poniedziałek, 2 stycznia 2012

Sezon 11/12: Tydzień XIV/XV w 24 sekundy

19.12.2011-1.1.2012

1. Na wstępie wyjaśnienie/przeprosiny - tydzień temu nie było 24 sekund, bo poniedziałek wypadł w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Stwierdziłem, że lepszy będzie wpis dwutygodniowy niż pisanie na łapu-capu między grochem a kapustą.

2. 2 stycznia 2012 roku może być przełomową datą dla polskiej koszykówki. Jeśli zarząd AZS Politechnika Warszawska zadecyduje o wycofaniu drużyny z PLK, to nie tylko zawodnicy zostaną zmuszeni do szukania pracy, ale także liga dostanie poważny cios wizerunkowy. Profesjonalna liga kontraktowa, w której pozytywnie zweryfikowany klub nie potrafi dotrwać do końca sezonu? Można to tłumaczyć na rozmaite sposoby, można nawet mieć rację w tych tłumaczeniach, ale z boku będzie to po prostu wyglądało jak kompromitacja.

3. Ostatnie grudniowe wieści z Politechniki brzmiały: "coś drgnęło" i "jest nadzieja". Nie mam żadnych informacji z pierwszej, drugiej, trzeciej czy czwartej ręki, ale przeczucie mówi mi, że klub postanowi walczyć, bo... tak zawsze było w PLK. Nie mam kasy? Może znajdę. Inna sprawa, że władze Politechniki to osoby wydatnie ze środowiska niekoszykarskiego mające do ratowania także sekcję siatkarską.

4. Do końca grudnia Politechnika miała na polecenie ligi ustabilizować sytuację w klubie. Domyślam się, że PLK wstrzyma się z jakimkolwiek komunikatem do 3 stycznia i decyzji zarządu Politechniki. Teoretycznie może być... zabawnie. Politechnika stwierdzi: "gramy", a PLK na to: "Nie gracie." Ale lepiej tak niż odwrotna kolejność, czyli PLK: "Możecie grać.", a Politechnika później: "Nie chcemy."

5. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zawodnicy zostali pozostawieni sami sobie. Nikt im nie mówi co się dzieje, nikt nie zasugerował, żeby szukać nowych klubów. A przecież to też mogłoby być rozwiązanie - gracze sondują rynek transferowy i jeśli okaże się, że wszyscy (albo prawie wszyscy) będą mieli "miękkie" lądowanie w ekstraklasie, to może czas najwyższy skończyć tę farsę? Przecież Politechnice pozostało do rozegrania 21 spotkań, z których pewnie nawet nie połowa to poważne starcia z wymagajacymi rywalami. Nie ma co się oszukiwać. Politechnika nie ma realnej wizji gry w play-off (chociaż życzę im tego). W drugiej rundzie w grupie słabszej zapewne szybko straci/straciłaby szansę na miejsce w ósemce i pozostaną/pozostałyby jej pasjonujące spotkania "o nic" z ŁKS-em czy PBG.

6. Dyrektor sportowy i ds. PR PLK Adam Romański udzielił długiego propagandowego wywiadu, którego ogólny przekaz brzmi: "nie jest tak źle jak wam się wydaje". Mówi m.in. o Politechnice i ŁKS-ie Łódź (tam też są/były problemy): Obie sytuacje nie są oczywiście dobre, ale moim zdaniem świadczą właśnie o tym, że pomysł ligi kontraktowej działa. Koszykówka na poziomie PLK w Łodzi i Warszawie jest potrzebna. I teraz - zamiast myśleć o wzmacnianiu składów (bo grozi spadek) lub obiecywać zawodnikom pieniądze, których w kasie klubowej nie ma - w ŁKS i AZS mają możliwość obniżenia kosztów i czas na rozmowy z potencjalnymi sponsorami i partnerami, którzy pomogą klubom. 8000 widzów na meczu w Atlas Arenie to jest argument, który może zaowocować wsparciem dla klubu. Mam nadzieję, że tak się to właśnie skończy, podobnie jak w Warszawie. A że w międzyczasie więcej minut na boisku dostają młodzi zawodnicy, z którymi wiążemy przyszłość polskiej koszykówki - choćby Ponitka, Michalak, Pamuła czy Mokros w AZS Politechnice czy Sulima i Bartoszewicz w ŁKS - to tylko należy się cieszyć. Jeszcze dwa sezony temu Polonia 2011 Warszawa była przecież na ustach wszystkich, choć przegrywała mecz za meczem przy słabej frekwencji. Były głosy, żeby ją na stałe wprowadzić do PLK bez prawa spadku. Teraz podobnie działające kluby nie powinny więc chyba budzić kontrowersji.

Fragment o nieobiecywaniu pieniędzy, których nie ma brzmi jak kiepski żart, bo coś takiego właśnie dzieje/działo się w Politechnice... Śmiem twierdzić, że wydarzenia w tym klubie nie mają żadnego związku z ligą kontraktową. Widmo spadku nie zmieniłoby wizji budowy drużyny, sytuacji finansowej itd.

7. W ramach fantazjowania "gdzie mogliby zagrać?" przeanalizowałem składy ekip ekstraklasy pod kątem przydatności zawodników z Politechniki. PBG? Właściwie... każdy. Polpharma i Kotwica? W obu przyda się czwórka w postaci Michała Nowakowskiego lub Patryka Pełki. Czarni i Śląsk? Łukasz Wilczek jako rezerwowa jedynka na 10 minut. Siarka? Dodatkowy zawodnik na obwód, czyli Piotr Pamuła, Michał Michalak, Jarosław Mokros, Mateusz Ponitka. Turów? Dodatkowy Polak do rotacji zawsze się przyda. Może np. Pamuła czy Mokros. Prokom? Pewnie nie pogardziłby silnym skrzydłowym. Pomijam w tych rozważaniach faktyczne chęci graczy czy zastępstwa - zawsze przecież klub X może zdecydować się zwolnić gracza Y żeby zatrudnić zawodnika Z.

8. Politechnika była jedną z ośmiu drużyn, które wybiegły na parkiet dzień przed wigilią Bożego Narodzenia, czyli 23 grudnia. Termin wyjątkowo niefortunny, bo kto w przedświątecznej gorączce ma czas iść na mecz? Widzieliśmy na trybunach, że niewiele osób. Zdecydowanie lepiej dla kibiców byłoby zorganizować kolejkę ligową 27 grudnia, a jedno ze spotkań, najlepiej telewizyjne, zaplanować nawet dzień wcześniej. PLK wybrała jednak - umyślnie lub nie - interesy zawodników, którzy co prawda mieli długą podróż do domu po przedwigilijnych meczach, ale spędzili święta z rodziną. Gdyby spotkania odbyły się 26/27 grudnia, nikt nie dałby im wolnego.

9. Mecz Politechniki z Kotwicą to już niemal prehistoria, ale warto o nim wspomnieć z powodu jednej, nietypowej sekwencji akcji. W ostatnich sześciu sekundach sędziowie odgwizdali dwa przewinienia niesportowe na Mateuszu Ponitce, którego najpierw sfaulował Michał Kwiatkowski (tak przynajmniej widzieli to arbitrzy), a potem Wojciech Złoty. Niebywałe, tym bardziej, że oba gwizdki nie były przesadzone, a Kotwica wygrała ten mecz 80:64.

10. Politechnika grała też 30 grudnia pokonując PBG Basket Poznań 77:55. Na trybunach wśród wszystkich znajomych twarzy (nie jest ich tak dużo, by większości nie kojarzyć chociażby z widzenia) była także jedna zupełnie nowa. To skaut Portland Trail Blazers Jason Filippi, który obserwował młode talenty z Politechniki i PBG. Wywiad z Filippim możecie przeczytać tutaj. Dwa dni wcześniej Filippi był we Wrocławiu na meczu Śląska ze Siarką Tarnobrzeg, więc w krótkim okresie czasu mógł zobaczyć w akcji czterech naszych zawodników z rocznika 1993 - Mateusza Ponitkę, Michała Michalaka, Przemysława Karnowskiego i Piotra Niedźwiedzkiego, a także dwa lata starszych Jakuba Parzeńskiego i Niksę Nikolicia.

11. Najlepiej z tej szóstki wypadł Ponitka, który w ciągu 28 minut miał aż 17 "desek" i chociaż wiele z nich były prostymi zbiórkami w obronie, to jednak ta liczba robi wrażenie. Ponitka zdobył także 16 punktów pokazując bogaty repertuar zagrań - rzut z półdystansu po zatrzymaniu, penetracja z serią zwodów czy przechwyt z kontrą zakończoną efektownym wsadem. Nie widziałem meczu Śląsk - Siarka, ale mogę stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, iż najgorzej z wymienionych zagrał Nikolić (fot. pietranik.com). Nie boję się napisać, że Serb jest wręcz bezczelnie promowany w PBG, chociaż powinien dawno zostać odesłany do domu. 3.5 punktu i 3.9 asysty przy 23% skuteczności z gry w 27 minut? W normalnej sytuacji sytuacji byłby już zwolniony, ale mamy... ligę kontraktową. PBG nie musi na siłę się wzmacniać, więc trener Milija Bogićević może ogrywać rodaka. Domyślam się, że zarobki tego koszykarza nie są wysokie, ale jeśli władze klubu koniecznie chciały dodatkowego zawodnika na obwód, to mogły spokojnie znaleźć taniego Amerykanina.

12. Ponitka oraz Karnowski udzielili wywiadów, które zostały opublikowane w poświątecznym wydaniu Przeglądu Sportowego. Rozkładówka z dwójką 18-latków? Mały sukcesik koszykówki jako dyscypliny.

13. Mecz Politechnika - PBG przez większość czasu prowadziło tylko dwóch arbitrów, bo pan Karol Nowak doznał... kontuzji. Nie wyglądało to na poważny uraz, ale miał problemy z bieganiem. Ciekawe, czy gdyby mecz był bardziej wyrównany i o wyższą stawkę (np. play-off) to komisarz też zgodziłby się na takie rozwiązanie?

14. Oglądałem pierwszy dzień turnieju noworocznego w Ostrowie Wielkopolskim z udziałem miejscowej Stali i trzech drużyn z I ligi. Niestety nie widziałem finału, w którym gospodarze pokonali mierzącą w awans do ekstraklasy Rosę Radom 82:77, ale rezultat pokazuje, że różnica poziomów między kilkoma najlepszymi zespołami II ligi a I ligą jest właściwie żadna. Niestety - tutaj też pasuje to słowo - oglądałem spotkanie ostrowian z SKK Siedlce. Stal prowadziła w trzeciej kwarcie nawet 71:33, a wygrała 87:65. Rywale wyglądali jakby jeszcze spotkali się tuż przed meczem, a w szatni zjedli... 12 potraw wigilijnych. Chęć do gry przejawiał właściwie tylko Kamil Sulima, który po 15 minutach miał na koncie 13 z 20 punktów drużyny, ale później najwyraźniej stwierdził, że nie ma sensu się wysilać. Na dodatek na ławce zabrakło pierwszego trenera Tomasza Araszkiewicza. Rozumiem, że to nie był dla SKK ważny turniej, ale po co w takim razie zgodzili się na udział w nim? Ten wynik to dla nich po prostu wstyd.

15. Pierwszy raz widziałem w akcji Radosława Basińskiego, znanego na zapleczu ekstraklasy rozgrywającego. Być może opinia na podstawie tego występu będzie mylna, ale pierwsze skojarzenie: wolny playmaker w starym stylu. 20 sekund kozłowania i próba decydującego podania na koniec akcji. Prawie każdej akcji. Na tym poziomie rozgrywek całkiem skuteczne, ale już rozumiem dlaczego nigdy nie awansował szczebel wyżej.

16. W występującym na tym samym turnieju AZS-ie Kutno zadebiutował wypożyczony z Anwilu Włocławek Wojciech Glabas. Jeśli ma to być wzmocnienie na pozycji środkowego (a na takie wygląda parząc na skład), to autor takiego pomysłu chyba nie widział nigdy Glabasa. Niestety oczekiwanie od niego wsparcia w walce pod tablicą może okazać się naiwnością, co było widać już po pierwszym występie.

17. Są źródła, które mówią, że do Kutna miałby zostać wypożyczony także Filip Matczak z Zastalu Zielona Góra, ale inne plotki twierdzą, że klub z Lubuskiego jednak zablokował transakcję. Czyżby Matczak miał dostać szansę od nowego trenera Zastalu Mihailo Uvalina?

18. Kończy się głosowanie na uczestników Meczu Gwiazd PLK. Pierwsze piątki najprawdopodobniej będą wyglądały tak: Łukasz Koszarek, Dardan Berisha, Filip Dylewicz, Paweł Leończyk lub Darrell Harris, Corsley Edwards oraz Walter Hodge, Robert Skibniewski, Mateusz Ponitka, Daniel Kickert, Przemysław Karnowski. Kolejne 24 sekundy już po zakończeniu głosowania, więc swoje typy na rezerwowych podaję już teraz. Północ: Szubarga, Wiśniewski, Weeden, Burrell, Reese, Motiejunas, Leończyk lub Harris. Południe: Moore, Jackson, Corbett, Wysocki, Stelmach, Kulig, Mladenović. Starałem się zapewnić reprezentację każdemu klubowi, ale niestety w ŁKS-ie nie widzę żadnego kandydata.

19. Świąteczna kolęda Trefla Sopot żyje swoim życiem. Najnowsza parodia w wykonaniu graczy Meduzy Gdańsk wygląda tak:



20. Już po raz dziewiąty portal PolskiKosz.pl opublikował ranking najlepszych polskich koszykarzy. Zestawienie, jak każde, może budzić trochę kontrowersji, ale daje obraz aktualnej siły polskiej koszykówki. Warto porównać obecny ranking z tym z 2003 roku. Widzimy np. że wtedy aż 13 z 50 zawodników grało za granicą, teraz tylko 9. Teraz w obcych ligach występują praktycznie sami zawodnicy klasy europejskiej - Gortat, Lampe, Szewczyk, Kelati, Logan, Ignerski. Wyjątki to student Czyż, Mróz, który polubił Czechy i Słowację oraz Tomaszek, który gra w swojej drugiej ojczyźnie w Bundeslidze. W 2003 roku mieliśmy Celeja w Niemczech, Stefańskiego, Storożyńskiego, Korytka, Ignatowicza we Francji (na dodatek niewiele wcześniej wrócił stamtąd Hyży), Bacika, Bigusa i McNaulla w Grecji, Wilangowskiego w... Estonii, Tomaszka na studiach w USA, Szewczyka w Niemczech, Trybańskiego i Lampego w NBA. Gdyby podzielić te dwie grupy na podgrupy to można ocenić, że teraz mamy 3 europejskie gwiazdy, 3 uznanej renomy graczy, 2 przeciętnych i 1 Czyża, którego trudno skategoryzować. W 2003 mieliśmy jedną gwiazdkę (Lampe), jednego na wyrost w NBA, jednego gracza prosto po drafcie, dziewięciu przeciętniaków i Tomaszka w NCAA.

21. Postęp jest widoczny, także dlatego, że chętnie rozdajemy paszporty. W 2003 roku z dwunarodowców na liście byli Lofton, Sinielnikow, McNaull, Nordgaard, Storożyński i Tomaszek. Obecnie: Milicić, Brandwein, Logan, Cesnauskis, Kelati, Cel, wspomniany Tomaszek, tylko kontuzje wykluczyły Hajricia. A przecież są jeszcze kadrowicze z innych państw Wysocki i Lichodzijewski.

22. W 2003 roku najmłodszy Lampe liczył sobie 18 lat, ale tylko pięciu graczy 23 lub mniej. Tym razem 18-latków jest dwóch (Ponitka, Karnowski), 23 lat i mniej ma dwunastu. W 2003 roku trzynastu graczy miało więcej niż 30 lat, obecnie tylko sześciu, w tym dwóch 31-latków. To teoretycznie pokazuje, że polską koszykówkę powoli przejmuje młodsze pokolenie. Powoli, bo jeśli policzyć średnią wieku graczy z pierwszych trójek na poszczególnych pozycjach to w 2003 roku była... niższa.

23. Ranking doskonale pokazuje (chyba pozytywne) efekty ligi kontraktowej i limitów w PLK - nasze gwiazdy grają w silnych zagranicznych ligach (patrz punkt 20.), a cała reszta w polskiej ekstraklasie. Żaden gracz z 50-tki nie występuje w I lidze, co zdarzyło się do tej pory tylko w 2005 roku.

24. Na deser najnowszy wizerunek Radosława Hyżego (fot. wks-slask.pl).

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak słabej ligi jak w tym sezonie to chyba jeszcze nie było. Skład drużyn z końca tabeli jest iście 1-ligowy.
Jak widzę, że pierwsze skrzypce grają tacy zawodnicy jak Dłoniak i Piechowicz (typowi solidni 1-wszo ligowcy), to ja się pytam co to jest za poziom?
Już nawet w Prokomie doszło do tego, że w Eurolidze w 1-wszej piątce wychodzi Szczotka, co jest moim zdaniem wystawianiem się na pośmiewisko.
Zagraniczni którzy do nas trafiają, to też już prawie najniższa półka, a taki Lawal woli Chiny niż grać w PL.
Wspaniały jest ten efekt ligi kontraktowej...

Anonimowy pisze...

Dodam jeszcze porównanie. Kilka lat temu zawodnik, który nie łapał się do szerokiej kadry zespołu z ekstraklasy, przechodząc do ekipy z 1 ligi stawał się zazwyczaj liderem nowego zespołu. Obecnie większość takich zawodników ma problem z grą na poziomie 2 ligowym...

JW pisze...

Wszystko się zgadza, ale staram się na to spojrzeć także z innej strony - zawodnicy, którzy grali przedtem (i graliby teraz) w słabej I lidze teraz występują w słabej ekstraklasie, która mimo wszystko jest silniejsza od tamtej słabej I ligi...

Anonimowy pisze...

Jest tylko jeden sposób na podniesienie poziomu kosza w PL. Mam na myśli przywrócenie możliwości gry zagranicznym zawodnikom w niższych ligach.
Powiedzmy że dwóch w 1 lidze, jeden w drugiej. To tylko odciąży niektóre budżety, bo za 1.000$ już można sprowadzić ciekawego gracza, a nie przepłacać za słabych Polaków. Te dwa czy jedno miejsce "zabrane naszym" wg mnie nikomu nie zablokuje kariery, a wręcz przeciwnie, da możliwość treningu z najlepszymi.