sobota, 24 kwietnia 2010

Never underestimate Paul Pierce

Kto wykonał pierwszego zwycięskiego buzzer-beatera w tegorocznych play-offach NBA? LeBron James? Kobe Bryant? Kevin Durant? Carmelo Anthony? Nie.

Paul Pierce. W trzecim meczu Boston Celtics z Miami Heat Pierce pokazał swoją wyższość nad gwiazdą rywali Dwyanem Wadem. Chwilę wcześniej Wade spudłował (a na dodatek spadł na nogę rywala i nie wrócił już na boisko). Pierce nie pomylił się. Jeden prosty zwód i trafienie. Dorrell Wright nie miał szans. 100:98 dla Celtów.


Pierce (pseudonim The Truth czyli prawda) to jedna z gwiazd NBA z drugiego szeregu. Nie jest tak medialny jak James i Bryant, tak skuteczny jak Durant, tak efektowny jak Wade. Ale w przeciwieństwie do chociażby Jamesa ma już przecież tytuł mistrzowski z 2008 roku oraz tytuł MVP finałów. Jego statystyki nie są tak okazałe, jak kilku innych graczy na jego pozycji, bo przecież w składzie Celtics są aż trzy inne gwiazd - Kevin Garnett, Ray Allen oraz Rajon Rondo, którego od obecnego sezonu też możemy tak nazywać.

Boston nie jest w tym sezonie brany na poważnie jako kandydat do gry w finale, ale never underestimate the heart of a champion. W pierwszym meczu w połowie trzeciej kwarty Heat prowadzili 61:47 na wyjeździe. Czy ktoś wtedy przypuszczał, że po trzech meczach będzie 3-0?

Pamiętacie hasło z X-Files? The Truth is out there.

Brak komentarzy: