Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chris Paul. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chris Paul. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 maja 2011

All NBA Playoffs Team po pierwszej rundzie

I tradycyjnie zgubiło mnie lenistwo+brak czasu+1000 innych pomysłów. Ładnie ruszyłem z "projektem" All NBA Playoffs Team, ale po dwóch seriach spotkań powstała dziura. Nadrobimy ją teraz po całej pierwszej rundzie. Będzie (chyba) łatwiej.

Chris Paul, Derrick Rose, Kevin Durant, Dirk Nowitzki, Dwight Howard

Dziwnie to wygląda, że wskazałem dwóch graczy, którzy już odpadli, ale cóż... Paul wcale nie zawiódł, a wręcz przeciwnie - przeciętny, młody skład Hornets poprowadził do aż dwóch wygranych z obrońcami tytułu Lakers. 22 pkt, 11.5 asysty, 6.7 zbiórki, 183 cm wzrostu. Niesamowite. Howard? Po pierwsze zawiesił sobie za wysoko poprzeczkę dwoma fantastycznymi meczami w Orlando na początku rywalizacji. Potem był świetny, ale nie aż tak bardzo i mieliśmy mały niedosyt po meczach typu 29/17 czy 25/15. Chciałbym takie niedosyty przez cały sezon. Jedyny jego naprawdę przeciętny mecz to 8 pkt i 8 zbiórek w piątym spotkaniu. Tyle tylko, że Magic wygrali wtedy aż 101:76, więc nie miało to większego znaczenia. Wszystkim wychodziło wszystko, Dwight nie był potrzebny.

Rose i Nowitzki to niby tzw. no-brainery, chociaż przez chwilę miałem drobną wątpliwość, czy nie docenić Raya Allena i jego 22 pkt na mecz przy 65% za 3 i 100% z wolnych...

Durant? Jeśli tylko Russell Westbrook nie miał nagle ochoty zostać bohaterem, to KD nie zawodził. Trafiał w decydujących momentach, Thunder wygrywali. Dwa razy więcej niż 40 pkt. Król strzelców pełną gębą.

Second Team: Rajon Rondo, Ray Allen, LeBron James, Zach Randolph, Andrew Bynum

Zacznijmy od końca - niewielu środkowych grało ponadprzeciętnie w pierwszej rundzie. Własciwie tylko Howard, Bynum i Marc Gasol. Bynum był dla podkoszowych Hornets podkoszowym niszczycielem i nic mnie nie obchodzi, że Emeka Okafor okazał się miękki, Aaron Gray jest przerośniętym klockiem, a Carl Landry ma 150 cm w kapeluszu.

Zach Randolph? Wpiszcie na youtubie "Spurs Grizzlies game 6" i wszystko jasne. Decydujące starcie, a tu 16 pkt w ostatniej kwarcie przeciwko Timowi Duncanowi i Antonio McDyessowi.

Ray Allen - patrz wyżej. Rajon Rondo - może to przesada wyróżniać dwóch zawodników za serię wygraną 4-0, ale Rondo właściwie w każdym meczu robił to co należało. A to "skatował" Toneya Douglasa penetracjami, a to oddawał piłki na obwód do hot-hand-Raya, a to rzucił kilka celnych jumperków z półdystansu.

LBJ - z jednej strony dobrze pilnowany przez Andre Iguodalę, momentami bardzo nieskuteczny, wolno się rozkręcający. Ale z drugiej strony statystyki na poziomie 24/10/6 plus przez większość czasu praktycznie wyłączony z gry w ataku Iguodala.

All NBA Playoffs Losers Team

Mike Bibby, Landry Fields, Wilson Chandler, DeJuan Blair, Nenad Krstić

Tu sprawa nie była łatwa. Dawać ciała przez 4-5-6 spotkań to nie jest proste zadanie.

Bibby - Heat na razie mogą mu wybaczyć, bo grali tylko (i piszę to z bólem serca) z 76ers. Ale z silniejszym przeciwnikiem taka postawa Bibby'ego to może być problem. Nie broni, nie trafia rzutów z czystych pozycji, nie podaje, jest bezproduktywny.

Fields - uuuuuuu. Nadspodziewanie dobra runda zasadnicza (średnio 10 pkt, 6 zbiórek) rozbudziła duże nadzieje wobec wybranego w drugiej rundzie draftu gracza, ale w play-offach zagrał na miarę swojego draftowego numeru 39. Albo jeszcze gorzej. W sumie 7 punktów, 20% z gry, 5 zbiórek, 5 asyst, I wszystko jako starter.

Chandler - Nuggets mają równy skład i wielu graczy zdolnych zdobyć powyżej 20 punktów, więc łatwo jest ukryć swój słabszy dzień. Ale Chandler nie miał słabszego dnia tylko po prostu zniknął na półtora tygodnia. Najwyraźniej przysłał swojego nieporadnego brata bliźniaka i wrócił dopiero na ostatni mecz serii z Thunder. Za mało.

Blair - a to dopiero zaskoczenie, bo przecież jeszcze niedawno był pewnym graczem pierwszej piątki Spurs. Tymczasem w serii z Grizzlies "wreszcie" jego wzrost stał się przeszkodą. Pod koniec serii z rotacji wygryzł go nawet Tiago Splitter. Doceniam Brazylijczyka, ale z punktu widzenia Blaira: auć!

Krstić - właściwie powtórzę sie z poprzedniego wpisu, bo niewiele się zmieniło. Pod koniec regular season pierwszopiątkowy center, teraz przyspawany do ławki rezerwowych, mało użyteczny i apatyczny w swoich epizodach. Jeśli nie wróci Shaq O'Neal, to będzie bardzo potrzebny przeciwko Heat. Ale to temat na inny wpis...

P.S.
Następny ANPT gdzieś w połowie półfinałów konferencji. Ale chyba zrobię tak, że będzie dotyczył tylko drugiej rundy. W innym wypadku Chandler, Fields, Howard i Paul nigdy z tej listy nie znikną.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

All NBA Playoffs Team po meczach nr 1

Pierwsza odsłona pierwszej rundy NBA Playoffs była ekscytująca jak nigdy (wyniki, staty i recapy są tutaj i tutaj). Kto nas zaskoczył, kto nas zawiódł, kto był najlepszy, a o kogo możemy zapytać “yyy, a on grał”? Wybieranie All Playoffs Teams po dwóch dniach to ryzykowny pomysł, ale w sumie kto nam broni? :) Przyznaję, że pierwszy wpadł na to na Twitterze Maciek Kwiatkowski, lecz nie przy wszystkich nazwiskach byliśmy zgodni.

Kto jest na razie na topie?

Chris Paul (New Orleans Hornets), Derrick Rose (Chicago Bulls), Kevin Durant (Oklahoma City Thunder), Dirk Nowitzki (Dallas Mavericks), Dwight Howard (Orlando Magic)

Kolejno 33, 39, 41, 28, 46 punktów. Komplet pięciu wygranych ich drużyn i właściwie nie ma żadnych wątpliwości co do czterech powyższych nazwisk. Jedyny znak zapytania można umieścić przy Dirku. Dlaczego on, a nie Al Horford, Chris Bosh, Amar’e Stoudemire, LaMarcus Aldridge, Zach Randolph. Żaden z nich nie był tak clutch jak Niemiec, mimo że skrzydłowy Mavs nie zdobył punktu w ostatnich dwóch minutach. Ale chwilę wcześniej miał niesamowitą serię 10 punktów w 101 sekund. Od stanu 72:70 dla Blazers sam doprowadził do 80:76 dla Mavs. Dwa wolne, trójka, wolne i akcja 2+1. Jeden z kolegów z PolskiKosz.pl o inicjałach WP pisał kiedyś, że “clutchowatość” i Nowitzki w jednym, to rzecz niemożliwa. Really?

Russell Westbrook, Doc Rivers, Joe Johnson, Amar’e Stoudemire, Marc Gasol

Nadmiar silnych skrzydłowych ze znakomitymi meczami sprawia, że właściwie można by z nich samych złoźyć drugą piątkę. Ale jeśli już mamy pozostać przy pozycjach - Stoudemire był z nich najlepszy. Kevin Garnett nie jest tak znakomitym defensorem 1 na 1 jak dowódcą obrony zespołowej, ale i tak to co STAT robił z KG było niesamowite. Nie będę go karał tylko za to, że w dwóch ostatnich akcjach Knicks woleli dać piłkę Carmelo Anthony’emu i przegrać.

Marc Gasol? To nie pomyłka w imieniu. Widziałem tylko dwie ostatnie minuty meczu Spurs - Grizzlies (zresztą na niemieckiej wersji NBA.com, która daje darmowe transmisje!), ale to w połączeniu ze statystykami 24/9 wystarczyło mi, żeby docenić Hiszpana.

Westbrook? Tak, mecz Thunder wygrał w większym stopniu Durant, ale przez 30 minut to było spotkanie Russella z Nuggets. Nie miejmy mu za złe, że oddał show koledze, bo nawet w “cichej” czwartej kwarcie miał ważne trafienie na 104:101 22 sekundy przed końcem.

Johnson? To właściwie paradoks, bo żadna inna dwójka w całych play-offach nie zagrała lepiej. Owszem D-Wade był killerem w końcówce meczu Miami Heat, a Kobe Bryant rzucił 34 punkty dla Lakers, ale w kluczowym momencie wkozłował sobie piłkę w nogę i siedział na boisku jak Dziewica Orleańska (copyright by Wojciech Michałowicz).

Doc Rivers? Fajny żart co nie? Końcówka w wykonaniu Celtics to głównie jego zasługa. Najpierw znakomicie przygotowane akcja z autu, w której KG zdobyl punkty wsadem, a z zegara ubyło tylko 0.5 (pół!) sekundy. A potem zagrywka na trójkę Raya Allena. Perfekcyjnie zrealizowana - to fakt - ale też perfekcyjnie przygotowana.

Są pochwały, muszą być też i nagany.

All NBA Playoffs Losers Team

Tony Parker, Landry Fields, Carmelo Anthony, Carlos Boozer, Glen Davis

Nie zamierzam się znęcać nad graczami trzeciego czy piątego planu, którzy nic nie dali swojej ekipie (przykładowo Omer Asik, 3 minuty, zbiórka). Moje podstawowe kryterium - czego po nich należało oczekiwać i co pokazali?

Parker - tak, miał 20 punktów. Miał też 4/16 z gry i 1/8 z półdystansu/dystansu, co akurat potwierdziło mój gameplan Grizzlies z zapowiedzi (czyli niech Parker rzuca). Miał też kluczowe pudło w końcówce i niestety nie sprawił, że brak Manu był niewidoczny

Fields - absolutny non-factor w meczu Celtics - Knicks. Idealny występ do zapytania “a on grał?”. Z drugiej strony - jego nieobecność prawie pozwoliła Toneyowi Douglasowi zostać bohaterem w ostatniej minucie

Anthony - dwa faule po dwóch minutach były znamienne. Równie “świetne” dla niego były dwie ostatnie minuty - najpierw ofens, potem airball na wygraną. Skuteczność 5/18 z gry. Amar’e może mieć słusznie pretensje.

Boozer - miał być drugą opcją i największym wsparciem D-Rose’a w Bykach, a co wyszło. Brak aktywności w ofensywie, brak skuteczności w ofensywie i uruchomiony Tyler Hansbrough na półdystansie (8/11 z tej odległości tym razem, w sezonie 40%).

Davis - 1/8 z gry i kiepska obrona. Ciekawie w tej sytuacji wygląda, że w plus/minus miał +12, a starter Jermaine O’Neal (12 pkt, 6/6 z gry) -11.

Na pewno można się spodziewać podobnego wpisu po meczach nr 2 (wtorek-czwartek). Chętnie kontynuowałbym tę zabawę takźe później, tyle, że niestety w dalszej fazie nie będzie już tak wyraźnego podziału. Np. w sobotę dwie pary grają już spotkania nr 3, a dwie inne - nr 4. Szkoda. Ale poza tym jest przecież Wielkanoc, czas m.in. odpoczynku :-)