Dwa lata temu powstała piosenka rapera Masseya na temat mistrzów Polski, w której było między innymi stwierdzenie: "Kto zwycięży w Eurolidze? Prokom. Zajdziemy wysoko!". Brzmiało dość śmiesznie, bo budziło skojarzenie ze zwycięstwem w całym sezonie, a wtedy było równie odległe jak udział w Meczu Gwiazd NBA dla Marcina Gortata. A nawet jeśli wziąć pod uwagę pojedyncze wygrane, to i tak było ich bardzo niewiele.
Ale czas szybko płynie, a sport jest piękny dzięki niespodziankom. Asseco Prokom Gdynia stoi teraz o krok od ćwierćfinału Euroligi. Co więcej - ma szansę na wygranie swojej grupy w fazie Top 16, przewagę parkietu w ćwierćfinale i rywala w swoim zasięgu w walce o Final Four (np. Chimki, które już pokonał). Jeszcze kilka miesięcy temu taka sytuacja wydawała się nierealna. Co więcej, jeszcze kilka tygodni temu sam awans do Top 16 wydawał się wielkim sukcesem. Teraz co mecz można przecierać oczy ze zdumienia patrząc na grę i wyniki mistrzów Polski. Apetyt rośnie i rośnie. Osobiście dwie godziny temu przyłapałem się na tym, że przez chwilę uznałem siedmiopunktowe (88:81) zwycięstwo nad wicemistrzem Euroligi z poprzedniego sezonu, niepokonanym od 10 spotkań CSKA Moskwa za duży niedosyt. Dlaczego? Bo Prokom na wyjeździe przegrał 73:84 i ma gorszy bilans bezpośrednich spotkań.
Owszem - losowanie było udane, bo np. z trzeciego koszyka zamiast Żalgirisu Kowno można było teoretycznie trafić na Maccabi Tel Awiw. Ale to już niekoniecznie nasz problem. Sukces Prokomu jest niebywały, bo do najlepszej ósemki rzadko ma okazję dotrzeć "kopciuszek." Zazwyczaj są w niej potentaci, czyli kluby z najsilniejszych lig (włoska, hiszpańska, grecka, turecka, rosyjska) i izraelski rodzynek Maccabi. W ostatnim dziesięcioleciu tylko trzykrotnie dostał się tam zespół spoza tej grupy - raz Olimpija Lublana, a dwukrotnie Partizan Belgrad. Prokom buduje przy okazji swoją renomę, co jest bardzo ważne, bo marzy przecież o wieloletniej licencji Euroligi dla klubu (a nie dla kraju). Renoma pomoże też na zatrudnienie lepszych graczy przed kolejnym sezonie.
Wygrana z Realem Madryt, wygrana w Maladze z Unicają, wygrana z CSKA Moskwa, awans do ćwierćfinału Euroligi. Tak się zdobywa uznanie w Europie. A jak tak dalej pójdzie, to może Massey zostanie pro(komo)rokiem?
Ale czas szybko płynie, a sport jest piękny dzięki niespodziankom. Asseco Prokom Gdynia stoi teraz o krok od ćwierćfinału Euroligi. Co więcej - ma szansę na wygranie swojej grupy w fazie Top 16, przewagę parkietu w ćwierćfinale i rywala w swoim zasięgu w walce o Final Four (np. Chimki, które już pokonał). Jeszcze kilka miesięcy temu taka sytuacja wydawała się nierealna. Co więcej, jeszcze kilka tygodni temu sam awans do Top 16 wydawał się wielkim sukcesem. Teraz co mecz można przecierać oczy ze zdumienia patrząc na grę i wyniki mistrzów Polski. Apetyt rośnie i rośnie. Osobiście dwie godziny temu przyłapałem się na tym, że przez chwilę uznałem siedmiopunktowe (88:81) zwycięstwo nad wicemistrzem Euroligi z poprzedniego sezonu, niepokonanym od 10 spotkań CSKA Moskwa za duży niedosyt. Dlaczego? Bo Prokom na wyjeździe przegrał 73:84 i ma gorszy bilans bezpośrednich spotkań.
Owszem - losowanie było udane, bo np. z trzeciego koszyka zamiast Żalgirisu Kowno można było teoretycznie trafić na Maccabi Tel Awiw. Ale to już niekoniecznie nasz problem. Sukces Prokomu jest niebywały, bo do najlepszej ósemki rzadko ma okazję dotrzeć "kopciuszek." Zazwyczaj są w niej potentaci, czyli kluby z najsilniejszych lig (włoska, hiszpańska, grecka, turecka, rosyjska) i izraelski rodzynek Maccabi. W ostatnim dziesięcioleciu tylko trzykrotnie dostał się tam zespół spoza tej grupy - raz Olimpija Lublana, a dwukrotnie Partizan Belgrad. Prokom buduje przy okazji swoją renomę, co jest bardzo ważne, bo marzy przecież o wieloletniej licencji Euroligi dla klubu (a nie dla kraju). Renoma pomoże też na zatrudnienie lepszych graczy przed kolejnym sezonie.
Wygrana z Realem Madryt, wygrana w Maladze z Unicają, wygrana z CSKA Moskwa, awans do ćwierćfinału Euroligi. Tak się zdobywa uznanie w Europie. A jak tak dalej pójdzie, to może Massey zostanie pro(komo)rokiem?
1 komentarz:
tak nawiasem mowiąc ( z tego co dobrze pamietam) to w tej piosence Masseya to było "kto powalczy w eurolidze.. Prokom!" ale tak czy tak artykuł bardzo mi sie podoba
Prześlij komentarz