piątek, 30 kwietnia 2010

Bucks ratują play-offy

Miesiąc temu wymieniłem po pięć powodów, dla których warto kibicować czterem drużynom w play-offach NBA. Nie przypuszczałem, że najbliżej drugiej rundy będą Milwaukee Bucks.

Oprócz Bucks wybrałem Toronto Raptors, Oklahoma City Thunder i Portland Trail Blazers. Wszystkie (przypadek?) były nisko rozstawione i wkrótce potem dotknęła je chyba moja klątwa. Kontuzji doznawali Andrew Bogut (Bucks), Chris Bosh (Raptors) i Brandon Roy (Blazers). Thunder - odpukać - uratowali się. Raptors bez Bosha nie dostali się ostatecznie do play-offów, ale pozostałe trzy ekipy walczą (walczyły) dzielnie.

Blazers bez Roya wygrali pierwsze spotkanie na wyjeździe z Phoenix Suns, ale w dwóch kolejnych zdecydowanie lepsze były Słońca. Roy wrócił (przed planowanym terminem) i pomógł Blazers wyrównać na 2-2, lecz piąta i szósta konfrontacja znowu należały do Suns.

Thunder po dwóch przegranych meczach z Lakers w Los Angeles rozgromili mistrzów u siebie i wyrównali. W piątym meczu przegrali wysoko w Staples Center, ale teraz grają u siebie. A James Harden walczy o przedłużenie żywotności kopii jego brody, która wyrosła na mojej twarzy i ma zniknąć po eliminacji zespołu z Oklahomy. Chyba, że zdecyduję się wtedy na image Paua Gasola;-)


Bucks zaczęli od wysokich porażek w Atlancie z Hawks i sam trochę w nich zwątpiłem. Ale w Milwaukee role się odwróciły i było 2-2. Mecz nr 5 od trzeciej kwarty przebiegał pod dyktando Hawks. Do czasu. Ostatnie cztery minuty Bucks wygrali 18:5 a mecz 91:87. Mają "piłkę meczową" w tej serii i grają u siebie.

Trudno uwierzyć w sukcesy Bucks, jeśli podstawowe role odgrywają u nich zawodnicy, którzy w poprzednim sezonie grali w Europie. Grali co najwyżej średnio.

Brandon Jennings miał (nie bójmy się tego słowa) kiepski rok w Lottomatice Rzym, ale teraz jako debiutant w NBA gra bez kompleksów. Pamiętamy chociażby jesienny mecz z 55 punktami. Ważniejsze jest to, że Jennings potrafi być liderem w ważnych meczach w play-off. Ciekawe czy Tyreke Evans (Sacramento Kings) i Stephen Curry (Golden State Warriors), którzy wyprzedzili go w głosowaniu na Rookie of the Year, też byliby do tego zdolni. Na razie się nie dowiemy, bo play-offy oglądają w telewizji.

Carlos Delfino występował w z Maciejem Lampem w Chimkach (czyli nawet nie w Eurolidze), gdzie został skuszony olbrzymimi zarobkami. W serii Bucks-Hawks dwukrotnie był bohaterem. W czwartym spotkaniu zdobył 22 punkty, w piątym trafił niezwykle istotną "trójką" w końcówce akcji przy wyniku 83:82 dla Bucks półtorej minuty przed końcem.

Ersan Ilyasova rok temu był zawodnikiem Regal FC Barcelona, lecz gdy przyszło do Final Four Euroligi to jego rola została poważnie ograniczona. Turek nr 2 (po Hedo Turkoglu) był już w Bucks kilka lat temu, ale wtedy jako młody chłopak radził sobie kiepsko. A teraz? O takim rezerwowym silnym skrzydłowym marzą w większości ekip NBA.


Andrew Boguta ze złamaną ręką nikt nie zapomniał, ale kto jeszcze pamięta, że przecież w składzie Bucks był (jest) superstrzelec Michael Redd, ale też doznał kontuzji? Niewiele osób. To chyba największe osiągnięcie Jenningsa i spółki.

Na temat pary Hawks - Bucks można różne rzeczy wyczytać - najmniej ciekawa, jedyna bez zespołów z szansami na mistrzostwo, nie jest sexy. Ale (jak do tej pory) jest najbardziej zaskakująca.
A dzisiaj Bucks: po prostu zróbcie to - wygrajcie i awansujcie!

wtorek, 27 kwietnia 2010

Play-off PLK: typowanie

Ruszają play-offy w PLK. Już dzisiaj ćwierćfinały, więc krótko i na temat - typowanie:

Asseco Prokom Gdynia - Energa Czarni Słupsk 3-0
Teoretycznie nie ma żadnych wątpliwości. Tym bardziej, że Czarni właśnie stracili dwóch graczy z pierwszej piątki (Tyrone Brazelton, Marcin Sroka). Z drugiej strony pamiętamy męczarnie Prokomu ze Stalą w ćwierćfinale rok temu. Czarni nie mają jednak tak dobrej w grze jeden na jeden pary obwodowych, jaką byli Krzysztof Szubarga i Brandun Hughes, którzy zrobili najwięcej szkód późniejszym mistrzom Polski.

Anwil Włocławek - Polonia Warszawa 3-0

Podobna sytuacja - zdecydowany faworyt kontra drużyna, w której niedawno "połamali się" dwaj podstawowi zawodnicy, czyli Mariusz Bacik i Josh Alexander. Chociaż wierzę, że Marcin Nowakowski sprawdzi się w starciu z Szubargą, to nie wierzę w jakikolwiek sukces Polonii.

Polpharma Starogard Gdański - AZS Koszalin 1-3

Rywalizacja z podtekstami (Mariusz Karol, Łukasz Wiśniewski, George Reese), która sprawi, że jedna z rewelacji rundy zasadniczej pozostanie poza czołową czwórką. Jeśli tylko Vladimir Tica będzie zdrów (by powalczyć z Patrickiem Okaforem), to stawiam na AZS. Polpharma będzie miała więcej problemów w defensywie np. Damian Kulig vs. Reese.

Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 3-2

Korciło mnie, żeby postawić na 3-0, po tym co pokazał Turów w meczach z Kotwicą Kołobrzeg w pre play-off. Ale po pierwsze Trefl to nie jest aż tak silny zespół, a po drugie tuż przed play-off miał różne kłopoty zdrowotne. Ciekawa będzie walka pod koszem Michaela Wrighta z Sauliusem Kuzminskasem. Podejrzewam, że Amerykanin znowu zrobi Litwinowi "kuku", tak jak to było np. podczas Meczu Gwiazd. Sam Wright serii nie wygra, więc wszystko zależy od jego "supporting cast" - Michale Chyliński pokaż na co cię stać.

sobota, 24 kwietnia 2010

Never underestimate Paul Pierce

Kto wykonał pierwszego zwycięskiego buzzer-beatera w tegorocznych play-offach NBA? LeBron James? Kobe Bryant? Kevin Durant? Carmelo Anthony? Nie.

Paul Pierce. W trzecim meczu Boston Celtics z Miami Heat Pierce pokazał swoją wyższość nad gwiazdą rywali Dwyanem Wadem. Chwilę wcześniej Wade spudłował (a na dodatek spadł na nogę rywala i nie wrócił już na boisko). Pierce nie pomylił się. Jeden prosty zwód i trafienie. Dorrell Wright nie miał szans. 100:98 dla Celtów.


Pierce (pseudonim The Truth czyli prawda) to jedna z gwiazd NBA z drugiego szeregu. Nie jest tak medialny jak James i Bryant, tak skuteczny jak Durant, tak efektowny jak Wade. Ale w przeciwieństwie do chociażby Jamesa ma już przecież tytuł mistrzowski z 2008 roku oraz tytuł MVP finałów. Jego statystyki nie są tak okazałe, jak kilku innych graczy na jego pozycji, bo przecież w składzie Celtics są aż trzy inne gwiazd - Kevin Garnett, Ray Allen oraz Rajon Rondo, którego od obecnego sezonu też możemy tak nazywać.

Boston nie jest w tym sezonie brany na poważnie jako kandydat do gry w finale, ale never underestimate the heart of a champion. W pierwszym meczu w połowie trzeciej kwarty Heat prowadzili 61:47 na wyjeździe. Czy ktoś wtedy przypuszczał, że po trzech meczach będzie 3-0?

Pamiętacie hasło z X-Files? The Truth is out there.

wtorek, 20 kwietnia 2010

LeBron jest byczy

Nie jestem fanem LeBrona Jamesa, denerwuje mnie jego siłowy i zbyt indywidualny styl gry, ale nie sposób nie docenić tego co zrobił Bykom z Chicago ostatniej nocy.



















Już wydawało się, że Bulls mogą wygrać z Cavaliers w Cleveland i wyrównać stan serii na 1-1, co byłoby dużą niespodzianką. I nagle w czwartej kwarcie przy wyniku bliskim LeBron wziął sprawy w swoje ręce.



















40 punktów, 8 zbiórek, 8 asyst. Skuteczność z gry 16/23. W czwartej kwarcie przy wyniku 96:93 cztery minuty przed końcem rzucił kolejnych 11 punktów dla Cavaliers i zrobiło się 107:98. Kawalerzyści wygrali ostatecznie 112:102.

Amazing.

A wczoraj chciałem napisać notkę pod tytułem "Który z niżej notowanych zespołów stać na niespodziankę w meczu numer 2?". Zdeaktualizowała się, bo w ostatnim meczu numer 1 Portland Trail Blazers pokazali, że po prostu mają jaja. Bez Brandona Roya popisowo ograli będących przecież w znakomitej formie pod koniec rundy zasadniczej Phoenix Suns. Ale co tam dla nich jedna kontuzja - wygrywali w tym sezonie mając zdecydowanie bardziej podziurawiony skład.

sobota, 17 kwietnia 2010

Typowanie NBA - dołączam!

Piotr Szeleszczuk i Michał Tomasik ze Sportandmore.pl zapoczątkowali zabawę w typowanie play-off NBA. Dołączyli Łukasz Cegliński i Michał Owczarek ze Sport.pl. Dołączam i ja.

Moje typy pod linkiem (jedno zastrzeżenie - w parze Suns - Blazers na potrzeby typowania daję ryzykowne 3:4, pod linkiem nie sprecyzowałem tego)

Typy przedstawicieli Sport.pl

Typy przedstawicieli Sportandmore.pl

Krótki wyciąg z "regulaminu" zamieszczonego przez Michała Owczarka:

"Zasady naszej rywalizacji są dziecinnie proste – trzy punkty za trafienie dokładnego wyniku serii, jeden za trafienie zwycięzcy. Bawimy się do końca sezonu, a wyniki będziemy publikować po zakończeniu każdej rundy rywalizacji."

piątek, 16 kwietnia 2010

Play-off NBA - 1. runda wg serca i rozumu

Wiosna, czyli najwspanialszy okres w życiu kibica koszykówki. Nadchodzą play-offy we wszystkich ligach, a przede wszystkim w NBA. Pierwsza runda zaczyna się już jutro.

Pisałem już dzisiaj o najlepszych w rundzie zasadniczej. Teraz czas na typowanie play-off - według serca i rozumu.

Wschód

1. Cleveland Cavaliers - 8. Chicago Bulls

Serce: Za Bulls. Kilka dni temu pisałem, że będę kibicował w play-off Toronto Raptors. Ale po kontuzji Chrisa Bosha w Kanadzie już mają wolne, a ich miejsce zajęli Bulls. To jeden powód. Drugi - pamięć o erze Jordana. Trzeci - nie jestem wielkim LeBronohaterem, ale wolałbym, żeby mu się noga powinęła...

Rozum: 4:3 dla Cavaliers. Bulls są na fali, a dobrze pamiętamy, jak w zeszłym roku z siódmego miejsca nastraszyli Boston Celtics. Myślę, że mogą wyrwać nawet jeden z dwóch pierwszych meczów na wyjeździe, a potem ... będzie ciekawie.

2. Orlando Magic - 7. Charlotte Bobcats

Serce: Za Magic. Powód jest prosty - Marcin Gortat. Jeśli tego mało, to mogę dołożyć do tego Air Canada Vince'a Cartera. Bobcats są fajną drużyną, ale nie aż tak fajną, by dla nich porzucić patriotyzm :-)

Rozum: 4:2 dla Magic. W rundzie zasadniczej mecze były wyrównane, a Bobcats mają aż czterech centrów (licząc DeSaganę Diopa) do obstawienia Dwighta Howarda, czyli ponad 20 fauli do wykorzystania. Stephen Jackson i Gerald Wallace tworzą niemal idealną parę shooter plus slasher. Boris Diaw dobrze broni przeciwko Rashardowi Lewisowi, a Magic wolno rozpędzają się w play-off (tak było rok temu). Nawet jeśli zacznie się od sensacji w Orlando, to potem Gortat i spółka powinni się przełamać.

3. Atlanta Hawks - 6. Milwaukee Bucks

Serce: Za Bucks. Pięć powodów tutaj. Teraz doszedł kolejny - pokażcie, że bez Andrew Boguta też potraficie wygrywać.

Rozum: 4:1 dla Hawks. Bez Boguta i z Kurtem Thomasem jako podstawowym środkowym - Al Horford i Josh Smith powinni kompletnie zdominować strefę podkoszową tym bardziej, że najczęściej wykorzystywaną przez Bucks "czwórką" jest Ersan Ilyasova, który woli biegać daleko od kosza.

4. Boston Celtics - 5. Miami Heat

Serce: W rozkroku :-) Ale jednak za Celtics. Bardzo polubiłem w tym sezonie Rajona Rondo, a poza tym oglądanie meczów z hali w Bostonie daje dodatkowe wrażenia. A poza tym Bulls muszą im się zrewanżować w 2. rundzie za play-offy 2009 ;-)

Rozum: 4:3 dla Celtics. Celtowie grają coraz gorzej i przegrywają u siebie np. z Houston Rockets. Mimo wszystko ich team spirit i bostońska duma w siódmym meczu powinny zwyciężyć. Chociaż jak sobie pomyślę, co Dwyane Wade zrobi z Rayem Allenem...

Zachód

1. Los Angeles Lakers - 8. Oklahoma City Thunder

Serce: Za Thunder. Nie mam nic przeciwko Lakers, ale Thunder - nowość, młodość, pasja. To się świetnie ogląda.

Rozum: 4:1 dla Lakers. Tam, gdzie Thunder mają teoretycznie największą przewagę (Kevin Durant), jest najlepszy obrońca Lakers, czyli Ron Artest. I chyba ważniejsze - jeśli Andrew Bynum wróci (a tak zapowiada) - rywalizacja na pozycji silnego skrzydłowego: Pau Gasol kontra Jeff Green.

2. Dallas Mavericks - 7. San Antonio Spurs

Serce: Chociaż ostatnio bardzo podobali mi się Spurs w trakcie meczu z Lakers w Los Angeles i mam olbrzymi szacunek dla Manu Ginobiliego i Tony'ego Parkera, to Tim Duncan jest trudny do zaakceptowania. Niech będzie, że minimalnie za Spurs.

Rozum: 4:3 dla Mavericks. To będzie niesamowita seria i każdy wynik jest możliwy. Jason Kidd kontra Tony Parker, Caron Butler kontra Manu Ginobili, Shawn Marion kontra Richard Jefferson, Dirk Nowitzki kontra Antonio McDyess, Brendan Haywood kontra Tim Duncan. Myślę, że dojdzie do siedmiu spotkań, a w ostatnim przeważy "clutchowatość" Dirka. W końcu mało kto umie tak trafiać w najważniejszych momentach.

3. Phoenix Suns - 6. Portland Trail Blazers

Serce: Najtrudniejszy wybór. Parę dni temu pisałem, że Blazers to jeden z moich zespołów na play-offy, ale po obejrzeniu trzech spotkań Suns jestem pod wrażeniem ich formy. Steve Nash to jedno, ale jego zmiennik Goran Dragić grał momentalnie nawet lepiej od Kanadyjczyka. Minimalnie jednak za Blazers.

Rozum: 4:3 dla ? Brandon Roy ma opuścić całą serię z powodu kontuzji kolana, ale może jeśli dojdzie do siódmego meczu, to zdąży wrócić. To tylko gdybanie, a na razie Rudy Fernandez (który narzekał jakiś czas temu, że dostaje mało minut i myślał o Europie) musi "założyć buty Roya" i pokazać, co potrafi. Obawiam się, że na razie te buty są "trochę" za duże... Z drugiej strony - bez Roya Blazers dwa miesiące temu wygrali w Phoenix. I nie mieli wtedy jeszcze Marcusa Camby'ego, który może być ważnym defensorem przeciwko Amare Stoudemire'owi. O ile Blazers zdecydują się na taki manewr w kryciu. Obstawiam siedem meczów i ... wytypuję wynik ostatniego, gdy do niego dojdzie.

4. Denver Nuggets - 5. Utah Jazz

Serce: Nie przepadam ani za Nuggets (Chauncey Billups blee), ani za Jazz, ale z dwojga złego wybiorę jednak Utah. Mój ojciec, który kilkanaście lat temu przekonywał mnie do Karla Malone'a kosztem Michaela Jordana będzie dumny, jeśli to przeczyta!

Rozum: 4:3 dla Nuggets. Nie lubię Billupsa, ale on i Carmelo Anthony to dwóch gości, którzy będą wiedzieli, co zrobić z piłką w decydujących chwilach. Czy Jazz mają kogoś takiego? Czy Deron Williams podoła? I don't think so...

