Real Madryt udowadnia, że nie wystarczy zainwestować wielkich pieniędzy, ściągnąć kilka gwiazd i uznanego trenera, by nagle osiągać sukcesy. Brzmi jak banał? Ale to prawda. Najlepszy dowód: w tym sezonie już po raz ósmy zmierzył się z odwiecznym rywalem Regal FC Barceloną i przegrał siódme spotkanie.
Na początku było 86:82 w Supercopa po bardzo zaciętym meczu, potem dwie deklasacje: 80:61 w Pucharze Króla, 79:57 w lidze. W ćwierćfinale Euroligi Real zdołał wygrać w Barcelonie i remisował po dwóch spotkaniach, ale potem u siebie okazał się dwukrotnie gorszy, podobnie jak dzisiaj (73:78) w kolejnym meczu ligowym. Małe punkty w całym sezonie +67 na korzyść Barcelony. To nie są przypadkowe wygrane po spotkaniach, w których decydowały szczegóły. To wyraźna przewaga.
Barcelonę od Realu różni przede wszystkim jedno: sposób budowy składu przed sezonem. W Katalonii zakupiono pięciu nowych graczy, którzy spełniają ważne role (m.in. Ricky Rubio, Pete Mickeal - dolne zdjęcie, Erazem Lorbek), ale większość stanowią koszykarze, którzy grają od kilku lat razem z Juanem Carlosem Navarro (górne zdjęcie, oba z ACB.com) na czele. Na dodatek trener Xavi Pascual nie jest na tym stanowisko debiutantem. W Kastylii było odwrotnie - "starzy" (Sergio Llull, Louis Bullock, Felipe Reyes) byli w zdecydowanej mniejszości, a nowych twarzy szukano jeszcze w trakcie rozgrywek (Ante Tomić, Marko Jarić, kilka dni temu myślano przecieź o Qyntelu Woodsie, a zdecydowano się na Morrisa Almonda). Trener Ettore Messina to wielka światowa klasa, lecz w ciągu kilku miesięcy nie był w stanie zrobić z grupy świetnych graczy drużyny. Real i Barcę czeka jeszcze prawdopodobnie (chociaż ja wolałbym, żeby dostała się Caja Laboral Vitoria) rywalizacja w finale ligi hiszpańskiej, ale nie przypuszczam, by nagle Królewscy zdołali znaleźć sposób tego przeciwnika.
Czy kibice Realu mogą liczyć, że - jeśli nie będzie nerwowych ruchów i zwolnienia trenera - Messina w przyszłym sezonie osiagnie lepsze wyniki? Włoch grał w Eurolidze wcześniej z trzema innymi ekipami i debiuty miał świetne. Z Virtusem Bolonia w 2001 roku i CSKA Moskwa w 2006 wygrał całe rozgrywki, z Benettonem Treviso w 2003 był w finale (przegrywając z ... Barceloną). Problemy pojawiały się później, gdy trzeba było utrzymać się na topie... Teraz będzie w zupełnie innej sytuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz