Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sylwester Szmyd. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sylwester Szmyd. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 23 maja 2010

Giro ciekawsze przez nieuwagę

- Liquigas przegrał Giro - można było usłysześć kilka dni temu. Zupełnie niesłusznie.

W czwartek główni faworyci imprezy, czyli m.in. Ivan Basso (z Liquigasu, w którym jeździ także Sylwester Szmyd) i mistrz świata Cadel Evans pozwolili kilkudziesięcioosobowej grupie dojechać prawie 12 minut. Wydawało się, że opieszalość peletonu może kosztować Basso i Evans wygraną w całej imprezie.

Okazało się jednak, że niefrasobliwość uczyniła wyścig niezwykle interesującym. Kolarze Liquigas z Basso na weekendowych etapach wyciskali z siebie siódme poty, by przerzedzić czołową grupkę. Jestem przekonany, że gdyby nie trzeba odrabiać sporej straty w klasyfikacji generalnej, to taktyka byłaby bardziej zachowawcza. A tak mogliśmy widzieć z przodu Szmyda, a potem Basso zaatakował wczoraj (z Vincenzo Nibalim) i dzisiaj. Podążał za nim jak cień Evans, ale trzy kilometry przed cięźkim podjazdem pod Zoncolan nie dał rady. Mimo, że Basso jeszcze traci do lidera David Arroyo 3 minuty i 33 sekundy, a Evans 4 minuty i 21 sekund, to jestem niemal w 100% przekonany, że ta dwójka zajmie 1. i 2. miejsce na koniec imprezy. W górach nikt może im dorównać - ani wspomniany Arroyo, ani chwalony przez Szmyda Xavier Tondo, ani Aleksander Winokurow.

Do zakończenia Giro d'Italia pozostało sześć etapów - trzy kończące się podjazdami, jeden łatwy i dwie "czasówki". I wydaje mi się, że tutaj właśnie leży szansa Evansa: w jeździe indywidualnej jest zdecydowanie lepszy od Basso. Na inaugurację w Amsterdamie na trasie długości 8400 metrów miał od niego czas lepszy o 21 sekund. Teraz na czas do przejechania jest jeszcze 27,9 km. Tyle tylko, że 12,9 km pod górę...

poniedziałek, 15 marca 2010

Tour de Pologne 2010 - w dobrym kierunku

Organizatorzy Tour de Pologne robią wszystko, by wreszcie wyścig Pro Tour wygrał Polak, konkretnie Sylwester Szmyd. Rok temu była promocja przy pomocy naszego najlepszego kolarza, ale trasa okazała się dla niego zbyt łatwa. W tym roku zmieniono ją kompletnie i przy okazji utrudniono.

W 2009 zaden etap nie kończył finisz na podjeździe. Teraz mamy dwa takie odcinki. Oczywiście porównywać się z Alpami czy Pirenejami nie możemy, ale podjazd przed metą sprawi, że o zwycięstwo w TdP nie będą mogli walczyć sprinterzy przy pomocy bonifikat czasowych, do czego niemal doszło kilka miesięcy temu.
Jakie trudności czekają uczestników 67. TdP?

Piąty etap skończy się na Równicy w okolicach Ustronia. Powyższy profil jest chyba przesadzony, bo z informacji znalezionych w internecie wynika, że finałowa wspinaczka powinna być trochę krótsza. I ponoć częściowo po bruku.
10-11% nachylenia kilometr przed metą powinno dać się we znaki nawet góralom.

Szósty etap to finisz przy termach w Bukowinie Tatrzańskiej. Trochę łatwiej, ale wygląda nieźle jako dogrywka między najlepszymi dzień wcześniej.
Podsumowując - brawo. Idziemy w dobrym kierunku. Marzenia o etapach niczym Mont Ventoux w Polsce są nie do zrealizowania, ale cieszmy się tym, co mamy.

sobota, 26 września 2009

Szmyd na MŚ, czyli powrót do normalności?

Sylwester Szmyd wystartuje w niedzielę jako lider polskiej kadry w wyścigu ze startu wspólnego podczas mistrzostw świata w Mendrisio. Szmyd w kadrze = ocieplenie stosunków na linii Szmyd - PZKol.?

Nad odpowiedzią na to pytanie zastanawiam się od dobrych kilku dni, gdy już opadły eurobasketowe koszykarskie emocje. Z powodu największej sportowej imprezy w historii Polski przemknęła mi koło nosa Vuelta a Espana i nawet przez chwilę zapomniałem, że ten blog to "Piłka i dwa kółka", a nie tylko piłka. Z codziennych opisów i wyników wiem jednak, co się działo w Hiszpanii, Szmyd jechał dobrze i o jego formę nie musimy się obawiać. Tylko na co ta jego optymalna dyspozycja pozwoli? Wyścig jednodniowy po pętlach z dwoma trudnymi, krótkimi podjazdami to nie jest jego specjalność. Ci, którzy w to wątpili mogli się przekonać o tym ostatecznie podczas sierpniowego Tour de Pologne, na którym etapy dookoła Krynicy i Zakopanego troszkę przypominały trasę z Mendrisio. Ale mistrzostwa świata są taką imprezą, na której decyduje dyspozycja dnia, łut szczęścia, dobra decyzja o zabraniu się do kluczowej ucieczki, atak w idealnym momencie itd. Miejmy nadzieję, że Sylwkowi szczęście dopisze, chociaż nie oszukujmy się - nawet miejsce w czołowej dziesiątce będzie świetnym wynikiem.

A wracając do wcześniejszego pytania. W ubiegłym roku Szmyd nie znalazł się w składzie na igrzyska olimpijskie w Pekinie, bo nie pojawił się na mistrzostwach Polski. Między nim a selekcjonerem Piotrem Wadeckim wyniknął z tego powodu konflikt (zdaniem Wadeckiego wykreowany przez media). W tym roku ogłaszając kadrę na MŚ Wadecki niespodziewanie umieścił w niej Szmyda stawiając go niejako przed faktem dokonanym. Szmyd nie mógł odmówić, bo w oczach opinii publicznej wyszedłby na tego, który nie chce. I nie odmówił. Przyjechał na MŚ. Czy to oznacza, że sytuacja jest już w 100 procentach jasna? Na pytanie czy dogadują się z Wadeckim Szmyd ze śmiechem odpowiedział: Za dużo ze sobą nie rozmawiamy.

Z drugiej strony Wadecki mówi: Mogę zapewnić, że podporządkowuję taktykę w 100 procentach jemu i zrobię wszystko, by pomóc mu w osiągnięciu sukcesu na tych mistrzostwach. Wspomina na dodatek coś o medalu, który jest szczerze mówiąc niezbyt realny. Chcę się mylić, ale to trochę wygląda tak jakby Wadecki chciał umyć ręce. Powołał Szmyda, postawił na niego, a gdy ten nie stanie na podium, to będzie mógł powiedzieć: i po co te przepychanki, skoro on nie nadaje się na takie imprezy?

piątek, 7 sierpnia 2009

Nie wygra, bo było za łatwo


Potwierdziło się. Tour de Pologne to dla Sylwestra Szmyda zbyt łatwy wyścig. To brzmi kuriozalnie, ale Polak z grupy Liquigas raczej nie wygra tegorocznej imprezy, bo górskie etapy jakie znalazły się na trasie nie były wystarczająco cięzkie.

Głodówka, Murzasichle czy dzień wcześniej pagórki wokół Krynicy wyglądają malowniczo, ale do szczytów jakie oglądamy na trasach Tour de France czy Giro d'Italia im daleko. A do takich Szmyd jest przyzwyczajony. Jeśli do mety poprzedzonej płaskim odcinkiem trasy dojeżdża 20-osobowa grupka, a w niej kilku sprinterów to cięzko się spodziewać, by Szmyd wygrał. Na podjazdach próbował i wczoraj i dzisiaj, ale były one zbyt krótkie. Brakło kilometrów, by na stromej szosie rywale zostali z tyłu.

Moze te "usprawiedliwienia" brzmią głupio, lecz skoro triumfują kolarze tacy jak Alessandro Ballan i Edvald Boasson Hagen to świadczy dobitnie o tym, iż nasz narodowy tour jest idealny dla kolarzy klasycznych, a nie dla górali. Różnice w czołówce są tak małe, że w sobotę na ulicach Krakowa Norweg Hagen może wygrać wyścig najlepiej finiszując na mecie! Wcześniej musi jednak "urwać" dwie sekundy na premiach lotnych, który na trasie zaplanowano trzy. Dla grupy lidera, Lampre najlepszym rozwiązaniem byłoby puszczenie dość wcześnie kilkuosobowej ucieczki, a nawet zainicjowanie takowej przez jednego z własnych zawodników. A w tej roli dobrze sprawdziłby się Marcin Sapa...

czwartek, 6 sierpnia 2009

Jeszcze nic nie wiemy w polskiej pętli

Ciągle niewiele wiemy o rozstrzygnięciach w 66. Tour de Pologne. Piąty etap ze Strzyzowa do Krynicy tylko zredukował liczbę kandydatów do końcowego sukcesu do ... kilkudziesięciu.

Akcja sześciu kolarzy, w tym mistrza świata Alessandro Ballana oraz Polaków Sylwestra Szmyda i Marka Rutkiewicza była efektowna, ale poza zwycięstwem etapowym dla Włocha niewiele dała. Zawodnicy zyskali sekundy przewagi nad rywalami, które łatwo można odrobić na piątkowym etapie do Zakopanego. Oczywiście spora grupa przyjechała ze stratą ponad 16 minut, ale nie było w tym gronie nikogo, kto mógłby liczyć się na poważnie w generalce.

Wszyscy istotni są w czołówce i mają straty maksymalnie 40 sekund. Ballan jest pierwszy, ale to jeszcze nic nie znaczy, bo do Zakopanego kolarze pojadą na zdecydowanie trudniejszej trasie i "wystarczy" akcja kogoś z bardzo szerokiego grona, by dać mu prowadzenie. A co ciekawe nadal wysoko są sprinterzy jak np. Juergen Roelandts i jeśli jemu udałoby się dojechać wysoko, to w sobotę w Krakowie bonifikata może mieć znaczenie. Belg twierdzi, ze góry mu niestraszne... Zobaczymy.

Mnie cieszy powrót do czołówki lubiącego najwyraźniej polskie szosy Pietera Weeninga. Juz kiedyś walczył u nas o triumf, teraz był trzeci. Brawa dla młodego Holendra z Rabobanku.

poniedziałek, 27 lipca 2009

Tour de Pologne 2008 a 2009

Przeniesienie Tour de Pologne na sierpniowy miało sprawdzić, że wyścig będzie atrakcyjniejszy i przyjedzie więcej dobrych zawodników w lepszej dyspozycji i nie będzie trenować u nas przed Vuelta a Espana. Tymczasem na razie wygląda na to, że wyszło nam co innego - gwiazd jest jak na lekarstwo, bo te z Tour de France są zmęczone, a pozostałe inaczej przygotowują się do Vuelty.

Małe porównanie najbardziej znanych postaci (nie liczę tu sprinterów)

2008 rok: Cadel Evans, Andy Schleck, Frank Schleck, Samuel Sanchez, Fabian Cancellara, Władimir Jefimkin, Jens Voigt, Franco Pellizotti, Tadej Valjavec, Johan Van Summeren. W sumie było 4 gości z pierwszej dziesiątki TdF. 1 z dziesiątki Giro d'Italia.

2009 rok: Ivan Basso, Alessandro Ballan, Marzio Bruseghin, Philippe Gilbert, Juan Jose Cobo, Tadej Valjavec, Pieter Weening, Konstantin Siwcow, Mauricio Ardila, Marcus Burghardt. Wygląda na to, że bez gościa z pierwszej 50-tki TdF. 3 z dziesiątki Giro.

Dlaczego nie wymieniłem sprinterów? Bo na tych akurat nie ma co narzekać i są podobnej, niezłej klasy co rok temu - Robert Foerster, Allan Davis, Angelo Furlan, Graeme Brown, Edvald Boasson Hagen. Przy finiszach całego peletonu emocje gwarantowane.

A porównanie "górali" (liderów czy jak ich tam nazwać) wypada zdecydowanie na niekorzyść tegorocznej imprezy. Nie ma co ukrywać, że gwiazd na naszych szosach nie będzie, ale czy to oznacza, źe będzie mniej ciekawie? Może nie, ale dla przeciętnego kibica sytuacja, w której o podium walczą np. Olivier Kaisen z Maksymem Iglińskim nie jest tak ciekawa jak rywalizacja Voigta z Pellizottim. Inna sprawa, że Polakom może być łatwiej o sukcesy, a ewentualne zwycięstwo Sylwestra Szmyda w tej imprezie wyglądałoby znakomicie.



I tego źyczę!