sobota, 26 września 2009

Szmyd na MŚ, czyli powrót do normalności?

Sylwester Szmyd wystartuje w niedzielę jako lider polskiej kadry w wyścigu ze startu wspólnego podczas mistrzostw świata w Mendrisio. Szmyd w kadrze = ocieplenie stosunków na linii Szmyd - PZKol.?

Nad odpowiedzią na to pytanie zastanawiam się od dobrych kilku dni, gdy już opadły eurobasketowe koszykarskie emocje. Z powodu największej sportowej imprezy w historii Polski przemknęła mi koło nosa Vuelta a Espana i nawet przez chwilę zapomniałem, że ten blog to "Piłka i dwa kółka", a nie tylko piłka. Z codziennych opisów i wyników wiem jednak, co się działo w Hiszpanii, Szmyd jechał dobrze i o jego formę nie musimy się obawiać. Tylko na co ta jego optymalna dyspozycja pozwoli? Wyścig jednodniowy po pętlach z dwoma trudnymi, krótkimi podjazdami to nie jest jego specjalność. Ci, którzy w to wątpili mogli się przekonać o tym ostatecznie podczas sierpniowego Tour de Pologne, na którym etapy dookoła Krynicy i Zakopanego troszkę przypominały trasę z Mendrisio. Ale mistrzostwa świata są taką imprezą, na której decyduje dyspozycja dnia, łut szczęścia, dobra decyzja o zabraniu się do kluczowej ucieczki, atak w idealnym momencie itd. Miejmy nadzieję, że Sylwkowi szczęście dopisze, chociaż nie oszukujmy się - nawet miejsce w czołowej dziesiątce będzie świetnym wynikiem.

A wracając do wcześniejszego pytania. W ubiegłym roku Szmyd nie znalazł się w składzie na igrzyska olimpijskie w Pekinie, bo nie pojawił się na mistrzostwach Polski. Między nim a selekcjonerem Piotrem Wadeckim wyniknął z tego powodu konflikt (zdaniem Wadeckiego wykreowany przez media). W tym roku ogłaszając kadrę na MŚ Wadecki niespodziewanie umieścił w niej Szmyda stawiając go niejako przed faktem dokonanym. Szmyd nie mógł odmówić, bo w oczach opinii publicznej wyszedłby na tego, który nie chce. I nie odmówił. Przyjechał na MŚ. Czy to oznacza, że sytuacja jest już w 100 procentach jasna? Na pytanie czy dogadują się z Wadeckim Szmyd ze śmiechem odpowiedział: Za dużo ze sobą nie rozmawiamy.

Z drugiej strony Wadecki mówi: Mogę zapewnić, że podporządkowuję taktykę w 100 procentach jemu i zrobię wszystko, by pomóc mu w osiągnięciu sukcesu na tych mistrzostwach. Wspomina na dodatek coś o medalu, który jest szczerze mówiąc niezbyt realny. Chcę się mylić, ale to trochę wygląda tak jakby Wadecki chciał umyć ręce. Powołał Szmyda, postawił na niego, a gdy ten nie stanie na podium, to będzie mógł powiedzieć: i po co te przepychanki, skoro on nie nadaje się na takie imprezy?

Brak komentarzy: