachwyca kibiców w San Antonio po dziś. Nudny jak flaki z olejem smutas o niezmiennym wyrazie twarzy Tim Duncan, mąż swojej słynnej żony-aktorki Tony Parker i niezniszczalny posiadacz największego nosa poza granicami Grecji Manu Ginobili. Przez siedem lat Shaquille O'Neal zaliczył cztery kluby i wymyślił sobie 174519312 ksywki, Hornets zdążyli się przenieść z Nowego Orleanu do Oklahomy i z powrotem, Memphis Grizzlies mieli sześciu trenerów, New York Knicks wydali ponad pół miliarda na pensje dla zawodników...
A Spurs? No cóż, status quo. Ciągle ci sami ludzie w tych samych identycznych koszulkach, które nie zmieniają wyglądu co sezon i które nie sprzedają się w milionach egzemplarzy. Duncan, Ginobili, Parker i trener Popovich. Tim, Manu, Tony i coach Gregg. Drużyna dla koneserów. Bez rozwydrzonych gwiazd, zwariowanych właścicieli, nabijaczy statystyk i specjalistów tylko od wsadów. Zespół, który nienawidziłeś jako nastolatek krzycząc do telewizora "Duncan do cholery, uśmiechnij się!". Zespół, który polubiłeś po latach widząc heroizm tych trzech ludzi. Zespół, na który powołujesz się, gdy słyszysz o fascynacji młodszych (i nie tylko) kolegów Derrickiem Rose'em, Tyreke'em Evansem, Kevinem Durantem, nawet LeBronem Jamesem.
Wszystko jednak kiedyś się kończy tak jak przy trzeciej próbie ostatecznie skończyła się nawet kariera Michaela Jordana. Wiele wskazuje, że dla trójki z San Antonio ten sezon może być ostatnim, w którym będą wspólnie ciągnąć Ostrogi na swoich plecach. Jeszcze w kwietniu wydawało się, że przyczyny takiej sytuacji mogą być trzy, ale wtedy na przedłużenie kontraktu zdecydował się Ginobili. Argentyńczyk ma już 33 lata i wie, że niewiele lepszego może go spotkać. To ze Spurs trzy razy zdobył mistrzostwo NBA, to tutaj był wybrany najlepszym rezerwowym ligi, to tutaj doczekał się wyboru do Meczu Gwiazd, to kilka razy uszkodził swój nos i nie zważając na to dawał z siebie wszystko grając nawet z watą tamującą wypływającą krew. To w koszulce Spurs ustablizował swoją pozycję jako człowieka, który nie bałby się chyba wjechać w strefę podkoszową nawet jeśli naprzeciw niego jechałby samochód ciężarowy. To w San Antonio stał się najlepszym rzucającym obrońcą świata spoza USA. A przecież na tej pozycji umiędzynarodowienie NBA przebiega najwolniej.
Każdy, mierzący około 190 cm młody chłopak ze Stanów Zjednoczonych grając w koszykówkę chce zdobywać punkty, być superstrzelcem. USA produkują dziesiątki rzucających obrońców, którzy grają przecież nie tylko w NBA, ale na całym globie - od Filipin przez Polskę po Urugwaj. I co? I pośród tych wszystkich snajperów jednym z najlepszych ma być jakiś średnio zbudowany białas z Bahia Blanca w Argentynie. Manu doprowadził do tego, choć wielu wątpiło. Co prawda w Europie osiągnął niemal wszystko, ale osiem lat różnica między Euroligą a NBA wydawała się kolosalna. Gino ją pokonał. A skoro zdecydował, że zostanie w Spurs co najmniej do 2013 roku, to możemy być niemal pewni, że to w San Antonio zakończy karierę. Dlaczego miałby przenosić się gdzieś indziej? By pełnić ważniejszą rolę? Wątpliwe, by ktoś mu ją powierzył. Dla pieniędzy? A kto mu je da, gdy będzie liczył 36 wiosen. Dla tytułów mistrzowskich? Przecież ma ich więcej niż LeBron James, Dwyane Wade, Dirk Nowitzki, Kevin Durant, Steve Nash, Jason Kidd, Kevin Garnett i Maciej Lampe razem wzięci.
To nie Manu będzie ewentualną przyczyną rozpadu wielkiej trójki Spurs. A więc kto? Po obecnym sezonie kończy się kontrakt najmłodszego z grona teksańskich muszkieterów, czyli Parkera. Francuza już w ostatnich miesiącach kusili ponoć Knicks. Nowe wyzwanie w postaci wspólnych występów z Amar'e Stoudemire'em dla Tony'ego plus kusząc perspektywa mieszkania w Nowym Jorku dla jego żony Evy Longorii - mieszanka idealna, więc nie zdziwmy się, jeśli na pytanie o ulubiony owoc Parker odpowie w przyszłym roku: jabłko. Najlepiej wielkie. A to pewnie nie będzie jedyny zainteresowany jego usługami. 28-latek ma jeszcze przed sobą sporo grania, a skala talentu pozwala mu myśleć o wejściu na jeszcze wyższy pułap niż obecny. Gdyby jeszcze nauczył się wreszcie rzucać z dystansu. Ten facet przez ostatnie pięć sezonów trafił w sumie tylko 72 "trójki". Peja Stojaković, Ray Allen i Kyle Korver w życiowej formie potrzebowali na to około dwóch miesięcy.
Parker nie jest jednak jedynym znakiem końca przygód trzech przyjaciół z trzech różnych kontynentów. Oto w San Antonio pojawił się ktoś, kto ma wywrócić całą układankę. To Brazylijczyk Tiago Splitter, który łączy w sobie Duncana i Ginobiliego. Tak jak Argentyńczyk w Europie osiągnął już wszystko i tak jak urodzony na Wyspach Dziewiczych zawodnik przychodzi do San Antonio, by przejąć schedę po wielkim podkoszowym poprzedniku. Duncan potrzebował zaledwie jednego sezonu, by usunąć w cień fenomenalnego Davida Robinsona. Czy Splitter równie szybko zacznie rządzić w San Antonio? Duncan pewnie nie obrazi się, że wreszcie otrzyma porządne wsparcie, bo od czasów Admirała właściwie nie grał z nim nikt tak zdolny. Choć z drugiej strony Tim na dzień dobry powiedział: - Pomagać mu? Niby dlaczego? Przecież on przyszedł tu, żeby odstawić mnie na boczny tor - no tak, to był pewnie żart, ale niby jak mieliśmy wyczytać to z twarzy gościa, który nie okazuje uczuć? Robinson przekazując mu pałeczkę miał 32 lata, Duncan teraz - 35 i chcąc nie chcąc powoli zbliża się do końca kariery. Nawet jeśli pogra jeszcze kilka sezonów, to niekoniecznie w pierwszoplanowej roli.
Tim, Manu, Tony - ostatnie starcie. Tak mogłaby się nazywać książka, którą jakiś fanatyk Ostróg wyda po sezonie 2010/2011. Czy będzie miała szczęśliwe zakończenie? W zasadzie konkurentów jest tak wielu, jak... nigdy, ale chyba każdy wyliczając kandydatów do finału w pewnym momencie wspomni: no i jeszcze tradycyjnie Spurs. A miłośnicy numerologii zaczną doszukiwać się szans w tym, że sezon kończy się w nieparzystym roku. Spurs przecież byli mistrzami w latach 1999, 2003, 2005 i 2007. 2011 na końcu tej listy - piękna klamra. Co Spurs mają do stracenia? Właściwie nic. Swoje już wygrali, a presja jaka na nich będzie ciążyła przez najbliższe kilka miesięcy będzie praktycznie żadna w porównaniu do tej dotyczącej gwiazd Heat, Magic, Lakers, Celtics. A gdyby tak zrobili im wszystkim psikusa i zdobyli mistrzostwo? Pewnie nawet Tim by się uśmiechnął...
Subskrybuj:
Posty (Atom)