piątek, 26 lutego 2010

Sinusoida Panathinaikosu


Rok temu w maju miałem okazję z bliska oglądać radość graczy Panathinaikosu Ateny tuż po wygraniu Euroligi. Teraz, ponad dwa miesiące przed kolejnym Final Four, wiemy, że Grecy tego sukcesu nie powtórzą.



Wtedy w Berlinie Panathinaikos był znakomity, a latem przecież jeszcze się wzmocnił. Porównajmy skład z finału z CSKA Moskwa z tym, który w czwartej kolejce obecnego Top 16 przegrał u siebie z Barceloną. Spośród dziewięciu zawodników, którzy wyszli na parkiet w maju tylko jednego nie ma w zespole teraz. To Kostas Tsartsaris. Został zastąpiony przez Marcusa Haislipa. W czym jest problem? Pomijając wszelkie aspekty typowo sportowe jak np. słabsza forma kilku koszykarzy, trener Żeljko Obradović ma najwyraźniej kłopoty z utrzymaniem motywacji na odpowiednim poziomie po spełnieniu i osiągnięciu wielkiego sukcesu. Czyż nie przeżywamy deja vu? Podobnie było przecież w sezonie 2007/2008 po wygraniu Euroligi w 2007 roku. Wtedy Koniczynki zostały wyeliminowane przez Partizan Belgrad, który zresztą był jednym z oprawców także w aktualnie trwających rozgrywkach.

Niepowodzenie Panathinaikosu i jego nieobecność w czołowej ósemce jeszcze bardziej podkreślają wyjątkowość ewentualnego sukcesu Asseco Prokomu. Znaleźć się w ćwierćfinale - to nie przypadek. Ale już jestem pewien, że za rok ateńczycy wrócą dwa razy mocniejsi chcąc się odbudować. Przecież wykres ich wyników w Eurolidze sezon po sezonie to ostatnio sinusoida, więc czas, by krzywa poszła w górę.

Brak komentarzy: