piątek, 15 kwietnia 2011

Dziękuję za epokę Pluty


15 kwietnia 2011 roku. Ten dzień dla polskiej koszykówki będzie bardzo istotny. Andrzej Pluta ogłosił zakończenie kariery. Jeśli nie wiecie kim był i jest Pan Andrzej, to kliknijcie tutaj. Przekleję z tego linka tylko jedno zdanie:

Podczas 22 sezonów w seniorskiej koszykówce Andrzej Pluta rozegrał we wszystkich oficjalnych rozgrywkach łącznie 904 mecze i zdobył w nich 12 780 punktów (średnia 14,1).

Gdyby grał przez cały czas w NBA, to miałby 179. miejsce na liście wszechczasów. Nieżle, prawda?

Dla mnie to jeden z tych gości, na których uczyłem się koszykówki i do których chodziłem po autografy jako nastolatek. Mi i mojemu pokoleniu wydawało się, że Pluta był, jest i będzie. Po prostu. Jak Adam Małysz. Jeden skacze, drugi rzuca. Gdy zapyta się przeciętnego kibica sportu o nazwisko koszykarza poza Marcinem Gortatem, to od razu padnie Pluta. Ikona polskiej ligi. Szkoda, że odchodzi, a najciekawszy jest sposób, w jaki to zrobił. Wśród jego kolegów z parkietu praktycznie niepraktykowany. Powoli spadają w głąb rotacji zespołów ekstraklasy, potem I liga, może II. Nie mam im tego za złe. Niech grają, skoro lubią. Ale faktem jest, że mało kto (nikt w ostatnim dziesięcioleciu?) decyduje się odejść po przyzwoitym sezonie i znakomitych play-offach (śr. 17,5 pkt!). Ale Pluta wiedział od początku rozgrywek, że ich ostatni mecz będzie ostatnim w karierze.

To jego pożegnanie było takie oczywiste. Mówiło się od dawna - "jest konferencja, Pluta kończy". Przyszedł, powiedział to, czego się wszyscy spodziewali. Porozmawiał ze wszystkimi, zjadł kawałek torta, podziękował, poszedł do domu. Jak gdyby nic się nie stało. Świat nie stanął. Robotnicy we Włocławku nadal remontowali krajową "jedynkę", podróżni nadal czekali na opóżnione autobusy PKS-u, a młodzież nadal wałęsała się po centrum handlowym Wzorcownia. A jednak gdzieś tam w międzyczasie po chwili zastanowienia i zadumy można było się lekko wzruszyć. Skończyła się pewna epoka. Epoka Pluty.

Dziękuję, że mogłem być jej świadkiem!

Brak komentarzy: