Ostatnio moje wpisy na blogu to głównie typowanie. Ten będzie podobny - czas na 2. rundę play-off NBA.
Wschód
1. Cleveland Cavaliers - 4. Boston Celtics
1. Cleveland Cavaliers - 4. Boston Celtics
Serce: Za Celtics. Rajon Rondo i wszystko jasne. Poza tym LeBron jest niefajny, chociażby dlatego:
Maciek Kwiatkowski napisał:
"Niestety gdy LeBron zalicza kolejne 30-10-10, część z Was ekscytuje się w tym czasie, tym czy zrobił kroki, tym czy uścisnął komuś rękę albo czy na właściwe miejsce odłożył ręcznik czy bluzę. Czeka Was cięzkie 7-8 lat kibicowania koledzy,. Pomyślcie o tym w ten sposób. Chcecie mieć dalej poranne zastrzyki irytacji, gdy patrzycie na jego dominację albo kolejną akcję w Top10? Bądźcie mądrzejsi. W czasach internetu, gdy każdy najdrobniejszy szczegół potrafi być wyeskalowany do miana historii dnia przez youtube, vimeo czy koszykarskie pudelki - nie ma miejsca na nieskazitelnych idoli i tego miejsca nie będzie. Tymczasem staramy się uczyć Jamesa savoir-vivre'u, bo wścieka nas to, że jest tak dobry i nie gra dla naszej drużyny."
Ciekawy punkt widzenia, ale odpowiem tak: poranne zastrzyki irytacji mi nie grożą, bo mógłbym mieć je od kilku lat. Doceniam to, co gość robi z piłką na parkiecie i po dominacjach albo Top 10 pojawiają się raczej okrzyki zachwytu. Co nie zmienia faktu, że kmioctwa nie lubię nawet bardziej niż góralskiej muzyki i zachowanie LeBrona zaczyna mnie drażnić jeszcze mocniej niż jego "taranowatość".
Rozum: 4:2 dla Celtics. Dwa lata temu Celtics wygrali 4:3. Od tego czasu ich pierwsza piątka się nie zmieniła personalnie. Dwóch graczy (Perkins, Rondo) się rozwinęło, trzech postarzało (Pierce, Allen, Garnett). Rezerwy? Podobny poziom. A Cavaliers? Wtedy LeBron, West, Szczerbiak, Ilgauskas, Ben Wallace. Teraz LeBron, Jamison, Mo Williams, Shaq, Parker. Ilgauskas i West tylko na ławce. Postęp ogromny. Ale z drugiej strony pamiętam kapitalny mecz sprzed miesiąca - 117:113 dla Celtics. Naprawdę trudny wybór, ale mam wrażenie, że Celtowie będą w stanie to zrobić. Mimo wszystko są głodni sukcesu po tym, jak rok temu przegrali play-offy bez Garnetta. Mają odpowiedzi na 2 i 3 opcję ofensywną Cavaliers, czyli Jamisona (Garnett) i Williamsa (Rondo), a nie wierzę, żeby Shaq był jeszcze w stanie być przeważającym czynnikiem. No i never underestimate Paul Pierce.
2. Orlando Magic - 3. Atlanta Hawks albo 6. Milwaukee Bucks
Serce: Za Magic. Jeśli rywalem będą Hawks - nie ma wątpliwości. Gortat i tak dalej. Jeśli rywalem będą Bucks - po cichu liczę na sensację, ale tylko po cichu. Oficjalnie za Gortatem :-)
Rozum: 4:2 dla Magic z Hawks. 4-1 dla Magic z Bucks. Kozły nie powstrzymają Dwighta Howarda, ale raz mogą sprawić niespodziankę u siebie. Jastrzębie grają bardzo nierówno, a w Magic są gracze do ograniczenia Joe Johnsona, czyli Pietrus i Barnes. Cała nadzieja Hawks w Joshu Smithie, który będzie miał przeciwko sobie dziurę w defensywie czytaj Rasharda Lewisa. Łatwiej Magikom byłoby z Bucks, ale fajniej dla nas z Hawks, bo Al Horford powinien Howardowi "nabić" kilka przewinień i zmusić Gortata do pojawienia się na parkiecie.
Zachód
1. Los Angeles Lakers - 5. Utah Jazz
1. Los Angeles Lakers - 5. Utah Jazz
Serce: Za Jazz. Ani jedni, ani drudzy nie są moimi ulubieńcami, ale heroizm Jazz (bez Kirilenki i Okura) i ich żywiołowość każe sympatyzować z ekipą Jerry'ego Sloana.
Rozum: 4:2 dla Lakers. Derek Fisher zostanie mocno przeszkolony przez Derona Williamsa, który powinien wykonać w tej sprawie telefon do Russella Westbrooka. Ale rewelacyjny przeciwko Nuggets podkoszowy duet Paul Millsap i Carlos Boozer nie będzie miał już tak łatwo z Pauem Gasolem i Andrew Bynumem. I nie wydaje mi się, żeby Kobe Bryant miał znowu tak "cichą" serię. Przecież przeciwko niemu zagra Wesley Matthews...
3. Phoenix Suns - 7. San Antonio Spurs
Serce: Za Spurs. Seria przeciwko Blazers zdjęła trochę mojej sympatii z Suns. A Spurs podobają mi się coraz bardziej. To albo znak, że dorosłem do ich koszykówki albo spóźniłem się o 10 lat, co sugerował Maciek Kwiatkowski. Tak czy siak - Manu ze złamanym nosem zatkanym watą pakujący się raz za razem w tłok podkoszowym? Jak go nie lubić?
Rozum: 4:2 dla Spurs. Zaryzykują tezę, że Spurs momentami przeciwko Mavericks grali jak w swoim ostatnim mistrzowskim sezonie. Wypunktowali zespół z Dallas, któremu przecież atutów nie brakowało. Wielka trójka Manu, Tony Parker, Tim Duncan, a poza tym Richard Jefferson i rewelacyjny momentami George Hill. Nawet Jason Richardson w formie z pierwszej rundy nic tu nie zdziała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz