Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orlando Magic. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orlando Magic. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 kwietnia 2011

Kto kogo (do)goni na Wschodzie NBA?

Kilka godzin temu było o Konferencji Zachodniej tydzień przed końcem rundy zasadniczej NBA. Teraz czas na Konferencję Wschodniej. Tutaj sytuacja jest równie ciekawa.

Pierwsze miejsce dla Chicago Bulls (57-20) jest niemal pewne. Byki grają jeszcze u siebie z Bostonem (54-23), a także z Cleveland, Orlando, New York (w) i New Jersey (d). Boston ma oprócz Chicago także Washington (d i w), Miami (w) i New York (d). Miami Heat (także 54-23) mają oprócz Bostonu Milwaukee, Charlotte (d), Atlantę i Toronto (w). W najgorszej sytuacji w walce o pierwsze miejsce są Heat, którzy co prawda mają najłatwiejszych rywali (poza meczem z Celtics), ale za to gorszy bilans bezpośretnich spotkań i z Bostonem, i z Chicago. By wygrać Konferencję Wschodnią musieliby zwyciężyć wszystkie mecze do końca i liczyć na cztery porażki Byków. Teoretycznie to wykonalne, bo nawet w Cleveland da się przegrać, ale praktycznie? Nie bardzo. Dlatego pierwszą pozycję zajmą Bulls albo Celtics. Co muszą zrobić Celtowie? Na pewno wygrać wszystkie mecze, w tym w Chicago, a poza potrzebują wpadek Byków w Orlando i Nowym Jorku (lub wspomnianym Cleveland). Nie wierzę, by Derrick Rose i spółka mogli w ostatniej chwili zmarnować wcześniejszą przewagę. Zresztą - obstawiam, że po prostu wygrają u siebie z Celtics i będzie po sprawie. Potem mogą sobie pozwolić na wpadkę np. w Nowym Jorku. Mój werdykt: 1. Chicago (61-21).

Co z Miami i Bostonem? Heat muszą wygrać jeden mecz więcej niż rywale. Najprościej będzie to zrobić pokonując ich u siebie. Wtedy wszystko będzie zależało od nich - wystarczy nie przegrać w Atlancie (bo pozostałe mecze to bułka z masłem). Heat mogą nawet pozwolić sobie na porażkę z Celtics, jeśli ci wcześniej przegrają w Chicago i np. w Waszyngtonie lub u siebie z Knicks. Czemu nie? Skoro w TD Garden niedawno wygrali Bobcats... Mój werdykt. 2. Miami (59-23), 3. Boston (57-25). Celtics przegrają dwa mecze z głównymi rywalami. Reszta nie będzie miała znaczenia. Od razu dodam: 4. Magic. Tutaj nic się nie zmieni

Atlanta Hawks (44-34) są o krok od zapewnienia sobie piątej pozycji, ale może się okazać, że tego kroku im zabraknie. Do końca rundy zasadniczej czekają ich następujące mecze: Indiana, Washington (w), Miami (d), Charlotte (w). Jeśli przegrają wszystkie mecze, to będą mogli zostać doścignięci przez Philadelphia 76ers (40-38) lub New York Knicks (39-38). Warunek? Jedna z tych ekip musi rozegrać końcówkę rundy "na czysto". Plan 76ers: New York, Toronto, Orlando, Detroit (wszystko u siebie). Plan Knicks: Philadelphia, New Jersey, Indiana (w), Chicago (d), Boston (w). Zdecydowanie bardziej prawdopodobny jest komplet zwycięstw 76ers. Pytanie tylko czy Szóstki będą chciały pchać się na piąte miejsce, grać z Magic i być "zmiażdżonym" przez Dwighta Howarda? Może to szaleństwo, ale prędzej spodziewałbym się "upsetu" z ich strony w konfrontacji z Celtics... Mój werdykt: 5. Hawks (45-37). Wygrają jeden z pierwszych dwóch meczów wyjazdowych i potem będzie im "wszystko jedno".

"Gonitwa" 76ers i Knicks tylko teoretycznie będzie zależna od ich bezpośredniego meczu. Philly może go nawet przegrać, a komplet zwycięstw w pozostałych meczach powinien dać jej 6. miejsce, jeśli Knicks przegrają dwa razy. A łatwo nie mają. Mogą nawet spaść na ósmą pozycję. Indiana Pacers (35-43) musieliby wygrać wszystkie mecze, a Knicks przegrać. To scenariusz ekstremalny, ale jakieś 0,5% szans można mu dać. Pacers raczej powinni oglądać się za plecy. Ich plan: Washington (d), Atlanta (d), New York (d), Orlando (w). Plan Charlotte (32-45): Orlando (d), Miami (w), Detroit (d), New Jersey (w), Atlanta (d). Plan Milwaukee (31-46): Miami (w), Detroit (w), Cleveland (d), Toronto (d), Oklahoma (w). Właściwie tych ostatnich możemy z rozważań wyłączyć, bo wygrane z Heat i Thunder to dla nich fantasmagorie. Bez obydwu ósme miejsce jest niemożliwe. A Charlotte? Jeśli porażkę w Miami wliczymy "w koszta", to bilans 4-1 daje im nadzieję. Indiana musi jednak przegrać trzy razy. Tyle, że ma trzy mecze u siebie i wyjazd do grających od dłuższego o nic Magic. Mój werdykt. 6. 76ers (44-38), 7. Knicks (41-41), 8. Pacers (39-43), 9. Bobcats (34-48). Szóstki wygrają wszystkie mecze, a Knicks przegrają w Bostonie i Indianie. Ale za to ograją pewnych pierwszego miejsca Bulls. Pacers wygrają wszystkie mecze, nawet w Orlando. Bobcats przegrają dwa pierwsze mecze i potem się "rozkleją". Ale na koniec w meczu rezerw jeszcze pokonają Hawks.

piątek, 11 czerwca 2010

Co przyniosła ślina Gortata Marcina?

- You saw me the first two months of the season when I was totally mentally broken. I wasn’t able to play and perform at the highest level. So I am really considering quitting this year, if I am going to have the same results next year - brzmiała wypowiedź Marcina Gortata dla strony Orlando Magic dotycząca występów w kadrze. Czyli po prostu: Gortat poważnie rozważa rezygnację z kadry.

I nagle okazuje się, że wcale nie o to Gortatowi chodziło. - Bardzo chcę pomóc reprezentacji podczas eliminacji do mistrzostw Europy. Moja wypowiedź dla oficjalnej strony Orlando Magic została trochę źle zrozumiana. Mówiąc o odpoczynku nie miałem na myśli rezygnacji z gry w reprezentacji Polski, tylko o zmęczeniu, jakie występuje po przygotowaniach do EuroBasketu, samych mistrzostwach Europy i długim sezonem w NBA - tłumaczy Gortat.

Nie wiem, czy autor wywiadu dla strony Magic przekręcił wypowiedź Gortata. Nie sądzę, by tak było, choć nie wykluczam.

Zastanawiające jest jednak co innego - który to już raz wypowiedzi Gortata powodują jakąś sprzeczność? Podczas EuroBasketu pisałem, że Gortat zaprzeczał sam sobie mówiąc o reprezentacji Serbii. Minęło kilka miesięcy i co? I np. całkiem niedawno Gortat stwierdzil w jednym z wywiadów, że w finale Konferencji Wschodniej jego Magic zagrają z Cleveland Cavaliers. A w innym wywiadzie powiedział, że rywalem będą Boston Celtics. Nikt nic nie przekręcił, wszystko jest nagrane.

Mam wrażenie, że albo Gortat nie zastanawia się nad wypowiedziami i mówi, co mu ślina na język (a czasami pisze na Twitterze) przyniesie. Albo po prostu mówi to, co rozmówca chce usłyszeć. W Orlando chcieli usłyszeć, że rozważa rezygnację z kadry. W Polsce, że chce grać w kadrze.

I jedno, i drugie wytłumaczenie nie świadczą o nim dobrze...

niedziela, 16 maja 2010

Play-off NBA - finały konferencji wg serca i rozumu

Już tylko cztery zespoły pozostały na placu boju w NBA. Czas na typowanie finałów konferencji.

Wschód

2. Orlando Magic - 4. Boston Celtics

Serce: Trudny wybór i właściwie jestem w rozkroku. Z jednej strony patriotyzm, Marcin Gortat i świadomość tego, że mistrzostwo NBA w jego wykonaniu mogłoby pomóc koszykówce w Polsce. Z drugiej strony przez ostatnie dwie rundy szalałem na punkcie Rajona Rondo...

Rozum: 4:2 dla Celtics. Być może to trochę szalony typ, ale w poprzedniej rundzie też postawiłem na 4:2 dla Celtics i byłem odosobniony, a jednak się sprawdziło. Gdzie widzę atuty Bostonu? Przede wszystkim Kevin Garnett kontra Rashard Lewis. Być może ten drugi jest trochę niedocenianym defensorem, ale i tak KG ma nad nimi przewagę, którą powinien wykorzystywać tak, jak w starciach z Antawnem Jamisonem. Po drugie - Jameer Nelson, rozgrywający Magic, w poprzednich rundach szalał i był (nie bójmy się tego określenia) najlepszym zawodnikiem ekipy z Orlando, lecz grał przeciwko takim tuzom jak Raymond Felton oraz Mike Bibby w wersji bez formy. Teraz naprzeciw niego stanie Rondo. Po trzecie - Matt Barnes w parze z Mickaelem Pietrusem mogą zrobić Paulowi Pierce'owi to samo co Joe Johnsonowi (czyli najgorsza seria play-off w życiu), ale przecież Celtics wyeliminowani Cavaliers z Pierce'em grającym przez większość czasu po prostu koszmarnie. Po czwarte - Ray Allen poradzi sobie z Vince'em Carterem lepiej niż Carter z Allenem. Zapytajcie LeBrona. Co z Dwightem Howardem? W regular season udało się go zatrzymać aż w trzech z czterech przypadków. Niech teraz udaje się co drugi mecz i Magic będą mieli problem. To nie Charlotte Bobcats, których można pokonać z Howardem siedzącym pół meczu na ławce rezerwowych.

A poza tym taki typ pozwala na zadowolenie z awansu Polaka do finału NBA lub z umiejętności przewidywania.

Zachód

1. Los Angeles Lakers - 3. Phoenix Suns

Serce: Za Suns. W dwóch poprzednich rundach trochę "olałem" Słońca, mimo że bardzo podobali mi się pod koniec rundy zasadniczej. Czas to nadrobić, tym bardziej że lubię niespodzianki. A w Phoenix jest "zmartwychwstały" Grant Hill. No i ten Goran Dragić, którego pamiętamy jak ogrywał Polskę w masce trzy lata temu. Come on Dragon!

Rozum: 4:2 dla Lakers. Poza pozycją rozgrywającego nie widzę wielu przewag Suns. Steve Nash podobnie jak wcześniej Russell Westbrook i Deron Williams może kręcić kółeczka z Derekiem Fisherem, ale to za mało. Będący chyba w życiowej formie Jason Richardson zapewne zostanie skrzętnie przykryty przez Rona Artesta, a pod koszem jedynym zagrożeniem ze strony Suns jest Amare Stoudemire. Nie zmieni tego nawet powrót do składu Robina Lopeza. Cała nadzieja Suns w ławce rezerwowych, która była już kluczowym czynnikiem wielokrotnie. Dragić-Barbosa-Dudley-Frye-Amundson to statystycznie najlepsza piątka zmienników, a (chyba) gdzieś widziałem nawet zestawienie pokazujące, że to skład, który przynosi Suns najlepsze wyniki.


środa, 5 maja 2010

Gortat lepszym obrońcą od Howarda?

Tytuł musi prowokować. Jeśli już kogoś sprowokował, to uprzedzam, że nie stawiam tezy, iż Marcin Gortat jest lepszym defensorem od Dwighta Howarda, uznanego najlepszym obrońcą obecnego sezonu NBA. To tylko ciekawa - mam nadzieję - analiza statystyk.

Do oceny defensywy służy nam niewiele podstawowych statystyk - tylko przechwyty i bloki, które nie zawsze odzwierciedlają, jak zawodnik sobie radzi w pod własnym koszem. Takie portale jak np. hoopdata.com tworzą skomplikowane obliczenia na temat obrony. Ja postanowiłem pójść prostą drogą i porównać, jak przeciwko Gortatowi i Howardowi grali ich bezpośredni rywale. Wziąłem pod lupę serię pierwszej rundy play-off NBA z Charlotte Bobcats wygraną 4-0 przez Magików. Na pozycji środkowego w Bobcats grali Tyson Chandler (59 minut), Nazr Mohammed (48 minut), Theo Ratliff (48 minut), Tyrus Thomas (32 minuty) i ... Boris Diaw (5 minut). Poniższe statystyki pokazują zdobycze centrów z Charlotte w momencie pobytu Gortata i Howarda na boisku. Oczywiście nie jest to idealny sposób, bo nie wszystkie rzuty oddawali po akcjach 1 na 1, a przede wszystkim nie są to wirtuozi ofensywy, ale coś te dane jednak pokazują.

Przeciwko Howardowi

Mecz I - 27:50 minut, 2 pkt, 1/6 za 2, 0/1 za 3, 2 przechwyty, zbiórka, asysta, 7 fauli
Mecz II - 28:34 minut, 10 pkt, 5/6 za 2, 2 zbiórki, przechwyt, straty, bloki, 9 fauli
Mecz III - 26:10 minut, 8 pkt, 4/5 za 2, 11 fauli, 1 asysta, 3 zbiórki, 1 blok, 2 straty
Mecz IV - 23:26 minut, 12 pkt, 3/8 za 2, 6/7 za 1, 9 fauli, 4 zbiórki, 1 blok

W sumie rywale: 106 minut, 32 pkt, 13/25 za 2, 0/1 za 3, 6/7 za 1, 36 fauli, 3 przechwyty, 2 asysty, 3 straty, 3 bloki, 10 zbiórek, eval 33
W sumie Howard: 106 minut, 39 pkt, 13/27 za 2, 13/35 za 1, 22 faule, 3 przechwyty, 9 asyst, 13 strat, 20 bloków, 37 zbiórek

Bilans Howarda: +7 w punktach, +27 w zbiórkach

Przeciwko Gortatowi

Mecz I - 20:10 minut, 9 pkt, 4/6 za 2, 3 zbiórki, 2 straty, 1 faul, przechwyt, blok, asysta
Mecz II - 19:26 minut, 6 pkt, 3/6 za 2, 0/1 za 1, 8 zbiórki, blok, 2 straty, asysta, 6 fauli
Mecz III - 21:50 minut, 6 pkt, 2/5 za 2, 2/2 za 1, 0/1 za 3, 4 zbiórki, 3 straty, 1 przechwyt, 1 blok, 5 fauli
Mecz IV - 24:34 minut, 11 pkt, 5/6 za 2, 1/2 za 1, 7 zbiórki, 4 faule, 1 strata, 1 asysta

W sumie rywale: 86 minut, 32 pkt, 14/23 za 2, 0/1 za 3, 3/5 za 1, 16 fauli, 2 przechwyty, 3 bloki, 8 strat, 3 asysty, 22 zbiórki, eval 42
W sumie Gortat: 86 minut, 15 pkt, 6/10 za 2, 3/4 za 1, 9 fauli, 1 przechwyt, 2 bloki, 1 strata, 2 asysty, 21 zbiórek

Bilans Gortata: -17 w punktach, -1 w zbiórkach

Poszczególni gracze:

Chandler:
Minuty 59, Punkty 14, Zbiórki 10, Bloki 3. Przechwyty 2, Straty 4, Faule 16, Za 2 - 6/11, Za 1 - 2/3

Ratliff:
Minuty 48, Punkty 7, Zbiórki 3, Bloki 0, Przechwyty 2, Straty 2, Faule 15, Za 2 - 3/8, Za 1 - 1/2

Mohammed:
Minuty 48, Punkty 24, Zbiórki 8, Bloki 2, Przechwyty 1, Straty 1, Faule 13, Za 2 - 11/19, Za 1 - 2/3

Thomas:
Minuty 32, Punkty 19, Zbiórki 15, Bloki 1, Przechwyty 1, Straty 3, Faule 8, Za 2 - 7/12, Za 1 - 5/6

Diaw:
Minuty 5, Punkty 0, Zbiórki 1, Bloki 0, Przechwyty 0, Straty 1, Faule 2, Za 3 - 0/3

Co możemy wyczytać z tych liczb? Głównie to, że Gortat nie jest aktywny w ataku, ale to już wiemy. Jeśli chodzi o obronę, to można dojść do interesującychwniosków. Howard ma mnóstwo bloków, ale większość z pomocy na niższych graczach, co stwarza niebezpieczeństwo w postaci niepilnowanego środkowego. Ma także o wiele więcej przewinień niż Gortat. A to oznacza, że dużo ryzykuje. I nawet jeśli punkty zdobyte przeciwko obu graczom i skuteczność rywali są podobne, to przecież faule Howarda stwarzają szansę na łatwe punkty z linii rzutów wolnych. Nawet jeśli nie od razu (bo nie są to faule przy rzucie), to jednak w dalszej perspektywie powoduje to, że limit jest przekraczany szybciej. Czyli najlepszy obrońca sezonu "daje" przeciwnikowi więcej punktów niż jego zmiennik? Hmm...

Rzecz jasna jedna seria play-off, na dodatek z takim rywalem, nie jest odpowiednią próbką, ale daje ciekawe obserwacje. Zobaczymy jak to będzie wyglądało przeciwko Alowi Horfordowi i Atlanta Hawks. O nim już nie będzie można powiedzieć, że w ataku grać nie umie.

A może ktoś gdzieś widział takie statystyki z całego sezonu?

sobota, 1 maja 2010

Play-off NBA - 2. runda wg serca i rozumu

Ostatnio moje wpisy na blogu to głównie typowanie. Ten będzie podobny - czas na 2. rundę play-off NBA.

Wschód

1. Cleveland Cavaliers - 4. Boston Celtics

Serce: Za Celtics. Rajon Rondo i wszystko jasne. Poza tym LeBron jest niefajny, chociażby dlatego:


Maciek Kwiatkowski napisał:

"Niestety gdy LeBron zalicza kolejne 30-10-10, część z Was ekscytuje się w tym czasie, tym czy zrobił kroki, tym czy uścisnął komuś rękę albo czy na właściwe miejsce odłożył ręcznik czy bluzę. Czeka Was cięzkie 7-8 lat kibicowania koledzy,. Pomyślcie o tym w ten sposób. Chcecie mieć dalej poranne zastrzyki irytacji, gdy patrzycie na jego dominację albo kolejną akcję w Top10? Bądźcie mądrzejsi. W czasach internetu, gdy każdy najdrobniejszy szczegół potrafi być wyeskalowany do miana historii dnia przez youtube, vimeo czy koszykarskie pudelki - nie ma miejsca na nieskazitelnych idoli i tego miejsca nie będzie. Tymczasem staramy się uczyć Jamesa savoir-vivre'u, bo wścieka nas to, że jest tak dobry i nie gra dla naszej drużyny."

Ciekawy punkt widzenia, ale odpowiem tak: poranne zastrzyki irytacji mi nie grożą, bo mógłbym mieć je od kilku lat. Doceniam to, co gość robi z piłką na parkiecie i po dominacjach albo Top 10 pojawiają się raczej okrzyki zachwytu. Co nie zmienia faktu, że kmioctwa nie lubię nawet bardziej niż góralskiej muzyki i zachowanie LeBrona zaczyna mnie drażnić jeszcze mocniej niż jego "taranowatość".

Rozum: 4:2 dla Celtics. Dwa lata temu Celtics wygrali 4:3. Od tego czasu ich pierwsza piątka się nie zmieniła personalnie. Dwóch graczy (Perkins, Rondo) się rozwinęło, trzech postarzało (Pierce, Allen, Garnett). Rezerwy? Podobny poziom. A Cavaliers? Wtedy LeBron, West, Szczerbiak, Ilgauskas, Ben Wallace. Teraz LeBron, Jamison, Mo Williams, Shaq, Parker. Ilgauskas i West tylko na ławce. Postęp ogromny. Ale z drugiej strony pamiętam kapitalny mecz sprzed miesiąca - 117:113 dla Celtics. Naprawdę trudny wybór, ale mam wrażenie, że Celtowie będą w stanie to zrobić. Mimo wszystko są głodni sukcesu po tym, jak rok temu przegrali play-offy bez Garnetta. Mają odpowiedzi na 2 i 3 opcję ofensywną Cavaliers, czyli Jamisona (Garnett) i Williamsa (Rondo), a nie wierzę, żeby Shaq był jeszcze w stanie być przeważającym czynnikiem. No i never underestimate Paul Pierce.

2. Orlando Magic - 3. Atlanta Hawks albo 6. Milwaukee Bucks

Serce: Za Magic. Jeśli rywalem będą Hawks - nie ma wątpliwości. Gortat i tak dalej. Jeśli rywalem będą Bucks - po cichu liczę na sensację, ale tylko po cichu. Oficjalnie za Gortatem :-)

Rozum: 4:2 dla Magic z Hawks. 4-1 dla Magic z Bucks. Kozły nie powstrzymają Dwighta Howarda, ale raz mogą sprawić niespodziankę u siebie. Jastrzębie grają bardzo nierówno, a w Magic są gracze do ograniczenia Joe Johnsona, czyli Pietrus i Barnes. Cała nadzieja Hawks w Joshu Smithie, który będzie miał przeciwko sobie dziurę w defensywie czytaj Rasharda Lewisa. Łatwiej Magikom byłoby z Bucks, ale fajniej dla nas z Hawks, bo Al Horford powinien Howardowi "nabić" kilka przewinień i zmusić Gortata do pojawienia się na parkiecie.

Zachód

1. Los Angeles Lakers - 5. Utah Jazz

Serce: Za Jazz. Ani jedni, ani drudzy nie są moimi ulubieńcami, ale heroizm Jazz (bez Kirilenki i Okura) i ich żywiołowość każe sympatyzować z ekipą Jerry'ego Sloana.

Rozum: 4:2 dla Lakers. Derek Fisher zostanie mocno przeszkolony przez Derona Williamsa, który powinien wykonać w tej sprawie telefon do Russella Westbrooka. Ale rewelacyjny przeciwko Nuggets podkoszowy duet Paul Millsap i Carlos Boozer nie będzie miał już tak łatwo z Pauem Gasolem i Andrew Bynumem. I nie wydaje mi się, żeby Kobe Bryant miał znowu tak "cichą" serię. Przecież przeciwko niemu zagra Wesley Matthews...

3. Phoenix Suns - 7. San Antonio Spurs

Serce: Za Spurs. Seria przeciwko Blazers zdjęła trochę mojej sympatii z Suns. A Spurs podobają mi się coraz bardziej. To albo znak, że dorosłem do ich koszykówki albo spóźniłem się o 10 lat, co sugerował Maciek Kwiatkowski. Tak czy siak - Manu ze złamanym nosem zatkanym watą pakujący się raz za razem w tłok podkoszowym? Jak go nie lubić?

Rozum: 4:2 dla Spurs. Zaryzykują tezę, że Spurs momentami przeciwko Mavericks grali jak w swoim ostatnim mistrzowskim sezonie. Wypunktowali zespół z Dallas, któremu przecież atutów nie brakowało. Wielka trójka Manu, Tony Parker, Tim Duncan, a poza tym Richard Jefferson i rewelacyjny momentami George Hill. Nawet Jason Richardson w formie z pierwszej rundy nic tu nie zdziała.

sobota, 20 marca 2010

Brawo Marcin

Marcin Gortat przyzwyczaił nas, że im bliżej końca sezonu, tym lepsza jest jego dyspozycja. Dwa lata temu zaczynał rozgrywki na końcu ławki, by kilka miesięcy później zasłużyć na krótkie epizody. Rok temu grywał krótko na początku, a w play-off był już kluczowym podkoszowym zmiennikiem.

Teraz wydawało się, że Gortat jest w sytuacji bez wyjścia i "przezimuje" ten sezon. Zza pleców Dwighta Howarda przecież się nie wydostanie niezależnie od tego co się wydarzy. Ale Polak spisuje się w ostatnich spotkaniach tak, jakby go to zupełnie nie obchodziło. Zdarzyły mu się w tym miesiącu nawet dwa mecze, w których był lepszy od podstawowego środkowego Magików. Gra dużo (ponad 20 minut), dobrze, skutecznie, efektownie (dwa razy w Top 5 najlepszych akcji w marcu), świetnie w obronie, o czym przekonał się nawet Tim Duncan. Magic wygrywaja wysoko, a złośliwi sugerują, że dobre statystyki Gortata to zasługa dużej przewagi jego zespołu, która pozwala trenerowi Stanowi Van Gundy'emu na wypuszczenie "słabeuszy" na parkiet. A to nieprawda, bo Gortat bywa ostatnio jednym z tych, którym drużyna zawdzięcza okazałe prowadzenie.

Co to zmienia w jego roli? Nic. W pierwszej piątce nie zagra poza sytuacją, w której Howard przekroczy limit przewinień technicznych (brakuje jednego). Ale i tak - brawo Marcin.