Ciągle niewiele wiemy o rozstrzygnięciach w 66. Tour de Pologne. Piąty etap ze Strzyzowa do Krynicy tylko zredukował liczbę kandydatów do końcowego sukcesu do ... kilkudziesięciu.
Akcja sześciu kolarzy, w tym mistrza świata Alessandro Ballana oraz Polaków Sylwestra Szmyda i Marka Rutkiewicza była efektowna, ale poza zwycięstwem etapowym dla Włocha niewiele dała. Zawodnicy zyskali sekundy przewagi nad rywalami, które łatwo można odrobić na piątkowym etapie do Zakopanego. Oczywiście spora grupa przyjechała ze stratą ponad 16 minut, ale nie było w tym gronie nikogo, kto mógłby liczyć się na poważnie w generalce.
Wszyscy istotni są w czołówce i mają straty maksymalnie 40 sekund. Ballan jest pierwszy, ale to jeszcze nic nie znaczy, bo do Zakopanego kolarze pojadą na zdecydowanie trudniejszej trasie i "wystarczy" akcja kogoś z bardzo szerokiego grona, by dać mu prowadzenie. A co ciekawe nadal wysoko są sprinterzy jak np. Juergen Roelandts i jeśli jemu udałoby się dojechać wysoko, to w sobotę w Krakowie bonifikata może mieć znaczenie. Belg twierdzi, ze góry mu niestraszne... Zobaczymy.
Mnie cieszy powrót do czołówki lubiącego najwyraźniej polskie szosy Pietera Weeninga. Juz kiedyś walczył u nas o triumf, teraz był trzeci. Brawa dla młodego Holendra z Rabobanku.
czwartek, 6 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz