Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muli Katzurin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muli Katzurin. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 lutego 2010

Waldemar Chomik a sprawa polska

We wtorek Przegląd Sportowy (a konkretnie mój kolega z biurka obok Rafał Tymiński) poinformował na swoich łamach, że Valdemaras Chomičius ma być trenerem reprezentacji Polski.

Tak kiedyś wyglądał Chomicius, świetny koszykarz wielokrotny medalista ME, MŚ, IO:



A tak wygląda teraz Chomicius, trener UNIKS-u Kazań:



W przeciwieństwie do poprzednich pomysłów PZKosz tym razem nie ma żadnych przeszkód. Prezes Roman Ludwiczuk chce tego trenera, on sam jest chętny. Nie ma przeszkód formalnych, bo Ludwiczuk zadbał nawet o zgodę litewskiej federacji. Takowa była potrzebna, bo pan Waldemar Chomik wstępnie zgodził się na bycie asystentem Kestutisa Kemzury w ojczystej kadrze. Sprawa jest prosta. Jeśli Ludwiczuk oficjalnie zapyta Chomičiusa, to dostanie odpowiedź pozytywną. Na razie Ludwiczuk i Chomičius rozmawiali bowiem tylko prywatnie. Dlaczego? Bo ponoć są inni kandydaci. Kto? Nie wiadomo.

Tyle faktów. Najważniejsze pytanie w obecnej sytuacji brzmi: czy chcemy, żeby pan Ludwiczuk pana Chomika oficjalnie zapytał, czyli upraszczając: czy to właściwy kandydat. Ja mam wątpliwości. Cała ta sprawa wygląda mi na coś, co przerabialiśmy już przy poprzednich poszukiwaniach trenera reprezentacji. Zwracamy się do trenera (wtedy Kemzury z Chimek) zespołu, w którym aktualnie występuje Maciej Lampe, by łatwiej namówić tego koszykarza do gry w kadrze. Nawet jeśli zatrudnienie Chomičiusa miało oznaczać przyjazd Lampego, to nie jestem przekonany, że to dobry pomysł. Lepiej zwróćmy się do Stana Van Gundy'ego z Orlando Magic. Może przywiezie ze sobą Marcina Gortata?

A tak zupełnie poważnie, to oglądałem w zeszłym tygodniu spotkanie Chomičiuso-Lampowego UNIKS-u Kazań w Pucharze Europy z Power Electronics Walencja wiedząc już, że pan Chomik jest w kręgu zainteresowań Ludwiczuka. O zgrozo, chciałoby się napisać. Gra UNIKS-u wyglądała koszmarnie. I nawet nie chodzi o wynik, ale o nieład jaki prezentowali w ofensywie. Można sobie próbować wmówić, że Łukasz Koszarek i David Logan będą lepiej panować nad sytuacją niż Terrell Lyday i Marko Popović, ale mi to - niestety - przypominało Katzurinową filozofię. Gramy, nawet na siłę, kontrą, a jak się nie da, to coś wykombinujemy. Może dobrze, że Lampe miał słaby strzelecko mecz (1/10 z gry), bo dzięki temu bylo widać, że jest kiepsko. Gdyby wpadły mu 2-3 rzuty więcej, a UNIKS na dodatek wygrał, to obraz byłby trochę zamazany. Jeśli to ma być krok do przodu w porównaniu z Mulim Katzurinem, to ... hmmm strach się bać.

Ale to tylko jeden mecz, więc jest nadzieja, że po prostu playbook trenera UNIKS-u gdzieś się zawieruszył. Przecież wcześniej wygrali m.in. z CSKA Moskwa.

P.S.
Sprawdziłem. Chomik po litewsku - žiurkėnas. Ale niech już zostanie Chomičius tym Chomikiem. Nie tylko mi od razu się skojarzył.


A na koniec sonda:


create free polls | comment on this

środa, 16 września 2009

EuroBasket: Smutna prawda o Polsce

Czy to początek lepszych czasów czy smutna prawda o polskiej koszykówki? Takie pytanie należy sobie postawić po dzisiejszej porażce z Hiszpanią na koniec EuroBasketu.

Wynik 68:90 z mistrzem świata to żadna tragedia, bo ten rywal jest od nas dwie klasy lepszy. Zajęliśmy w całej imprezie 9. miejsce ex aequo z Macedonią. Zagraliśmy po raz pierwszy od dłuższego czasu w pełnym składzie, a przynajmniej ze wszystkimi naszymi zawodnikami na europejskim poziomie (Marcin Gortat, Maciej Lampe, Michał Ignerski), a nawet dokooptowaliśmy do tego grona Davida Logana. Mieliśmy turniej u siebie i wszystko podporządkowaliśmy tej imprezie. Mimo to nie udało nam się awansować do ćwierćfinału, o czym marzyliśmy i wywalczyć kwalifikacji do przyszłorocznych mistrzostw świata. Słyszę opinie, że ta drużyna może grać tylko lepiej, jeśli nadal będzie spotykała się w tym składzie. Lampe, Gortat, Logan, Ignerski, Łukasz Koszarek będą lepiej się rozumieli i osiągną lepsze wyniki.

Nie odbieram naszym szansy na progres i chcę w to wierzyć. Ale bardziej obawiam się tego, że w eliminacjach kolejnego EuroBaskecie na Litwie znowu kogoś zabraknie i (odpukać!) skończymy jak Portugalia, który była dziewiąta w 2007 roku, a teraz ogląda mistrzostwa w telewizji. Rzecz jasna potencjał koszykówki polskiej i portugalskiej trochę się różni, ale bardzo łatwo jest wypaść z obiegu na dłuższy czas. Gdybyśmy dostali sie do czołowej siódemki, to mielibyśmy pewnie mistrzostwa świata 2010 i mistrzostwa Europy 2011. Teraz o pierwszych trzeba zapomnieć (dzika karta jest nierealna), o drugie walczyć.

Wracając do początkowego pytanie - osobiście bardziej skłaniam się przy stwierdzeniu, że ten wynik obrazuje stan polskiej koszykówki. Jesteśmy europejskim średniakiem, który nawet w bardzo sprzyjających warunkach na własnym parkiecie i wobec sporych osłabień większości rywali nie umie przeskoczyć pewnego poziomu. W ćwierćfinale nie ma zespołów przypadkowych. Wszystkie są bezsprzecznie od nas lepsze. Teoretycznie można dyskutować na temat Rosji, ale pamiętajmy, że u nich nie ma trzech najlepszych koszykarzy (JR Holden, Andrej Kirilenko, Wiktor Chriapa) i zastanówmy się, jak wyglądalibyśmy bez Logana, Lampego i Gortata. Trener Muli Katzurin po meczu z Hiszpanią jednoznacznie dał do zrozumienia, że nic więcej się nie dało osiągnąć. I ma rację. Każda wygrana więcej byłaby niespodzianką biorąc pod uwagę potencjały nasze, Słowenii, Serbii, Turcji, Hiszpanii. Cieszmy się, że Litwa przyjechała w tak kiepskim składzie i formie...

poniedziałek, 14 września 2009

EuroBasket: Ciągle krok za Słoweńcami

To trzecie kolejne zmagania o mistrzostwo Europy (dwa turnieje i jedne eliminacje), w trakcie których nie potrafimy sobie poradzić ze Słowenią. Niby jest to zespół nie z grona tych najlepszych na naszym kontynencie, nie zdobywa medali na największych imprezach, ale dla nas ciągle jest za silny. Pierwszy europejski szereg to Hiszpania, Francja, Grecja, Litwa (chociaż nie w tym roku). Słoweńcom do tego grona trochę zawsze brakowało. A nam brakuje do nich...

W 2004 roku w eliminacjach we Wrocławiu zespół prowadzony przez Andrzeja Kowalczyka uległ Słowenii 71:80. U nas występowali z obecnego składu Krzysztof Roszyk, Michał Ignerski, Marcin Gortat, Maciej Lampe. W zespole rywali Jaka Laković, Bostjan Nachbar, Primoz Brezec, a także Beno Udrih, którego z tegorocznego EuroBasketu wyeliminowała w ostatniej chwili kontuzja.

W 2007 roku na mistrzostwach w Hiszpanii drużyna trenera Andreja Urlepa przegrala ze Słowenią 52:70. W polskiej ekipie z uczestników imprezy tegorocznej byli Robert Witka, Robert Skibniewski, Adam Wójcik, Szymon Szewczyk, Łukasz Koszarek. W słoweńskiej - Laković, Goran Dragić, Uros Slokar, Jaka Klobucar, Goran Jagodnik, Domen Lorbek i Erazem Lorbek.

Teraz przegraliśmy 60:76 w meczu, który jako żywo przypominał ten sprzed dwóch lat. Twardy początek, a potem niemoc strzelecka. Niby nasz zespół jest zdecydowanie silniejszy od poprzednich dwóch, a Słoweńcy poważnie osłabieni (Rasho Nesterović, Beno Udrih, Matjaz Smodis, Sasza Vujacić), ale nadal są krok lub dwa przed nami. Dlaczego? Pomijając już wszystkie kwestie szkolenia w obydwu krajach - sprawa jest prosta: skład Słowenii (i większości ekip) ewoluuje powoli z roku na rok. Nasz obecny został zebrany niemalże z łapanki - Maciej Lampe z Marcinem Gortatem nie grali razem od kilku lat, David Logan większość zawodników zna od niedawna i tak można wymieniać dalej. Czego nam potrzeba? Niby cierpliwości. Tyle tylko, że taki turniej jak obecny powinniśmy rozegrać w 2007 roku budując i sprawdzając zespół na 2009 na EuroBasket w Polsce. A nie w 2009 w Polsce sprawdzać zespół na 2011 rok na Litwę...

sobota, 12 września 2009

EuroBasket: Dziwne tłumaczenie Katzurina

Polacy przegrali z Serbią 72:77 i mają nóż na gardle przed meczem ze Słowenią. To spotkanie pokazało jednak ważną rzecz - nasi rezerwowi wcale nie są tak źli, by z nich nie korzystać. Co na to trener Muli Katzurin? Tłumaczy się ciekawie...

W trzeciej kwarcie było 66:50 dla rywali, a na parkiecie pojawili się Łukasz Koszarek, Michał Chyliński, Krzysztof Roszyk, Szymon Szewczyk wzmocnieni Marcinem Gortatem. Koszarek i Szewczyk poderwali drużynę w ataku, Roszyk i Chyliński świetnie bronili przeciwko obwodowym koszykarzom Serbii. A nawet jeśli nie świetnie, to o wiele lepiej niż David Logan i Michał Ignerski, którzy mieli problemy także z powodu różnicy w centymetrach. Logan (184 cm) był za niski, a Ignerski (207 cm) za wysoki. Chyliński (195 cm) i Roszyk (200 cm) lepiej pasowali do Urosa Tripkovicia (195 cm), Milenko Tepicia (198 cm), Stefana Markovicia (191 cm) czy Milosa Teodosicia (195 cm). Biało-czerwoni zniwelowali straty do dwóch punktów, ale więcej nie dali rady zdziałać. Zmiennicy się zmęczyli, a Ignerski, Logan i Maciej Lampe wrócili na boisko dopiero w ostatniej minucie.

Spytałem trenera, czy ten mecz nie pokazał czasem, że możemy grać używając dziewięciu zawodników, a nie sześciu czy siedmiu i czy tak będzie w kolejnych spotkaniach. Odpowiedział brzmiała następująco: To nie pierwszy raz, gdy rezerwowi odrabiają taką dużą stratę. Tak było np. w towarzyskim meczu z Chorwacją w Bambergu. Mamy dobrych rezerwowych, ale wszystko zależy od sytuacji w danym spotkaniu. Jeśli podstawowa piątka gra dobrze, to nie ma potrzeby jej zmieniać.

Dla mnie to tłumaczenie "trochę" dziwne. Wynika z niego, że jeśli drużynie idzie, prowadzi i gra dobrze, to pierwsza piątka powinna przebywać na parkiecie 40 minut. Może trochę przejaskrawiam, ale tak można to rozumieć. Katzurin nie bierze w ogóle pod uwagę zmęczenia. Wygląda to tak, jakby chciał niczym w grze NBA Live wyłączyć w ustawieniach opcję "Fatigue", by zawodnik był ciągle w 100-procentowej dyspozycję.

A może ja czegoś tu nie rozumiem? W końcu nie jestem przecież trenerem :-)
P.S.
Polecam szósty odcinek serii Wokół EuroBasketu na sports.pl. Moim zdaniem najlepszy :)

poniedziałek, 7 września 2009

EuroBasket: Plecy Szubargi pomogły Koszarkowi

Nie popadajmy w euforię - to najważniejszy wniosek po meczu Polski z Bułgarią na inaugurację EuroBasketu. Wygraliśmy, ale to nasz najsłabszy rywal w pierwszej rundzie. Co jeszcze jest istotne? Dobrze turniej rozpoczął Łukasz Koszarek, ale dopingu możemy uczyć się od Litwinów.

Cieszy zwycięstwo (90:78), ale jest jedna niepokojąca rzecz. Dekoncentracja. W czwartej kwarcie Polacy stracili 10 punktów z rzędu i Bułgarzy prawie nas dogonili. W meczu z Litwą bądź Turcją taka chwila słabości może skończyć się dla nas bardzo, bardzo źle. Na szczęście zarówno zawodnicy, jak i trener Muli Katzurin znakomicie zdają sobie z tego sprawę. Może problemem był brak sił? W końcu prawie cały mecz graliśmy pierwszą piątką, a zmiany izraelski szkoleniowiec robił rzadko. Przyznał potem, że za wszelką cenę chciał wygrać pierwsze spotkanie, a w kolejnych dniach będzie próbował rozszerzyć rotację. Musi to zrobić, bo dzisiaj przeciez ani na minutę na boisku nie pojawił się Adam Wójcik, a epizody zaliczyli Robert Witka oraz Szymon Szewczyk. Widać wyraźnie na kogo najbardziej liczy Katzurin - David Logan, Michał Ignerski, Marcin Gortat, Maciej Lampe.

A tym piątym z podstawowego składu był Łukasz Koszarek. Paradoksalnie może się okazać, że uraz pleców Krzysztofa Szubargi bardzo pomógł jego konkurentowi na pozycji rozgrywającego. "Koszar" chyba tylko przez niedyspozycję "Szubiego" dostał sporo minut i dzięki temu dobrze wszedł w turniej. 8 punktów, 7 zbiórek, 7 asyst - robił wszystko, czego oczekujemy od niego. Nie potrzebujemy wielkich zdobyczy punktowych naszych playmakerów. Mają asystować kolegom, organizować grę, napędzać kontrataki. I to właśnie robił w poniedziałek Koszarek. Szczególnie ta ostatnia rzecz to duży pozytyw. W sparingach często można było mieć do niego pretensje, że wolno rozpoczyna akcje Polaków.

Przed spotkaniem z Bułgarią można było mieć obawy, jak spisze się nasza publiczność. Było głośno. Podczas hymnu było nawet poruszająco, bo cała hala wstała i podniosła do góry biało-czerwone szaliki. Ale w kwestii organizacji dopingu możemy uczyć się od Litwinów. Oni zajęli 1/3 hali podczas drugiego dzisiejszego spotkania i dzięki kilku bębnom dobrze skoordynowali swoje działania. Wśród Polaków brakowało takiej grupki dowodzących wspólnymi śpiewami. Cóż, nie jesteśmy przyzwyczajeni do kibicowania koszykarzom, skoro tak rzadko grają w naszym kraju. A Litwini jeżdzą za swoimi pupilami od dłuższego czasu, bo to ich sport narodowy i odnoszą w nim mnóstwo sukcesów. Można tylko mieć nadzieję, że u nas też to tak będzie wyglądało za kilka lat...
P.S.
Polecam przy okazji sports.pl i relacje szalejącego reporterta. Wokół EuroBasketu, nie do końca poważnie - odcinek 1.

środa, 26 sierpnia 2009

Lampe + Gortat = sukces?

Jest dobrze, ale nie róbmy przedwczesnej euforii - tak można podsumować to, co dzieje się teraz w reprezentacji Polski koszykarzy. Dlaczego jest dobrze? Bo Marcin Gortat i Maciej Lampe to jeden z najlepszych duetów podkoszowych, jakie pojawią się na EuroBaskecie.

Wczoraj w wygranym pewnie spotkaniu z Izraelem łodzianie zdominowali wysokich graczy rywali, a przecież Yaniv Green nie jest w europejskiej koszykówce pionkiem. Grał w Maccabi Tel Awiw w Eurolidze. Zresztą wcześniej Gortat "zniszczył" przecież Chorwata Mario Kasuna, a Lampe robił olbrzymie problemy jego rodakowi Nikoli Vujciciowi. Wymieniam najlepszych wysokich, z jakimi do tej pory Polska miała okazję się zmierzyć. Wszystkie trzy mecze, w których Lampe i Gortat grali razem zakończyły się zwycięstwami. To pokazuje, że jeśli mamy odnieść jakiś sukces na mistrzostwach Europy, to właściwie tylko dzięki nim.

Jutro zmierzą się w Saragossie z parą Marc Gasol/Felipe Reyes i wcale nie są na straconej pozycji. Ale nawet jeśli ze zdrowym Pauem Gasolem (ciągle leczy uraz) Hiszpanie mają lepszych podkoszowych niż my, to kto jeszcze? Niewiele ekip. Zastanawiałem się nad tym i porównałem sobie naszych wysokich graczy pierwszej piątki z innymi ekipami:
Turcja (Oguz Savas, Semih Erden) - gorsza. Bułgaria (bracia Iwanow) - gorsza. Litwa (bracia Lavrinovic) - prawdopodobnie lepsza. Wielka Brytania (Pops Mensah-Bonsu, Robert Archibald) - gorsza. Słowenia (Matjaz Smodis, Primoz Brezec) - porównywalna. Serbia (Novica Velickovic, Nenad Krstić) - być może lepsza. Grecja (Ioannis Bouroussis, Giorgios Printezis) - raczej lepsza. Chorwacja (Nikola Vujcic, Mario Kasun) - już widzieliśmy, że gorsza. Izrael (Lior Eliyahu, Yaniv Green) - gorsza. Macedonia (Jeremiah Massey, Predrag Samardziski) - gorsza. Francja (Florent Pietrus, Ronny Turiaf) - gorsza. Ile może być lepszych par od naszej? Oprócz Hiszpanii także Liwa, Serbia, Grecja, być może Słowenia.

A teraz łyżka dziegciu. Co może być problemem? Ano to, że Lampe nienajlepiej radzi sobie w obronie jeśli "czwórka" rywali jest trochę niższa i szybka. Lior Eliyahu zrobił sporo krzywdy naszej drużynie, a przecież u Turków jest podobny do niego Ersan Ilyasova. U Litwinów jako silny skrzydłowy może wystąpić Linas Kleiza. Oczywiście wtedy można obniżyć skład i wpuścić Szymona Szewczyka bądź Adama Wójcika, ale w ten sposób na dłuższą metę tracimy. Swoją drogą pisząc to zdanie naszła mnie orzeźwiajaca myśl - wreszcie doczekaliśmy się czasów, w których Wójcik nie jest naszym liderem. I nie dlatego, że stracił coś z swojej klasy. Gdy wchodzi na parkiet, to nie można na niego narzekać. Ale Lampe i Gortat są na zdecydowanie wyższym poziomie.

Kończąc te międzymeczowe wynurzenia (parę takze tutaj oraz tutaj, a swoje dorzucił Łukasz Cegliński) ze słonecznej Saragossy - nawet jeśli Hiszpania sprawi nam łupnia (relacja na moim Twitterze jutro o 20.30), to nie mamy się czym przejmować. Przecież nie pretendujemy do tego samego co wicemistrzowie olimpijscy.

piątek, 21 sierpnia 2009

Polska - Chorwacja 1-2

Trzeci mecz z Chorwacją tego lata i najbardziej widoczna róznica na korzyść jednego z zespołów. Rywale wygrali z nami 81:74. Z zawodników, którzy powinni być na EuroBaskecie w ich składzie nie było Zorana Planinicia (drobny uraz kostki) i Mario Kasuna. U nas zabrakło oczywiście Marcina Gortata.

Co nam dał ten mecz? Pokazał, ze zespół umie podnieść przegrywając nawet bardzo wysoką różnicą. W trzeciej kwarcie było juz 54:37, ale nasi odrobili straty i prawie doprowadzili do remisu. A kto miał w tym wielki udział? Rezerwowi. Michał Chyliński i Robert Witka. Dla nich i Macieja Lampego największe plusy za ten mecz.

Chyliński wcześniej był przez Muliego Katzurina często wypuszczany na parkiet, ale jako niski skrzydłowy. Teraz wreszcie dostał nieco więcej minut na pozycji rzucającego obrońcy, którą najbardziej lubi i odwdzięczył się trenerowi bardzo dobrze. Pod koniec trzeciej części trafił trzy trójki z rzędu, potem dołożył jeszcze dwa osobiste, dobrze współpracował z wysokimi i walczył w obronie.

Witka jest teoretycznie szóstym podkoszowym, lecz dzisiaj był najlepszym obok Lampego. Dał świetną zmianę, pokazał kilka manewrów podkoszowych, a po jednej z jego akcji przewaga zmalała do dwóch "oczek". On i Chyliński byli w dobrej dyspozycji, ale błyszczał i tak Lampe. Przed przerwą robił z rywalami co chciał. Nikola Vujcić z Olympiacosu Pireus nie miał na niego sposobu, podobnie jak inni wysocy Chorwaci. Po przerwie Lampe był lepiej kryty, kilka jego rzutów "wykręciło" się z obręczy.

Pozytywnie należy ocenić także Krzysztofa Szubargę. On chyba już na stałe będzie pierwszym rozgrywającym. Chociaz udane zagrania przeplatał słabszymi, to momentami nie było widac, iz w poprzednim sezonie grał w Ostrowie Wielkopolskim, a taki Marko Popović w Kazaniu. Przyzwoicie wypadli takze Szymon Szewczyk, Krzysztof Roszyk i Adam Wójcik.

Co jeszcze cieszy? Polacy dobrze współpracują ze sobą. Owszem, Lampe miewa indywidualne akcje 1 na 1, a David Logan dostaje piłkę i ma "sobie rzucić". Ale często zdobywamy punkty po kilku podaniach, niejednokrotnie kombinacyjnych. To dobry znak. Zły jest taki, ze broniliśmy falami. Kilka minut dobrze, kilka fatalnie.

A kto wypadł ponizej oczekiwań indywidualnie? Zdecydowanie Logan mimo celnej "trójki" o tablicę w końcówce. Ale Katzurin go broni mówiąc, iz wszyscy nastawiają się właśnie na niego. Drugi minus to Michał Ignerski, który nadal nie moze się odnaleźć. Moze to przez niedawny uraz? Łukasza Koszarka tu nie wymieniam, bo grał lepiej niz ostatnio. Mam nadzieję, że to stały progres.
I jedna dziwna rzecz - to miał być sprawdzian dla Roberta Skibniewskiego, ale nie było w dwunastce meczowej, podobnie jak Pawła Kikowskiego. Ten ostatni chyba powoli jest "na wylocie"...
Jutro o 16.30 z Macedonią. Patrząc na grę tej druzyny, to powinniśmy ich pokonać.

środa, 12 sierpnia 2009

Chorwackie koty za płoty

Reprezentacja Polski koszykarzy jest już po dwóch pierwszych meczach towarzyskich w trakcie przygotowań do mistrzostw Europy. Z Chorwatami raz wygraliśmy, raz przegraliśmy i chociaz rezultaty nie były najważniejsze, to zwycięstwo z tak silnym przeciwnikiem na pewno jest powodem do zadowolenia.

Chorwacja to szósta drużyna ostatnich igrzysk olimpijskich. W ubiegłym roku pokonaliśmy wicemistrzów z Aten Włochów, lecz do dyspozycji z 2004 roku wiele naszym rywalom brakowało. Chorwaci to jeden z faworytów wrześniowego EuroBasketu w Polsce. W środę w ich składzie nie było Zorana Planinica, ale to i tak bardzo silny zespół.

Co cieszy w naszej grze? Dobra współpraca Marcina Gortata z Maciejem Lampem. Ten drugi później dołączył do kolegów i nie wypadł oszałamiająco, ale widać było zrozumienie między dwójką koszykarzy pochodzących z Łodzi. Miejmy nadzieję, że poza ich rodzinnym miastem będzie szło im jeszcze lepiej.

Gortat narzekał, że słabo wypadł w ataku, ale nie było aż tak źle. On zresztą i tak najważniejszy jest w obronie. Jego długie ręce, olbrzymi zasięg ramion, ruchliwość robią dużo dobrego pod własną obręczą. Pozytywnie należy też ocenić Davida Logana. Miał słabą skuteczność, ale na tle klasowych chorwackich obrońców wszystkie jego pozytywne cechy było widać – łatwość podejmowania decyzji rzutowych i brak strachu przez odpowiedzialnością. W końcówce jego dwa rzuty wpadły i także dzięki temu wygraliśmy. A były obawy, ze na tym poziomie rozgrywek sobie nie poradzi...

Trener Muli Katzurin dużo eksperymentował. Łukasz Koszarek przebywał na parkiecie z Loganem i Krzysztofem Szubargą, ale może to akurat odpowiedź na niski skład Chorwatów? Michał Chyliński występował jako niski skrzydłowy, Michał Ignerski jako silny skrzydłowy, a Logan jako rozgrywający. Z tego wszystkiego najlepiej wyglądał eksperyment z Ignerskim, który nad większością wysokich przeciwnika będzie miał przewagę szybkości i sprawności.

Najciekawsze jest jednak to, że ani jednej minuty na parkiecie nie spędził Paweł Kikowski. Rewelacyjny rzucający obrońca z Kotwicy Kołobrzeg miał być pewniakiem do składu nawet obywatelstwie dla Logana, a tymczasem przesiedział dwa mecze na ławce rezerwowych. Może dostatnie szansę w kolejnych turniejach?