środa, 10 lutego 2010

Śnieżny Boasson Hagen

Dawno nie pisałem tutaj o kolarstwie, ale w sumie nic dziwnego, bo zimą wyścigów niewiele, a po śniegu nie bardzo można jeżdzić. Na pewno?

Jest gość, który udowadnia, że największe mrozy mu niestraszne i w przeciwieństwie do większości zawodników wyjeżdżających do ciepłych krajów, trenował w swojej zimnej ojczyźnie.


To Norweg Edvald Boasson Hagen (zdjęcia z jego strony), który urządził sobie przejażdżki w Oslo. I to przed startem w Azji w wyścigach dookoła Kataru i Omanu. W kontekście tych startów nie bardzo mu pomoże pedałowanie na mrozie, ale w trakcie sezonu będzie zahartowany jak mało kto i jakiś tam deszczyk na Giro d'Italia nic mu nie zrobi.

Piszę o niespełna 23-letnim Hagenie nie tylko z tego powodu, że stał się na jakiś czas śnieżnym kolarzem, ale także dlatego, że to jeden z tych przedstawicieli młodych fali w światowym peletonie, którzy najbardziej mi imponują. Po raz pierwszy usłyszałem o nim bodaj trzy lata temu, gdy wygrywał kilka etapów na mniejszych imprezach zdobywając przy okazji mistrzostwo kraju na czas (trzeba jednak zauważyć, że nie startował Thor Hushovd). Jak na 20-latka, to całkiem niezłe osiągnięcia. W 2008 roku trafił do High Road, ale wtedy jeszcze o tych największych wyścigach mógł pomarzyć. Błyszczał np. w Tour of Britain, który wręcz zdominował na płaskich odcinkach, podobnie zresztą jak rok później. I właśnie sezon 2009 był dla niego wręcz wystrzałowy - w Giro d'Italia najpierw pomógł swojej ekipie wygrać czasówkę drużynową, a potem na etapach od szóstego do ósmego był kolejno 2., 1. i 2. Świat po raz pierwszy usłyszał wtedy o sympatycznym blondynie, który potem wygrał jeszcze Eneco Tour.

A Polska usłyszała o nim podczas sierpniowego Tour de Pologne. Tak naprawdę to mógł wtedy wywalczyć żółtą koszulkę, gdyby nie to, że sprinterskie końcówki były w jego grupie zarezerwowane dla Andre Greipela. A przecież Hagen też potrafi finiszować. I świetnie jeździ na czas i umie zabrać się do ucieczki i nawet górki mu niestraszne, bo w Zakopanem przecież wygrał etap. Ten rok po zmianie grupy na Team Sky będzie należał do niego? Nie mam nic przeciwko tym bardziej, że prywatnie sprawia pozytywne wrażenie, a na pewno lepsze niż inny młodzian Mark Cavendish.

Brak komentarzy: