Rok temu w Hamburgu Polska - Serbia 100:70, teraz we Wrocławiu 70:61. Różnice w składach? W polskim żadnej istotnej, wśród Serbów cztery. Ubył m.in. Aleksander Cvetković, przybył Vasilije Micić, objawienie, 17-latek, który w ostatnim sezonie w ekstraklasie serbskiej miał średnio 9 pkt na mecz. Niby różnica niewielka, a jednak ogromna. Dlatego ten wynik możemy przyjąć z dużym zadowoleniem. W Hamburgu biało-czerwoni grali znakomity turniej, tutaj w każdym spotkaniu oprócz inauguracji ze Słowenią męczyli się niemiłosiernie.
Cieszyć mogło to, że Polacy znowu potrafili przystosować się do sytuacji w meczu. Zaczęli od bombardowania kosza z dystansu. To przynosiło początkowo efekty (4/5 po 5. minutach), ale do końca pierwszej połowy (1/13 zza łuku w tym okresie) gra przypominało niestety walenie głową w mur. Reakcja trenerów i zespołu? Brak Przemka Karnowskiego w prawie całej trzeciej kwarcie, otwarcie pola do penetracji obwodowym i wykorzystywanie luk w obronie przeciwnika. Nigdy nie wpadłbym na to, że w drugiej połowie nasi oddadzą tylko trzy rzuty za 3, w tym dwa wymuszone czasem, w tym jeden Mateusza Ponitki przez całe boisko. I że nie będzie to oznaczało wykorzystywania przewagi wzrostu Karnowskiego. Nice.
Jedyne co może martwić to Ponitka. Ten człowiek się kiedyś - ODPUKAĆ - połamie. Myślałem, że widziałem już wszystkie odmiany szaleństwa w jego wykonaniu, ale dzisiaj wszedł na kolejny poziom. Alley-oop w kontrze nad rywalem, dwuręczny wsad w kontrze in your face nad innym przeciwnikiem - znakomicie, ale można złapać się za glowę widząc jak za moment ląduje na parkiecie nie zawsze na dwie nogi, nie zawsze na choćby jedną nogę, nie zawsze w ogóle na parkiecie, czasem na rywalu. Przypomniał mi się w tym momencie scouting report Ponitki po Nike Hoop Summit "ma problemy z grą na wysokości obręczy i kończeniem akcji". Może wziął sobie to do serca? Szukałem dzisiaj w głowie shooting guarda, który grałby tak agresywnie w powietrzu, zbierał na wysokości trzeciego piętra i blokował z pomocy. Znalazłem na forum basketa - Andre Iguodala. Aż mi, kibicowi 76ers, wstyd. Pasuje idealnie.
wtorek, 26 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz