piątek, 16 kwietnia 2010

NBA Regular Season - najlepsi

Zaledwie przedwczoraj zakończyła się runda zasadnicza NBA, a już jutro startują play-offy. Czasu na podsumowania i zapowiedzi jest niewiele, więc ... zaczynamy. Najpierw najlepsi w regular season.

Na PolskiKosz.pl świetny (i kontrowersyjny) dwuczęściowy tekst na ten temat popełnił Witek Piątkowski (Część I i Część II). A tak to widzi ESPN. Po rundzie zasadniczej powstał jeszcze ten tekst oraz zestawienie najbardziej pamiętnych momentów tego sezonu. Ja będę bardziej skondensowany niż Witek.

MVP - LeBron James (Cleveland Cavaliers)

Ktoś ma jakieś wątpliwości? Można go nie lubić, nie znosić, nie cierpieć, nawet nienawidzić, nie darzyć szacunkiem i ... wymyślcie sobie inne określenia. Ale nie można nie dostrzegać jego olbrzymich umiejętności. Momentami gra niemal jak maszyna z innego świata.

Coach of the Year - Scott Skiles (Milwaukee Bucks)

Twoja największa gwiazda (Michael Redd) traci prawie cały sezon z powodu kontuzji. Główne role muszą odgrywać zawodnicy, którzy w ubiegłym sezonie grali (Brandon Jennings, Carlos Delfino, Ersan Ilyasova) w Europie i wcale nie byli na szczycie. Co z tego wynika? Bilans 12-70? Nie, pewny awans do play-off. A byłoby pewnie piąte miejsce, gdyby nie koszmarna kontuzja Andrew Boguta.

Rookie of the Year - Tyreke Evans (Sacramento Kings)

Jennings był niesamowity na początku, Stephen Curry w drugiej części sezonu. Evans był świetny przez cały rok. Statystyki ponad 20 punktów plus ponad 5 asyst plus ponad 5 zbiórek miało niewielu graczy w historii.

Sixth Man of the Year - Jamal Crawford (Atlanta Hawks)

Tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Crawford był zagadką i ryzykiem (taki szaleniec jako rezerwowy w silnej drużynie?), a sprawdził się znakomicie. Jest drugim strzelcem Hawks, często przebywa na parkiecie w najważniejszych momentach meczu. To jeden z pozornych rezerwowych, do których należy też np. Manu Ginobili. Ale technicznie rzecz biorąc kwalifikuje się do tej nagrody.

Defensive Player of the Year - Ron Artest (Los Angeles Lakers)

To taka ulepszona (bo umie grać także w ataku) wersja Bruce'a Bowena. Czasami jest trochę "dirty" i stosuje brzydkie sztuczki, ale to sprawia, że rywale nie lubią przeciwko niemu grać. Dobry plaster, którego na dodatek przeciwnik się boi - czego chcieć więcej?

Most Improved Player - Kevin Durant (Oklahoma City Thunder)

Tutaj miałem twardy orzech do zgryzienia. Jest Aaron Brooks, który stał się liderem Houston Rockets wychodząc z drugiego szeregu. Jest Kevin Durant, który z roli dobrego gracza w słabej ekipie przeobraził się w jedną z pięciu największych gwiazd ligi prowadząc swoją ekipę do play-offów. Jest Joakim Noah, który awansował do czołówki najlepszych środkowych i najlepiej zbierajacych. Jest George Hill, który świetnie zastąpił Tony'ego Parkera, gdy ten doznał kontuzji. Ja stawiam na Duranta, bo awans na ten najwyższy szczebel w lidze to piekielnie trudna sprawa i niewielu się to udaje.

General Manager of the Year - Danny Ferry (Cleveland Cavaliers)

Pozyskanie superstara Antawna Jamisona za ... nic (bo Żydrunas Ilgauskas już do Cleveland wrócił) to majstersztyk.

All NBA Starting Five - Steve Nash (Phoenix Suns), Kobe Bryant (Los Angeles Lakers), LeBron James (Cleveland Cavaliers), Kevin Durant (Oklahoma City Thunder), Dwight Howard (Orlando Magic)

Zrezygnowałem z silnego skrzydłowego, bo pomięcie Jamesa lub Duranta byłoby nie lada grzechem. Nash jako rozgrywający, bo mimo wieku wciąż "zjada" całą młodzież w lidze. Dlaczego Bryant a nie Wade? Choćby za niezliczoną ilość buzzer-beaterów, bez których na Zachodzie Lakers mieliby nie pierwszy, a ósmy bilans.

All NBA Second Five - Rajon Rondo (Boston Celtics), Dwyane Wade (Miami Heat), Carmelo Anthony (Denver Nuggets), Dirk Nowitzki (Dallas Mavericks), Tim Duncan (San Antonio Spurs)

Trochę kontrowersji nie zaszkodzi. Przyznaję, że typ Rondo to może subiektywne spojrzenie, ale jeśli facet mając trzech All-Starów w drużynie w młodym wieku sam staje się All-Starem to jest niesamowite. . Wade, Anthony, Nowitzki - bez wątpliwości. Duncan - co głupi brzmi przy takim graczu - trochę z braku laku, bo większość wyróżniających się środkowych grała w słabych zespołach.

All NBA Third Five - Deron Williams (Utah Jazz), Joe Johnson (Atlanta Hawks), Stephen Jackson (Golden State Warriors/Charlotte Bobcats), Chris Bosh (Toronto Raptors), Amare Stoudemire (Phoenix Suns)

Znowu trochę kontrowersji. Pozycja Williamsa (skoro nie było go wcześniej) nie podlega raczej dyskusji. Johnson i Jackson mogą być dla was zaskoczeniem czytając to zestawienie, ale zastanówcie się - kto w zamian? Johnson jako twarz coraz lepszych Hawks, a Jackson za znakomite wkomponowanie się w Bobcats i pokazanie, że faktycznie zasługuje na grę w play-off (o czym mówił od początku sezonu). Bosh zasługuje na to miejsce, bo gdyby nie jego kontuzja, to Raptors byliby w play-off. Stoudemire jako fałszywy środkowy, bo jeśli poszukamy typowego to do wyboru będą Andrew Bogut, Brook Lopez, Chris Kaman, a z tych co znaleźli się w play-off (albo w jego okolicach): Al Horford, Nene, Kendrick Perkins :-)

To by było na tyle. Czas zastanowić się nad play-off.

Brak komentarzy: