Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kenan Sipahi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kenan Sipahi. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 24 października 2011

Sezon 11/12: Tydzień V w 24 sekundy

17-23.10.2011

1. Tym razem moim "meczem tygodnia" (czyli jedynym oglądanym na żywo) było spotkanie 4. kolejki I ligi w Pruszkowie. Miejscowy Znicz Basket wygrał 64:56 po brzydkim widowisku, przy którym idealne wydaje się określenie "typowy mecz walki". Aż z ciekawości sprawdziłem skuteczność ataku obu stron - Znicz 0,88 punktu na posiadanie, AZS zaledwie 0,77.

2. W Pruszkowie zdarza mi się bywać od czasu do czasu od około dekady. I patrząc z takiej perspektywy robi na mnie wrażenie to, że tamtejsza hala praktycznie się nie zmieniła, gdy tymczasem obok z klepiska otoczonego kilkoma ławkami powstał wielki stadion z boiskami treningowymi. Zadziwiające.

3. Dominik Czubek, w Pruszkowie człowiek legenda, ma na oko jakieś 15 kilogramów nadwagi przy wzroście poniżej 180 centymetrów. Plus 1001 tatuaży, zawadiacki wyraz twarz i 36 lat na karku. Efekt? W 1. lidze średnio ponad 10 punktów na mecz. Nadal potrafi dzięki cwaniactwu i dobremu rzutowi przydać się na tym poziomie rozgrywek. Do tego wszystkiego mamy jeszcze lokalny folklor w postaci uwielbienia kibiców dla Czubka najlepiej wyrażający się we fladze z jego podobizną ("Legenda, która nigdy nie ma końca").


4. Patrząc tylko na statystyki i akcja-po-akcji można by przypuszczać, że tercet bohaterów Znicza to Adrian Suliński, Łukasz Bonarek i Przemysław Szymański. Tylko oni zdobywali punkty w decydującej czwartej kwarcie. Rzeczywistość jest jednak taka, że 18-letni Bonarek niestety prezentował się na tle kolegów po prostu kiepsko, a swoje 4 punkty rzucił bardzo szczęśliwie. Szymański? Liczba pudeł spod samej obręczy tak przerażająca, że zastanawiam się, czy to po prostu jego zły dzień, czy może permanentne problemy z wykończeniem akcji. Suliński? To faktycznie największy pozytyw Znicza. "Łysy" (rocznik 1989) nadużywał rzutu z dystansu, ale dał się poznać jako uniwersalna jedynko-dwójka z dobrym przeglądem pola i czytaniem gry potrafiący zdobywać punkty na różne sposoby.

5. Marek Szumełda-Krzycki - chłopak, który imponował mi jako junior powoli i z problemami rozwijał swoją karierę. Teraz chyba znalazł dobre miejsce dla siebie. Liczyłem na jego udany występ (we wcześniejszych dwóch meczach miał średnio 20.5 punktu i 5.5 asysty), wyszło inaczej. Można powiedzieć, że dostosował się do poziomu widowiska. Kilka przebłysków znamionowało jednak, że to chłopak, który mógłby grać w ekstraklasie (np. w Poznaniu).

6. Dawid Bręk w ekstraklasie już był i chyba prędko tam nie wróci, a na pewno nie po takich meczach jak środowy. Duuuże rozczarowanie koszykarzem, który w Kotwicy Kołobrzeg wydawał się kandydatem na kandydata do reprezentacji. W Pruszkowie? Mnóstwo złych decyzji, takich, które przekraczają granice między odwagą a szaleństwem. Inne rozczarowanie to Andrzej Misiewicz, kolejny niedawny ekstraklasowiec. 27 minut niemal pustego przebiegu. Był na boisku, a długimi fragmentami jakby go nie było.

7. Trener akademików Jarosław Krysiewicz zdziwił mnie jedną decyzją kadrową. Goście grali bez kontuzjowanego (oko) Michała Marciniaka mając do dyspozycji tylko jednego potencjalnego niskiego skrzydłowego Grzegorza Małeckiego. W pierwszej połowie miał m.in. 8 punktów z rzędu, ale zagrał całe 40 minut i pod koniec spotkania był już potwornie zmęczony. Nie rozumiem dlaczego nie można było zaryzykować ustawienia z trzema niższymi zawodnikami?

8. Bohaterem gości był Marcin Strzelecki, który... wprosił się na boisko. W ostatniej minucie po piątym przewinieniu Krzysztofa Jakóbczyka Krysiewicz bez patrzenia machnął ręką w kierunku ławki rezerwowych i stojących obok zmienników. Nawet nie spojrzał w tamtym kierunku. Strzelecki zdjął bluzę i wszedł na parkiet. Zdziwiony Krysiewicz próbował interweniować szybko wprowadzając Piotra Pustelnika, ale nie udało się. Zgodnie z przepisami musiał poczekać aż 26 sekund na najbliższą przerwę. Brawo Marcin Strzelecki. Tak się walczy o granie!

9. Mariusz Bacik, dawna gwiazda Znicza obecnie grająca w Kutnie, został przywitany owacyjnie, po meczu rozdał kilka autografów, ale na boisku niestety było widać, że to już nie te lata. Bacik nadal imponuje sprytem, ale niestety chyba tylko tym. Akcja w której "post-upował" Szymańskiego i został przez niego "przybity" do tablicy najlepiej to potwierdza.

10. Ciekawostka ze statystyk - w rubryce +/- jeden z graczy miał wpisane +0. Według statystyków winna jest FIBA. Za granicą mają inną matematykę?

11. Z powodu wizyty w Pruszkowie widziałem tylko ostatnią kwartę inauguracji Euroligi w wykonaniu Asseco Prokomu Gdynia. To była słodko-gorzka kwarta. Najpierw załamałem ręce widząc totalną dominację Galatasaray, potem przecierałem oczy ze zdziwienia, gdy Prokom od stanu 52:70 doprowadził do remisu, by wreszcie złapać się za głowę po popisowo przegranej końcówce. Patrząc na moment sezonu, liczbę wspólnych występów graczy Prokomu, klasę rywala itd. itp. ten wynik nie jest tragedią. Ale w kontekście walki o awans stawia Prokom w trudnej sytuacji. Teraz trzeba dwa razy pokonać Olimpiję Lublana, wygrać u siebie z UNIKS-em Kazań i postarać się o jakąś niespodziankę: u siebie z Barceloną/Montepaschi lub na wyjeździe w Kazaniu/Stambule.

12. Co mnie szczególnie ucieszyło w tym meczu? 15 punktów w 17 minut Adama Hrycaniuka. Zastanawiałem się dlaczego grał tak krótko. Lektura forum basketa sugeruje, że kiepsko radził sobie z obroną pick'n'rolla z czego brały się wolne pozycje dla Jaki Lakovicia (6/7 za 3). Niezależnie od tego należy docenić, że po raz pierwszy od 14 stycznia 2009 Polak był najlepszym strzelcem (tym razem ex aequo z Donatasem Motiejunasem) polskiej drużyny w Eurolidze. Wtedy 19 punktów w przegranym wysoko meczu w Atenach zdobył Filip Dylewicz.

13. Pomeczowy wywiad z Motiejunasem był niewątpliwie świetnym deserem do głównego dania. Zaczęło się od tego, że reporter stwierdził, iż było blisko, Motiejunas powiedział kilka zdań zaczynając od "no, it wasn't close", co reporter przetłumaczył jako "przyznaje, że było blisko". Potem pochwalił Litwina za dobry występ i świetne asysty, na co Motiejunas odpowiedział: "It's a lie. I played bad game."

14. Kenan Sipahi a.k.a. Kenan Barbarzyńca według serbskich źródeł jest dwa lata starszy niż podaje. Cóż, znając historię Ersana Ilyasovy jestem skłonny w to uwierzyć. A w tej sytuacji Sipahi nie wygląda już na megatalent przerastający rówieśników, ot po prostu talencik.

15. W zeszłym tygodniu po napisaniu, że PLK TV się nie rozwija odbyłem rozmowę z jednym z pracowników PLK, który stwierdził, że to nieprawda, bo są nowi komentatorzy, nie ma już transmisji realizowanych przez lokalne telewizje, a tak w ogóle to przecież transmisji jest więcej. Zgadza się, ale ciągle problemem jest to, że co druga transmisja szwankuje. I trudno się dziwić, że kibice się denerwują, skoro mają taki mecz:


16. Śląsk Wrocław - bilans 0-4, dwa mecze przegrane 1 punktem. Może dobrze się stało, że Śląsk tych spotkań nie wygrał, bo wtedy obraz beznadziei zostałby zamazany. Trener Śląska Miodrag Rajković też ma już chyba dosyć niektórych zawodników. W Tarnobrzegu całą drugą połowę na parkiecie spędził 18-letni Jakub Koelner (wcześniej 13 minut w 3 meczach), a na ławce przesiedzieli Bartosz Bochno i Paul Graham. W kontekście tego wszystkiego dziwi zatrudnienie Bartosza Diduszki tylko do drugoligowych rezerw. Czy naprawdę dałby drużynie mniej niż dwaj wymienieni? Śmiem wątpić. Jeszcze dwa lata temu potrafił zdobyć w PLK 34 punkty, czego do dzisiaj nie powtórzył żaden Polak. Złośliwie można dodać, że wspomniany Bochno często potrzebuje do takiej zdobyczy około trzech miesięcy.

17. Trefl Sopot przegrał dwa spotkania w identyczny sposób (+5 w ostatniej minucie, -1 na koniec). Po meczu we Włocławku mogą mieć pretensje tylko do siebie, ale w Słupsku sędziowie nie odgwizdali ewidentnego przewinienia na Adamie Waczyńskim 8 sekund przed końcem. Wideo tutaj. W kontekście zaostrzonych przepisów dotyczących przewinień przy obronie rękami brak gwizdka w takim momencie to duży błąd. Inna sprawa - nie wiadomo dlaczego Waczyński pozbywał się piłki.

18. Tradycyjny raport rocznika 1993. W 4. kolejce 60 minut, w 5. kolejce 58, w sumie w sezonie 303. A przypominam, że nie gra kontuzjowany Przemysław Karnowski. Jak było w poprzednich latach - możecie sprawdzić tutaj.

19. Prezes PLK Jacek Jakubowski udzielił długiego wywiadu PS. Ciekawych wypowiedzi jest kilka(naście), głównym wątkiem było wycofanie Prokomu z pierwszej części rozgrywek. Moje wrażenie: że PLK w porozumieniu z PZKosz w pewnym sensie poświęciła rozgrywki ligowe dla reprezentacji wiedząc, że bez sukcesów kadry nic z dyscypliną się nie ruszy. Problemem jest to, że efekty będą trudne do zmierzenia.

20. PLK planuje zorganizowanie Meczu Gwiazd w Katowicach. Lokalizacja o niebo lepsza niż Kalisz, chociaż nie wiadomo, czy Spodek z powodu takiego wydarzenia będzie pełny. Jednym ze sposobów na przyciągnięcie kibiców ma być przyjazd byłej gwiazdy NBA z lat 90-tych. Kto to będzie? Nie mam zielonego pojęcia. Wbrew temu co możecie podejrzewać nazwisko nie padło w rozmowie z prezesem nawet poza protokołem :-) Ja mam pewne obawy, że taki przykładowy Arvydas Sabonis odciągnie uwagę od bohaterów Meczu Gwiazd, ale z drugiej strony - robimy takie imprezy w szeroko pojętym interesie koszykówki, a nie przykładowego Jermaine'a Malletta.

21. Prezes Jakubowski gęsto tłumaczy problemy z transmisjami PLK TV. Na pytanie o możliwe kary dla klubów odpowiada:

Zapis w regulaminie mówi, że musi być łączę dwa megabajty. Kluby czy też hale, w których występują kluby takowe mają, ale nieodpowiednio zabezpieczone. Okazuje się, że to trzeba będzie dopisać za rok. Ja nie jestem w stanie takich sytuacji przewidzieć, bo to sprawy techniczne.

Tymczasem w dołączonych do regulaminu Zasadach Wyposażenia Hali czytamy:

Pkt. 7.4.
Internet o przepustowości co najmniej 2Mb/s (dwa megabity na sekundę) w łączu symetrycznym (czyli taką samą pojemność na wyjściu i wejściu). Internet bezprzewodowy musi być dostępny swobodnie na miejscach prasowych oraz ławkach dla fotoreporterów oraz w Sali Pracy Mediów. Dodatkowe, wydzielone łącze symetryczne o przepustowości 2 Mb/s musi być udostępnione na potrzeby transmisji TV PLK.


Nieznajomość własnego regulaminu razi.

22. Kwestia błędu sędziów w Superpucharze. Dobrze się stało, że zostali ukarani, niedobrze się stało, że nikt tego nie wychwycił wcześniej. Prezes mówi, że nikt nie ma czasu, żeby oglądać wszystkie spotkania i liga reaguje tylko na raporty komisarzy. Ja mam wątpliwości. Wiem, że liga gra często, ale po coś jednak Wydział Sędziowsko-Komisarski został stworzony. Jeśli osoby tam pracujące nie mają czasu, to może warto zatrudnić jeszcze jedną?

23. Dostałem zaproszenie na śniadanie prasowe organizowane przez PZKosz we wtorek w hotelu Marriott. Temat rozmowy określono jako "Co z tym koszem?", czyli w zasadzie o wszystkim i o niczym. Do dyspozycji będą prezes Jakubowski, prezes Bachański, sekretarz Widomski, pan Kwiatkowski.

24. Widzieliście zagranie sezonu w wykonaniu Rudy'ego Fernandeza?



Liga hiszpańska do oglądania na żywo na Sportklubie. Nie polecam retransmisji, przerwa między trzecią a czwartą kwartą trwa z 15 minut z powodu bezczelnie wciskanego bloku reklamowo-zapowiedziowego.

środa, 27 lipca 2011

Wrocław 18: Kogo oglądać od piątku?

Na placu boju o mistrzostwo Europy juniorów pozostało już tylko osiem ekip, w tym Polska. Turniej we Wrocławiu od ćwierćfinałów będzie wzbudzał większe zainteresowanie niż do tej pory, ale na kogo zwrócić uwagę, gdy nie zna się nikogo poza Polakami? Wybrałem pięciu zawodników, których nie tylko fajnie ogląda, ale można także być pewnym, że usłyszymy o nich jeszcze niejeden raz.

Daniel Diez (nr 9, Hiszpania) - bardzo mobilna trójko-czwórka ze świetnym kozłem i rzutem z pół- oraz dystansu. Wygląda optycznie na więcej niż dwa metry (które mu podają) i na PF jest zdecydowanie za mały. Na SF może zrobić sporą karierę, bo to taka przerośnięta wersja Mateusza Ponitki ze wszystkimi atutami Polaka. No, może trochę bardziej boi się kończyć akcje nad obręczą...

Amedeo Della Valle (nr 8, Włochy) - pan i władca Italii na tym turnieju. Jeden z moich znajomych powiedział o nim: "ten chłopak w ogóle nie podejmuje złych decyzji". Coś w tym jest. Della Valle oferuje pełen zestaw usług z pozycji rzucającego obrońcy od penetracji przez rzut po dzielenie się piłką. Łatwo go rozpoznać, bo jest bardzo charakterystyczny - przypomina lokowatego Królika Bugsa.




Kenan Sipahi (nr 4, Turcja) - o nim na blogach (nie tylko moim) powstało już kilka notek, więc skrótowo: 16-letni dowódca starszych kolegów z szybkim rzutem i niesamowitym przeglądem pola.





Marko Ramljak (nr 11, Chorwacja) - lekko przygarbiony z krótką szyją, nie wygląda na koszykarza. Ale ten niski lub silny skrzydłowy potrafi zaskoczyć wsadzając piłkę nad wyższym rywalem w tłoku, rozgrywając pick'n'rolla ze środkowym (w roli obwodowego!) czy wyjmując piłkę z kozła rozgrywającego. Energiczny, waleczny, momentami szalony, wszędzie go pełno.

Vasilije Micić (nr 6, Serbia) - nowy Milos Teodosić. 17-latek w tym roku eksplodował nagle zdobywając po 9 punktów na mecz w serbskiej ekstraklasie. Na turnieju we Wrocławiu gra niezwykle dojrzale i w ogóle nie widać po nim wieku. Mózg Serbów, od nowego sezonu najprawdopodobniej w Partizanie Belgrad

poniedziałek, 25 lipca 2011

Wrocław 18: W poszukiwaniu zaginionego rzutu

Najpierw trochę statystyki:

ME kadetów 2009 - 30%
I liga, sezon 2009/2010 - 37%
MŚ kadetów 2010 - 34%
ME juniorów 2010 - 48%
I liga, sezon 2010/2011 - 30% i wygrany konkurs trójek podczas meczu gwiazd
MŚ juniorów 2011 - 33%
ME juniorów 2011 - po trzech meczach 9% (1/11)

Te liczby to skuteczność Mateusza Ponitki w rzutach z dystansu w ostatnich sezonach i imprezach. Jego niedyspozycja strzelecka podczas mistrzostw Europy we Wrocławiu jest już niemal symbolem problemów Polaków z obroną strefową rywali. Dobrze, że zawodnicy przed turniejem dostali sugestię od trenera Jerzego Szambelana, by schować laptopy do szafy, bo krytyka w internecie przekracza granice rozsądku. Ponitka doczekał się nawet określeń "zawodnik bez rzutu", co jest oczywistym absurdem biorąc pod uwagę chociażby powyższe statystyki. 30-37% i "wybryk" rok temu na Litwie - to nie są procenty Reggiego Millera czy Andrzeja Pluty, ale na pewno niezłego strzelca z dystansu. Dla porównania chwalony przez wszystkich za pewną rękę Michał Michalak miał w podanych turniejach/sezonach kolejno: 31%, 37%, 37%, 28%, 33%, 43% i 32% we Wrocławiu. Wielkiej różnicy na korzyść jednego czy drugiego nie widać.

Nasz numer 10 nie jest zawodnikiem nieumiejącym rzucać, ale w hali Orbita nie trafia. 0/14 spoza trumny w meczach z Chorwacją i Grecją, 1/11 zza łuku w całym turnieju. Gdzie się podział jego rzut? Nie wiedzą nawet taksówkarze, kelnerki i ekspedientki w jego rodzinnym Beverly Hills 63400. Oby znalazł się przed dzisiejszym meczem z Turcją (o 18), bo tutaj nasz obwód będzie bardzo potrzebny.

Turcja to pierwszy zespół, który ma poważnego przeciwnika dla Przemysława Karnowskiego pod koszem. Co prawda Ramazan Tekin daje drużynie średnio tylko 6 punktów i 2.3 zbiórki, ale warunkami fizycznymi dorównuje naszemu środkowemu i jest niezłym defensorem. Oczywiście najważniejszy w tureckiej drużynie będzie jej 16-letni dowódca Kenan Sipahi. Nazwisko tego rozgrywającego odmieniono we Wrocławiu przez wszystkie przypadki w kilku różnych językach. Sipahi sam przyznaje, że ma problemy w obronie, co powinien skwapliwie wykorzystywać Grzegorz Grochowski. Nie chcę nawet myśleć, jak będzie wyglądał mecz, gdy Turcy staną strefą...

sobota, 23 lipca 2011

Wrocław 18: Kenan Barbarzyńca, rodak Dardana

Przepraszam cię Dardan, ale za trzy, cztery lata możesz już nie być najlepszym graczem pochodzącym z Kosowa. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to palmę pierwszeństwa odbierze ci niejaki Kenan Sipahi (fot. FIBA Europe/Wojtek Figurski).

Kosowo nie ma oficjalnej reprezentacji, więc Dardan Berisha gra w polskiej kadrze, a Sipahi w tureckiej, na razie juniorskiej. Aktualnie robi furorę na mistrzostwach Europy we Wrocławiu. Notkę Sipahiemu poświęcił już Maciek Kwiatkowski na ZP-1. Pisał po czwartkowym, pierwszym dniu turnieju, ja tamtego spotkania nie widziałem. Oglądałem za to przed chwilą kapitalny, najlepszy do tej pory mecz imprezy Serbia - Turcja. Dobrze, że organizatorzy przezornie wyznaczyli najmniej interesujący mecz Łotwa - Czechy na początek dnia w związku z czym można było sobie go odpuścić, posiedzieć na basenie i stawić się na kolejnych trzech. Warto było.

Turcy i Serbowie stworzyli kapitalne widowisko, może dlatego, że dobrze się znają? Grali ze sobą rok temu na ME kadetów, wtedy wygrała Turcja po buzzer-beaterze Tayfuna Erulku. Tym razem bohaterów meczu było kilku. Serbowie: sprytny rozgrywający Vasilije Micić, undersized silny skrzydłowy wyrywający piłki na atakowanej desce Nikola Janković. Turcy: podkoszowy Samet Geyik, już nieźle wyszkolony środkowy Ramazan Tekin, prawdopodobny następca Omera Asika, Semiha Erdena i całej reszty. Ale numerem jeden tego spotkania był Kenan Sipahi.

- To był dla mnie wyjątkowy mecz. Bardzo mi zależało na dobrym występie - takie słowa słyszymy często, tym razem były wyjątkowo szczere. Kenan urodził się w Prisztinie w Kosowie, które jak wiemy dla niektórych jest częścią Serbii, dla innych niepodległym państwem. Kosowianie należą oczywiście do tych drugich :-) Łagodnie mówiąc: Serbów nie lubią. Sipahi wyjechał (uciekł) z ojczyzny w wieku 11 lat tylko z bratem, bez rodziców, którzy zostali w domu. Dzięki stanowczemu tureckiemu kierownikowi więcej się nie dowiedzieliśmy, ale pewnie szybko trafił do Bursy, bo przez całą dotychczasową karierę trenuje w tamtejszym Tofasie.W ostatnim sezonie rozegrał 5 spotkań w ekstraklasie.

Sipahi ma zaledwie 16 lat i gra z partnerami starszymi o rok czy dwa lata, ale pokazuje, że ma balls i nie krępuje się, by na nich nakrzyczeć. Przeciwko Serbii po trzech kwartach miał 1/8 z gry, ale w ostatniej rzucił 8 punktów. Ba! To było coś, co się wspomina "a pamiętasz jak X lat temu Iksiński załatwił drużynę Y?". Dwie trójki w ostatnich sekundach akcji przy stanie 70:71. Bang, bang. Koniec. Serbowie załatwieni. Turcja wygrywa grupę.

Oczywiście Kenan Barbarzyńca jest dopiero u progu swojej drogi do prawdziwej kariery. Podstawy są, ale tutaj przypomina mi się Nenad Miljenović, Serb, którego w 2009 roku podziwiałem jako 16-latka w Berlinie podczas turnieju Euroligi. Też rządził starszymi od siebie. Teraz w konfrontacji z rówieśnikami miał przebłyski, ale ogólnie jego występ mozna podsumować stwierdzeniem: bezbarwny. Dobrze, że Kenan wie nad czym musi przede wszystkim pracować: obrona i mimo wszystko rzut. Niech pracuje, ja trzymam kciuki.