czwartek, 3 marca 2011

Co mógłby osiągnąć Svetislav Pesić z polską kadrą?

Odpowiedzi na tytułowe pytanie nigdy zapewne nie poznamy. Wiemy za to, co zdołał osiągnąć Svetislav Pesić z Power Electronics Walencja. Awansował z nią do najlepszej ósemki Euroligi.

Żeby pokazać skalę sukcesu warto zaznaczyć, że niegdysiejsza Pamesa jest od kilkunastu lat zaledwie w drugim hiszpańskim szeregu za Barceloną, Realem Madryt i Caja Laboral (niegdyś TAU) Vitoria. Brzmi to trochę śmiesznie, bo kibice tysiąca klubów z Europy chcieliby być w drugim szeregu ACB. Ale spójrzmy na dokonania walencjan. Dopiero drugi raz grają w Eurolidze (zresztą znowu dzięki zwycięstwie w rozgrywkach kontynentalnych niższej kategorii, a nie sukcesom krajowym), zaledwie raz w historii byli w półfinale ACB!

Ten wynik już pokazuje, że Pesić wcale nie nadaje się do wysyłania go na emeryturę. Wręcz przeciwnie. Nadal jest szkoleniowcem z europejskiego topu. Power Electronics zaczęło rundę zasadniczą Euroligi od bilansu 1-4. Potem przejął ich Serb i rzutem na taśmę awansowali do Top 16. W tej fazie koszykarze Pesicia nie dali rady potentatowi Olympiakosowi Pireus, ale za to dwukrotnie pokonali Żalgiris Kowno i okazali się w dwumeczu lepsi od Fenerbahce Ulkeru Stambuł. W międzyczasie Pesić wydobył też zespół z Walencji z dołka w lidze hiszpańskiej - od bilansu 1-7 doszedł do 14-8. A niedawno pokonał u siebie Real Madryt, który niedługo będzie rywalem Power Electronics w ćwierćfinale. Wszystko jest możliwe. Trzeba przy tej okazji pamiętać, że w składzie drużyny nie doszło do większych zmian - doszedł podkoszowy James Augustine i niedawno grający epizodycznie rozgrywający David Navarro. Ale za to kontuzjowany jest jeden z liderów Victor Claver.

Jesienią ubiegłego roku Pesić pytany przeze mnie o możliwość opieki nad polską kadrą (taką opcję przedstawiał Roman Ludwiczuk) odpowiedział, że woli pracować w klubie. Szkoda. A może jednak nie mamy czego żałować, bo z naszą kadrą na tegorocznym EuroBaskecie cudów i tak by nie było? A my potrzebujemy długotrwałego planu, nie jednorazowego wyskoku. Sam Pesić stwierdził we wrześniu tak: Trenerem nie tylko Polski, ale każdej drużyny narodowej powinien być ktoś, kto zna realia panujące w danym kraju i jest z nim emocjonalnie związany. Nie można przyjechać przed zgrupowaniem i zabrać się za pracę, bo to może nie dać efektów.

Brak komentarzy: