środa, 9 września 2009

EuroBasket: Dzień pochmurny

Po dwóch dniach słonecznych przyszedł jeden pochmurny. Polscy koszykarze wysoko przegrali z Turcją na zakończenie pierwszej rundy EuroBasketu. Co się stało? Rywale po prostu świetnie wiedzieli jak gramy i umieli wyeliminować nasze atuty.

Oczywiście w pewnym stopniu powodem niepowodzenia było też zmęczenie. W poprzednich dwóch spotkaniach podstawowa piątka spędzała na parkiecie bardzo dużo czasu - Marcin Gortat i Maciej Lampe blisko 40 minut. Może dlatego Gortat tak łatwo dawał się oszukiwać pod koszem Omerowi Asikowi, młodemu, utalentowanemu srodkowemu Fenerbahce Ulker Stambuł. Jego przynależność klubową od wczoraj znam na pamięć, bo spotkałem dwóch kibiców tej właśnie drużyny, którzy grzecznie, ale stanowczo wytłumaczyli mi, że Turcja wygra dzisiaj wysoko. Dobrze, że w ogóle chcieli rozmawiać, po tym jak kolega widząc tureckie barwy przywitał ich przyśpiewką dotyczącą Galatasaray. A jak wiemy oba stambulskie zespoły lubią się tak bardzo jak Śląsk Wrocław i Anwil Włocławek. Przy okazji warto dodać, że więcej przedstawicieli Turcji nie dało się zauważyć w przeciwieństwie do Litwinów, których były dziesiątki. I wszyscy przyznawali, że ich trener Ramunas Butautas do niczego się nie nadaje.

Wracając do tematu - wspomniany Asik zaskoczył tak świetną grą przeciwko Gortatowi, ale jego wcześniejsze poczynania w sparingach już były dobrym proroctwem przed EuroBasketem. Można było się spodziewać, że ten turniej będzie dla niego udany. O ile w ataku robił z Gortatem co chciał, to w defensywie podkoszowi tureccy mieli z naszym środkowym duże problemy. Podpowiedzi przyjaciela Marcina z Orlando Magic, Hedo Turkoglu na niewiele się zdały. Zresztą tak samo wyglądała sytuacja w drugą stronę. Gortat i jego koledzy dobrze wiedzieli, czego się spodziewać po Turkoglu, a mimo tego Turek pozbawił nas złudzeń w czwartej kwarcie. Dużo krzywdy zrobił nam też Ersan Ilyasova - zupełnie tak jak przewidywałem to po meczu Polska - Izrael i problemach biało-czerwonych z bardzo podobnym do Ilyasovy Liorem Eliyahu. Czy w zespole Serbii, Słowenii, Hiszpanii jest ktos podobny do nich stylem gry? Hmm, na szczęście nie, no może Novica Velicković?

Największym naszym problemem była jednak nie obrona, a ofensywa. Turcy kompletnie ograniczyli grę Polaków z kontrataku. Nie pozwolili im robić tego, co przynosiło efekty w spotkaniach z Litwą i Bułgarią. Nasi w ten sposób zdobyli zaledwie 4 punkty. Nie mogąc szybko biegać do kontry, trzeba było szukać innych rozwiązań. "Najprostszym" była próba wykorzystania naszych podkoszowych. Tyle tylko, że rywale byli przygotowani na to, że Marcin Gortat i Maciej Lampe będą dostawać dużo piłek do gry 1 na 1. O ile Gortat jeszcze robił dużo dobrego w ataku przez całe spotkanie, to Lampe zdobył większość swoich punktów po przerwie. Także dlatego, że szybko popełnił dwa przewinienia i usiadł na ławce rezerwowych. Zawiodła nas też skuteczność z dystansu. Do 19 minuty trafiliśmy tylko 2 z 11 prób, a wtedy przewaga Turcji była już kilkunastopunktowa. W drugiej połowie w ważnych momentach nasi mylili się na obwodzie. To takie przypomnienie starej koszykarskiej prawdy, że "trójkami" meczów się nie wygrywa...
P.S.
Na koniec tradycyjnie zapraszam na kompletnie niepowazne Wokół EuroBasketu.

Brak komentarzy: