Antonio Boban w pierwszych dwóch dniach mistrzostw Europy we Wrocławiu był na parkiecie w sumie 6 minut. Przez trzy kwarty spotkania z Polską grał tylko minutę. A w ostatniej części wyszedł i wygrał Chorwacji mecz. Trzy trójki, półdystans, pompka z odegraniem na czystą pozycję na skrzydle - 11 punktów i dzika radość.
Chorwaci w poprzednich spotkaniach rzucali z 20% skuteczności zza łuku, teraz mieli 12 celnych trójek (na 32 próby) i można oczywiście tłumaczyć to w odwiecznie popularny sposób: cóż, mieli dobry dzień. W takiej sytuacji sensowniej jest jednak zapytać się samego siebie: a co my zrobiliśmy, by mieli gorszy? Zvonimira... wróć! Antonio Bobana krył w czwartej kwarcie Przemek Karnowski, gigant o wzroście 213 centymetrów. Chorwaci mieli wtedy niski skład bez żadnego środkowego, więc Karnowski musiał zająć się kimś niższym. Dostał do opieki Bobana, który "rozklepał" rywala w popisowy sposób. Przemek wziął winę na siebie.
Tylko czy naprawdę musiał być tym winnym? Taki wielki zawodnik jak Karnowski to wielki atut w ataku, ale przecież Chorwaci grali obroną strefową i nie bardzo umieliśmy go wykorzystać. Może warto było zdjąć go na kilka minut, sprawdzić niższe ustawienie, bardziej dopasowane do przeciwnika. Piotr Niedźwiedzki lub Tomasz Gielo na Bobanie - szkoda, że nikogo nie korciło, by to sprawdzić. Rozumiem, że skoro Chorwaci wyszli niższym składem, to trenerzy zdecydowali, by Karnowski zajął się tym teoretycznie najmniej groźnym przeciwnikiem. Ale gdy pojawiają się problemy, to chyba warto zareagować.
sobota, 23 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
To nie koniec szansy na sukces w ME, ale wiele musi się zmienić w tej drużynie aby kibice z przekonaniem wypowiadali mantrę mistrzostw I belive. Wbrew głoszonym hasłom nie jest to zespół monolit, podział na lepszych i gorszych nie cementuje zespołu.Wypromowany na gwiazdę przez media Ponitka dostał wczoraj zasłużoną porcję gwizdów. Jego egoizm boiskowy jest nie do zaakceptowania, brak reakcji trenerów na takie zachowanie co najmniej zastanawia.Sposób prowadzenia gry przez Grochowskiego jest archaiczny i niekreatywny, Grzeliński dostaje szansę i po nieudanym rzucie za 2 pkt. siedzi na ławie do końca, Szymkiewicz rozgrzewa się 20 minut czekając na szansę wejścia i jej nie dostaje, podobnie Bonarek. Czy ławka trenerska nie ma sobie nic do zarzucenia, bo to chyba oni powinni czuć się prawdziwymi przegranymi.To nie Boban wygrał mecz, to przegrała polska myśl trenerska, brak właściwej reakcji na wydarzenia na parkiecie, brak odwagi,schematyzm i przewidywalność reakcji. Kto w tej ekipie jest najważniejszy? Na ławce dowodzi chyba Bakun, Szambelan wygląda na niezdolnego do jakichkolwiek działań, Niedbalski gdzieś z boku na ławce, podobnie jak Zieliński. Wiedza i doświadczenie a działania jak powyżej.Ta grupa młodzieży ma wielki potencjał, ale ich siła jest w zespole, który trzeba odtworzyć, aby myśleć o wygrywaniu kolejnych spotkań.
Mam podobne odczucia. zabrakło niestety reakcji na zaistniałą sytuację. Rozwiązań było kilka. Zamiana krycia - Bobana mógł przejąć nasz drugi wysoki zawodnik, Karnowski na ławkę a w jego miejsce Gielo, zmiana krycia na piku - push ( Karnowski blisko Bobana ) lub krycie "side" ( nie pozwalamy praktycznie na pick and rolla, z pomocą do Bobana ze strony słabej ), zmiana krycia na strefę.
Niestety Boban karał nas zbyt długo bez reakcji.
Życzę powodzenia w dalszych grach.
Prześlij komentarz