NBA Regular Season - najlepsi

Zaledwie przedwczoraj zakończyła się runda zasadnicza NBA, a już jutro startują play-offy. Czasu na podsumowania i zapowiedzi jest niewiele, więc ... zaczynamy. Najpierw najlepsi w regular season.

Na PolskiKosz.pl świetny (i kontrowersyjny) dwuczęściowy tekst na ten temat popełnił Witek Piątkowski (Część I i Część II). A tak to widzi ESPN. Po rundzie zasadniczej powstał jeszcze ten tekst oraz zestawienie najbardziej pamiętnych momentów tego sezonu. Ja będę bardziej skondensowany niż Witek.

MVP - LeBron James (Cleveland Cavaliers)

Ktoś ma jakieś wątpliwości? Można go nie lubić, nie znosić, nie cierpieć, nawet nienawidzić, nie darzyć szacunkiem i ... wymyślcie sobie inne określenia. Ale nie można nie dostrzegać jego olbrzymich umiejętności. Momentami gra niemal jak maszyna z innego świata.

Coach of the Year - Scott Skiles (Milwaukee Bucks)

Twoja największa gwiazda (Michael Redd) traci prawie cały sezon z powodu kontuzji. Główne role muszą odgrywać zawodnicy, którzy w ubiegłym sezonie grali (Brandon Jennings, Carlos Delfino, Ersan Ilyasova) w Europie i wcale nie byli na szczycie. Co z tego wynika? Bilans 12-70? Nie, pewny awans do play-off. A byłoby pewnie piąte miejsce, gdyby nie koszmarna kontuzja Andrew Boguta.

Rookie of the Year - Tyreke Evans (Sacramento Kings)

Jennings był niesamowity na początku, Stephen Curry w drugiej części sezonu. Evans był świetny przez cały rok. Statystyki ponad 20 punktów plus ponad 5 asyst plus ponad 5 zbiórek miało niewielu graczy w historii.

Sixth Man of the Year - Jamal Crawford (Atlanta Hawks)

Tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Crawford był zagadką i ryzykiem (taki szaleniec jako rezerwowy w silnej drużynie?), a sprawdził się znakomicie. Jest drugim strzelcem Hawks, często przebywa na parkiecie w najważniejszych momentach meczu. To jeden z pozornych rezerwowych, do których należy też np. Manu Ginobili. Ale technicznie rzecz biorąc kwalifikuje się do tej nagrody.

Defensive Player of the Year - Ron Artest (Los Angeles Lakers)

To taka ulepszona (bo umie grać także w ataku) wersja Bruce'a Bowena. Czasami jest trochę "dirty" i stosuje brzydkie sztuczki, ale to sprawia, że rywale nie lubią przeciwko niemu grać. Dobry plaster, którego na dodatek przeciwnik się boi - czego chcieć więcej?

Most Improved Player - Kevin Durant (Oklahoma City Thunder)

Tutaj miałem twardy orzech do zgryzienia. Jest Aaron Brooks, który stał się liderem Houston Rockets wychodząc z drugiego szeregu. Jest Kevin Durant, który z roli dobrego gracza w słabej ekipie przeobraził się w jedną z pięciu największych gwiazd ligi prowadząc swoją ekipę do play-offów. Jest Joakim Noah, który awansował do czołówki najlepszych środkowych i najlepiej zbierajacych. Jest George Hill, który świetnie zastąpił Tony'ego Parkera, gdy ten doznał kontuzji. Ja stawiam na Duranta, bo awans na ten najwyższy szczebel w lidze to piekielnie trudna sprawa i niewielu się to udaje.

General Manager of the Year - Danny Ferry (Cleveland Cavaliers)

Pozyskanie superstara Antawna Jamisona za ... nic (bo Żydrunas Ilgauskas już do Cleveland wrócił) to majstersztyk.

All NBA Starting Five - Steve Nash (Phoenix Suns), Kobe Bryant (Los Angeles Lakers), LeBron James (Cleveland Cavaliers), Kevin Durant (Oklahoma City Thunder), Dwight Howard (Orlando Magic)

Zrezygnowałem z silnego skrzydłowego, bo pomięcie Jamesa lub Duranta byłoby nie lada grzechem. Nash jako rozgrywający, bo mimo wieku wciąż "zjada" całą młodzież w lidze. Dlaczego Bryant a nie Wade? Choćby za niezliczoną ilość buzzer-beaterów, bez których na Zachodzie Lakers mieliby nie pierwszy, a ósmy bilans.

All NBA Second Five - Rajon Rondo (Boston Celtics), Dwyane Wade (Miami Heat), Carmelo Anthony (Denver Nuggets), Dirk Nowitzki (Dallas Mavericks), Tim Duncan (San Antonio Spurs)

Trochę kontrowersji nie zaszkodzi. Przyznaję, że typ Rondo to może subiektywne spojrzenie, ale jeśli facet mając trzech All-Starów w drużynie w młodym wieku sam staje się All-Starem to jest niesamowite. . Wade, Anthony, Nowitzki - bez wątpliwości. Duncan - co głupi brzmi przy takim graczu - trochę z braku laku, bo większość wyróżniających się środkowych grała w słabych zespołach.

All NBA Third Five - Deron Williams (Utah Jazz), Joe Johnson (Atlanta Hawks), Stephen Jackson (Golden State Warriors/Charlotte Bobcats), Chris Bosh (Toronto Raptors), Amare Stoudemire (Phoenix Suns)

Znowu trochę kontrowersji. Pozycja Williamsa (skoro nie było go wcześniej) nie podlega raczej dyskusji. Johnson i Jackson mogą być dla was zaskoczeniem czytając to zestawienie, ale zastanówcie się - kto w zamian? Johnson jako twarz coraz lepszych Hawks, a Jackson za znakomite wkomponowanie się w Bobcats i pokazanie, że faktycznie zasługuje na grę w play-off (o czym mówił od początku sezonu). Bosh zasługuje na to miejsce, bo gdyby nie jego kontuzja, to Raptors byliby w play-off. Stoudemire jako fałszywy środkowy, bo jeśli poszukamy typowego to do wyboru będą Andrew Bogut, Brook Lopez, Chris Kaman, a z tych co znaleźli się w play-off (albo w jego okolicach): Al Horford, Nene, Kendrick Perkins :-)

To by było na tyle. Czas zastanowić się nad play-off.

sobota, 10 kwietnia 2010

Barca - Real 7:1

Real Madryt udowadnia, że nie wystarczy zainwestować wielkich pieniędzy, ściągnąć kilka gwiazd i uznanego trenera, by nagle osiągać sukcesy. Brzmi jak banał? Ale to prawda. Najlepszy dowód: w tym sezonie już po raz ósmy zmierzył się z odwiecznym rywalem Regal FC Barceloną i przegrał siódme spotkanie.

Na początku było 86:82 w Supercopa po bardzo zaciętym meczu, potem dwie deklasacje: 80:61 w Pucharze Króla, 79:57 w lidze. W ćwierćfinale Euroligi Real zdołał wygrać w Barcelonie i remisował po dwóch spotkaniach, ale potem u siebie okazał się dwukrotnie gorszy, podobnie jak dzisiaj (73:78) w kolejnym meczu ligowym. Małe punkty w całym sezonie +67 na korzyść Barcelony. To nie są przypadkowe wygrane po spotkaniach, w których decydowały szczegóły. To wyraźna przewaga.

Barcelonę od Realu różni przede wszystkim jedno: sposób budowy składu przed sezonem. W Katalonii zakupiono pięciu nowych graczy, którzy spełniają ważne role (m.in. Ricky Rubio, Pete Mickeal - dolne zdjęcie, Erazem Lorbek), ale większość stanowią koszykarze, którzy grają od kilku lat razem z Juanem Carlosem Navarro (górne zdjęcie, oba z ACB.com) na czele. Na dodatek trener Xavi Pascual nie jest na tym stanowisko debiutantem. W Kastylii było odwrotnie - "starzy" (Sergio Llull, Louis Bullock, Felipe Reyes) byli w zdecydowanej mniejszości, a nowych twarzy szukano jeszcze w trakcie rozgrywek (Ante Tomić, Marko Jarić, kilka dni temu myślano przecieź o Qyntelu Woodsie, a zdecydowano się na Morrisa Almonda). Trener Ettore Messina to wielka światowa klasa, lecz w ciągu kilku miesięcy nie był w stanie zrobić z grupy świetnych graczy drużyny. Real i Barcę czeka jeszcze prawdopodobnie (chociaż ja wolałbym, żeby dostała się Caja Laboral Vitoria) rywalizacja w finale ligi hiszpańskiej, ale nie przypuszczam, by nagle Królewscy zdołali znaleźć sposób tego przeciwnika.

Czy kibice Realu mogą liczyć, że - jeśli nie będzie nerwowych ruchów i zwolnienia trenera - Messina w przyszłym sezonie osiagnie lepsze wyniki? Włoch grał w Eurolidze wcześniej z trzema innymi ekipami i debiuty miał świetne. Z Virtusem Bolonia w 2001 roku i CSKA Moskwa w 2006 wygrał całe rozgrywki, z Benettonem Treviso w 2003 był w finale (przegrywając z ... Barceloną). Problemy pojawiały się później, gdy trzeba było utrzymać się na topie... Teraz będzie w zupełnie innej sytuacji.

piątek, 9 kwietnia 2010

Real i Barca a sprawa polska

Jutro starcie dwóch najlepszych zespołow hiszpańskiej ekstraklasy - Regal FC Barcelony i Realu Madryt. Co ma wspólnego ten mecz z polską ligą? Wbrew pozorom trochę ma.

Wczoraj pojawiła się informacja, że Real widziałby u siebie Qyntela Woodsa, gwiazdę Asseco Prokomu Gdynia. Królewscy (według gazety As) chcą zatrudnić Amerykanina jeszcze w tym sezonie przed fazą play-off. Szukają wzmocnień, by powalczyć o mistrzostwo kraju. Ich głównym rywalem będzie właśnie zespół z Barcelony, z którym Real grał niedawno w ćwierćfinale Euroligi. Przegrał 1-3, a jednym z bohaterów serii był Pete Mickeal, niski skrzydłowy, który swoją przygodę z europejską koszykówką zaczynał od ... epizodu w Unii Tarnów.

Trener Realu Ettore Messina dzięki tej rywalizacji wreszcie zauważył, że jego naszpikowany gwiazdami skład ma jedną dziurę - brak typowego niskiego skrzydłowego. Nie jest nim ani Marko Jarić, ani Rimantas Kaukenas, ani Travis Hansen, ani Novica Velicković i raczej nie Sergi Vidal, który zresztą ostatnio gra mało albo wcale.

W Prokomie twierdzą, że na razie żadna oferta w sprawie Woodsa nie wpłynęła, a jeśli wpłynie?  W tym klubie akurat potrafią ulegać namowom europejskich potentatów. Dogadali się przecież w przeszłości z CSKA Moskwa w sprawie Thomasa Van Den Spiegela.

Jeśli w sobotę (o 20 retransmisja na Polsacie Sport Extra) znowu Mickeal będzie jednym z katów Realu, to w Madrycie mogą w końcu zdecydować się na propozycję dla Prokomu. A wtedy Prokom może się zgodzić, a wtedy walka o tytuł mistrza Polski może być jeszcze ciekawsza... Uff, zapędziłem się trochę :-) Ale na wszelki wypadek kibice Prokomu powinni tego dnia kibicować Realowi.

Zgadnijcie za kim ja będę?




(po edycji):

Wpis powstał, a godzinę później pojawiła się taka informacja - Morris Almond w Realu. Czyli Prokom ma spokój. Ale mecz Realu z Barcą nadal jest wart obejrzenia!

niedziela, 4 kwietnia 2010

Komu kibicować w play-off NBA?

Co roku w życiu wielu kibiców NBA nadchodzi przykry moment. Ich drużyna przeżywa kryzys, o udziale w play-off może sobie pomarzyć, a zbliża się najważniejsza część sezonu. I wtedy powstaje pytanie - komu kibicować w play-off?

Ja od pewnego czasu "poszukuję" zespołu na play-off, bo Philadelphia 76ers są już niestety za burtą. To wpis skierowany do fanów Minnesota Timberwolves, Indiana Pacers, New York Knicks, a przede wszystkim powinni go przeczytać sympatycy Detroit Pistons, którzy w takiej sytuacji są po raz pierwszy od dziesięciu lat.

Można zacząć od zwrócenia się do najprostszej opcji, czyli Orlando Magic. Najprostszej, bo gra tam jedyny Polak w NBA Marcin Gortat. Osobiście nie przepadam jednak za stylem gry Magików, a przede wszystkim Dwighta Howarda. Nie odpowiadał mi, gdy nie było tam Gortata, nie odpowiada i teraz. Oczywiście w ubiegłorocznym finale Konferencji Wschodniej czy finale NBA byłem całym sercem za Magic, ale wcześniej, gdy grali z 76ers - niekoniecznie.

Pominąłem w swoich rozważaniach drużynę z Florydy i po ostrej selekcji przy użyciu różnych czynników (od pozostałości po starej rywalizacji Bulls-Jazz przez mityczną mimozowatość Tima Duncana do wkurzającego forowania w notowaniach Top 10 Josha Smitha) na placu boju w obu konferencjach pozostały po dwie ekipy. Na Wschodzie to Milwaukee Bucks i Toronto Raptors, na Zachodzie Oklahoma City Thunder i Portland Trail Blazers. Ryzykowne, bo może się okazać, że już po pierwszej rundzie (odpukać!) będę szukał od nowa. Ale co tam - oto powody mniej i bardziej poważne.

Dlaczego Bucks?

1. Bo mają niesamowitego i jednocześnie "bezczelnego" pierwszoroczniaka Brandona Jenningsa, który przypomina trochę młodego Allena Iversona i robi takie rzeczy:


2. Bo są zespołem dla każdego - mogą wystawić naprawdę silną piątkę złożoną z graczy z pięciu kontynentów: Jennings/Luke Ridnour (USA, Ameryka Północna), Carlos Delfino (Argentyna, Ameryka Południowa), Luc Richard Mbah a Moute (Kamerun, Afryka), Ersan Ilyasova (Turcja, Europa), Andrew Bogut (Australia, Oceania). Tylko jeden inny zespół w całej NBA może pozwolić sobie na taki manewr (zagadka - który? Dla ułatwienia dodam, że nie gra w play-off). Gdyby nie oddanie Yi Jianliana do New Jersey Nets, to mielibyśmy w składzie przedstawicieli wszystkich kontynentów.

3. Bo zawsze podziwiałem miękką kiść Carlosa Delfino.

4. Bo udało im się rozegrać świetny sezon, mimo że ich potencjalny - przed rozpoczęciem rozgrywek - lider Michael Redd wystąpił tylko w 18 spotkaniach.

5. Bo "odgrzali" Jerry'ego Stackhouse'a, jednego z fajniejszych graczy z czasów, gdy zaczynałem przygodę z NBA. Na dodatek zawodnika wybranego w drafcie przez 76ers.

(edit - punkt 2 nieaktualny, Andrew Bogut zlamał rękę)
Dlaczego Raptors?

1. Bo bardzo lubię Chrisa Bosha (i jego telewizję), a drugi punkt mógłby brzmieć "i Jose Manuel Calderona też", ale lepiej zawrzeć to w jednym punkcie.

2. Bo jest tam Hedo Turkoglu, który musi mi jakoś odpłacić za odejście z Orlando kilkanaście dni po tym, jak zakupiłem jego koszulkę w barwach Magic.

3. Bo zawsze ceniłem podkoszową waleczność Reggiego Evansa. Nie tylko dlatego, że wcześniej grał w 76ers. A poza tym ma bardzo fajną bródkę (fot. nba.com).


















4. Bo jeśli Raptors nie pokażą w tym sezonie, że stać ich na postęp i dobre wyniki w play-off, to latem Bosh może zmienić klub, a tego bym nie chciał.

5. Bo Sonny Weems i DeMar DeRozan to najlepsza para dunkerów występująca w jednym klubie.



Dlaczego Thunder?

1. Bo grają szybko, fajnie i efektownie. Jak napisał parę tygodni temu ESPN - "grupa zawodowców grająca z pasją koszykarzy akademickich".

2. Bo Kevin Durant musi zabrać LeBronowi Jamesowi tytuł króla strzelców tego sezonu (co oczywiście ma niewiele wspólnego z play-offami).

3. Bo umieli wykorzystać Kongijczyka Serge'a Ibakę lepiej niż trenerzy z hiszpańskiego Ricoh Manresa. Poza tym Ibaka robi takie rzeczy.

4. Bo to powiew świeżości i nowe twarze w play-off. A ja jestem jednym z tych gości, który lubi nowości.

5. Bo w składzie jest bardzo sympatyczny Nenad Krstić, który wynajmuje dom od Macieja Lampego, a to zawsze jakiś patriotyczny powód przemawiający za Thunder.

Dlaczego Blazers?

1. Bo Rudy Fernandez powinien być w finale ubiegłorocznego konkursu wsadów NBA i do tej pory mi go szkoda.


2. Bo Marta, siostra Rudy'ego gra w Wiśle Kraków - kolejny powód patriotyczny.

3. Bo mieli w tym sezonie plagę kontuzji, ale poradzili sobie z tym, a taka heroiczna postawa zawsze zasługuje na uznanie.

4. Bo Brandon Roy to jedna z najbardziej niedocenianych gwiazd w całej NBA.

5. Bo przyzwyczaiłem się do kibicowania Andre Millerowi w play-off. W końcu wcześniej występował w 76ers.