środa, 9 czerwca 2010

How big is the Fish?


















Tytuł to zmieniona wersja tytułu piosenki Scootera. W zasadzie po wczorajszym meczu możnaby go nie zmieniać i zadać pytanie: How much is the Fish? (ile kosztuje Fish?). Odpowiedź trenera Los Angeles Lakers Phila Jacksona brzmiałaby zapewne: nie stać cię, panie Scooter.

11 punktów w czwartej kwarcie, w tym ta akcja 2+1 w ostatniej minucie. 91:84 dla Jeziorowców i 2-1 w finale.


Derek Fisher po raz n-ty okazał się bohaterem Lakers. Tak, jak rok temu w finale przeciwko Orlando Magic, tak, jak kiedyś, gdy miał 0.4 sekundy, by pokonać San Antonio Spurs. Tak, jak w kilku innych przypadkach. Fenomen “Big Fisha” najlepiej pokazuje, że nie zawsze umiejętności czysto sportowe są najważniejsze. Wczoraj - jeszcze zanim Fisher przejął kontrolę nad meczem – zastanawiałem się w ilu zespołach NBA miałby miejsce w pierwszej piątce. W niewielu. Rzecz jasna w niewielu jest też rzucający obrońca, który dostarcza 20-25 punktów na mecz jak Kobe Bryant. W play-offach chyba nie było gorszego startującego rozgrywającego od Fishera. Może ewentualnie Raymond Felton z Charlotte Bobcats. Fisher nie jest jednak jednym z the best, ale jest jednym z the greatest.

Między innymi dlatego:

Brak komentarzy: