Mistrzostwa Europy we Wrocławiu, dzień 216315. Do zakończenia turnieju zostały już tylko cztery mecze (jeden właśnie trwa) plus wybór najlepszej piątki turnieju. Wczoraj z Maćkiem Kwiatkowskim z WP mieliśmy z tym spory problem, szczególnie jeśli chodzi o obsadę pozycji podkoszowych. Ale to zostawmy na później. Najpierw jedno nazwisko, które wzbudzało największe kontrowersje: Nenad Miljenović. Ostatecznie jesteśmy prawie pewni, że w All Tournament Team będzie... Prawie.
Gdyby wybierać pięciu zawodników z największymi umiejętnościami lub pięciu, którzy mają największe szanse na zrobienie kariery: Serb na pewno nie zostałby pominięty. Ale jeśli chcemy wskazać pięciu koszykarzy, którzy grali we Wrocławiu najlepiej, to można mieć wątpliwości. Krótko mówiąc - ten gość po prostu przespał pierwsze dwie rundy.
Nie, nie grał katastrofalnie. Ale wchodził z ławki rezerwowych, był w cieniu Vasilije Micicia. Zagrał po prostu katastrofalny mecz przeciwko Kenanowi Sipahiemu i Turcji. Wydawało mi się nawet, że w porównaniu z tym, co prezentował rok czy dwa lata temu nie ma żadnego postępu. Z dzisiejszej perspektywy wygląda mi to na oszczędzanie się na decydującą fazę. Jeśli tak było - to w pewnym sensie kolejny objaw... dojrzałości koszykarskiej Miljenovicia. Prawdziwe granie zaczyna się od fazy pucharowej. Polacy coś o tym wiedzą, no nie?
A jak wyglądał Miljenović w fazie pucharowej? Jak profesor. Decydujące zagrania w ćwierćfinale i perfekcyjna druga połowa w półfinale z Włochami. To zdecydowanie był zespół Miljenovicia, nie Micicia. Zresztą a propos tej dwójki - ptaszki ćwierkają, że obaj panowie nie bardzo się lubią, a Micić "uciekł" z Żeleznika, by wyjść z cienia kolegi. Teraz nie przeniesie się do Partizana Belgrad, bo już poszedł tam Miljenović. Oficjalnie mówi, że musi skończyć 18 lat, by podpisać zawodowy kontrakt, ale na pewno można by to obejść. Cóż, nie dziwię się, że unika kolegi. Takiej konkurencji każdy by się bał.
niedziela, 31 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz