poniedziałek, 19 grudnia 2011

Sezon 11/12: Tydzień XIII w 24 sekundy

12-18.12.2011

1. Postanowiłem wrócić do chronologicznego pisania 24 sekund. Pomoże mi w tym tworzenie wpisu systematycznie przez cały tydzień, a nie całości w poniedziałek. Uznajmy ten podpunkt za informacyjno-techniczny.

2. Ligowy grudzień w Warszawie na całego. W środę Politechnika w zaległym meczu podejmowała AZS Koszalin. Liczyłem po cichu (baaardzo cichutko) na przełamanie, ale realnie patrząc należało się spodziewać, że prowadzony od niedawna przez Andreja Urlepa zespół gości nie pozwoli sobie na wpadkę w stolicy. Pogromu się nie spodziewałem, a chyba tak należy określić ten wynik.

3. Jeśli miałbym wskazać jedną postać w zespole gości, która zrobiła na mnie największe wrażenie, to... mam trudny wybór pomiędzy Stefhonem Hannahem i Callistusem Eziukwu. Hannah ma bez żadnej przesady umiejętności na poziomie top 3 rozgrywających tej ligi obok Waltera Hodge'a i Łukasza Koszarka. Świetnie panujący nad piłką rozgrywający z oczami dookoła głowy i świetnym rzutem z dystansu.

4. Eziukwu to ktoś, kto odmienił obronę AZS-u. Wspaniale jest mieć pod koszem człowieka, który straszy blokiem - to niby truizm, ale Eziukwu udowadnia, że to prawda. Z nim na boisku gra wyglądała o wiele lepiej niż Marko Lekiciem czy Mateuszem Jarmakowiczem. Nawet jednak oglądając mecz zrobiłem oczy jak piłki tenisowe widząc statystykę +/- Amerykanina. W spotkaniu wygranym różnicą 23 "oczek" grał prawie 32 minuty, a jego zespół ten okres wygrał różnicą 45 (!) punktów. Tu dodatkowa uwaga do kibiców z Koszalina - jeśli cieszycie się z 19 punktów Eziukwu w ataku, to radzę powstrzymać entuzjazm. Przeciwko Politechnice to niemal norma środkowego rywali.

5. Był jeden zawodnik, który nie miał problemu z trafianiem ponad Eziukwu. Tak, zgadliście, to Mateusz Ponitka. Jeden krótki floater, druga akcja z zawiśnięciem w powietrzu pozwalającym środkowemu przeciwnika spokojnie opaść na parkiet. Klasowy hangtime.

6. Ciekawe rzeczy działy się na konferencji prasowej, na którą (z przyczyn służbowych) nieco się spóźniłem. Wrzucam ją poniżej, ale tylko dla osób z bardzo dobrym słuchem. Co się stało? Przedstawiciel sponsora klubu (Bilfinger Berger) zapytał trenera Mladena Starcevicia jak to możliwe, że zawodnicy mają faktycznie problem z podstawowymi rzeczami, skoro jego firma przekazała pieniądze. Z odpowiedzi Chorwata wydobyłem tylko potwierdzenie problemów. Co miało na celu to "wystąpienie"? Czy to próba pokazania, że sponsorzy płacą i gracze nie powinni narzekać? Cokolwiek miało oznaczać - na mnie zrobiło żenujące wrażenie.



7. Komentarz jednego z koszykarzy (akurat nie z Warszawy) do sprawy Politechniki: "I co z tego, że mają buty i halę do treningów? Butem nie zapłacisz za czynsz, buta nie zjesz na obiad."

8. David Dedek został asystentem Andreja Urlepa. W Warszawie prowadził rozgrzewkę, a potem siedział na trybunie za ławką, bo nie miał jeszcze licencji. Dedek nazywa swoją sytuację "otwartą" - jeśli dostanie propozycję pracy w roli pierwszego trenera, to klub nie będzie mu robił przeszkód.

9. Trzy dni wcześniej Marcel Ponitka, tym razem w konkursie rzutów wolnych wziął udzial Sebastian Kowalczyk. I trafił.

10. Pierwszy telewizyjny wywiad Urlepa możecie zobaczyć na stronach TVP Sport.

11. Tyle punktów zdobyli koszykarze Asseco Prokomu w pierwszej połowie meczu w Kazaniu. Jeśli nie słyszeliście o tym spotkaniu, to... tym lepiej dla was, bo widziałem fragmenty. Cóż, obecny skład Prokomu daje podstawy do takich "osiągnięć". Szkoda tylko, że w momencie, gdy gdynianie nie mają już szans na awans do Top 16, "cenne minuty" na parkiecie spędzają (z całym szacunkiem dla nich) Przemysław Frasunkiewicz, Łukasz Seweryn, Piotr Szczotka, Fiodor Dmitriew. A w takiej Olimpiji Lublana prawie 22 minuty zagrał w tym tygodniu niespełna 17-letni Erjon Kastrati. W Prokomie obecnie nie ma nawet skąd wziąć tak mlodych zawodników.

12. W piątek (16 grudnia) Arbiter Dyscyplinarny PLK podjąl decyzję o zawieszeniu Scotta Morrisona z Energi Czarnych Słupsk na jeden mecz i ukaraniu go finansowo. Dyskwalifikacja dotyczy wydarzeń z 26 listopada, gdy Morrison uderzył łokciem Kamila Łączyńskiego z AZS-u Koszalin. Niezależnie od powodów takiego opóźnienia w wydawaniu wyroku to dla ligi kompromitacja.

13. Jak do tego doszło? Wprowadzony przed tym sezonem regulamin dyscyplinarny z nowymi procedurami postępowania pozwolił Czarnym na takie opóźnianie sprawy, by Kanadyjczyka ominął akurat najłatwiejszy mecz z ŁKS-em. Ustanowiono pełnomocnika i pan prawnik wykonał swoją pracę perfekcyjnie. Gdyby Czarni zdecydowali się po prostu wysłać Morrisona na pierwszą "rozprawę", to pewnie opuściłby mecz u siebie z Siarką Tarnobrzeg. Liga chciała, żeby było sprawiedliwie i każdy mógł się wypowiedzieć, a wyszło jak wyszło.

14. Jeśli już jesteśmy przy meczu ŁKS - Czarni. Na stronie kibiców ŁKS-u można przeczytać relację z meczu skladającą się głównie z wypowiedzi trenera Piotra Zycha i zawodnika Piotra Trepki narzekających na sędziów. Wszystko wygląda ciekawie, ale... Jest tak m.in. taki fragment

Decydującą o wyniku sytuacją dzisiejszego wieczoru był moment w którym, świetnie zachował się Szczepaniak. Gracz ŁKS-u wznawiając akcję z boku, odbił ją sobie od odwróconego tyłem rywala i pognał na kosz Czarnych. Niestety w tym momencie swoją wyjątkową nieudolnością popisali się sędziowie odgwizdując jego… niesportowy faul. Chyba nikt z obecnych - podejrzewamy, że z dwójką pozostałych sędziów również - nie wiedział za co był ten faul. Zapytany o to Piotr Zych powiedział: - Ja nie mam pojęcia. Nie wiem za co je otrzymał i ciężko mi to jest wyjaśnić.

Zainteresował mnie ten wątek, bo z opisu wygląda to na sprytne zagranie, które po raz pierwszy na polskich parkietach pokazał kilka lat temu Paweł Szcześniak (w trakcie meczu Polska - Francja we Włocławku), a powtórzył chociażby Dardan Berisha na ostatnim EuroBaskecie. Sprawdziłem i okazuje się, że... Szczepaniak nie dostał w tym meczu żadnego niesportowego przewinienia. Ukarano go faulem technicznym, ale za inną sytuację. To wszystko podważa "trochę" wiarygodność całego tekstu. Jestem w stanie zrozumieć, że kibice nie rozróżniają przewinienia niesportowego od technicznego, ale trener?

15. W ubiegłym tygodniu zostałem skrytykowany za nazwanie Piotra Pamuły produktywnym. Czy teraz mogę tak napisać? Przeciwko AZS - 8/17 z gry to co prawda poniżej 50%, ale wreszcie trafiał seryjnie z półdystansu i dystansu. Przełamanie czy jednorazowy wyskok? Odpowiedź mieliśmy już w sobotę. 14 punktów po 6 minutach, 21 w sumie i 8/11 z gry. Politechnika rozniosła Polpharmę. Pamuła ma średnio 20.7 punktu (50% z gry, 46% za 3) w trzech wygranych meczach Politechniki. W przegranych - 10.5 punktu (34% z gry, 33% za 3).

16. Trener Polpharmy Wojciech Kamiński: “Ja wykonuję swoją pracę najlepiej jak potrafię, więc albo jestem słaby albo nic nie dociera do zawodników. Coś trzeba zmienić. Biorę odpowiedzialność na siebie i jeśli sytuacja tego wymaga, to jestem w stanie poświęcić się, by drużyna grała lepiej. Jeśli zarząd klubu uzna inaczej, to na następnym meczu na pewno nie spotkamy się w tym samym składzie.”

17. Co może oznaczać wypowiedż Kamińskiego? Zmiany, zmiany, zmiany. Trener już “oddał się do dyspozycji”, ale jeśli zostanie to chce kogoś się pozbyć. Kogo? Najgorzej w Warszawie zaprezentowali się Michael Hicks, Patrick Okafor i Tony Weeden. Cała trójka zagrała żałośnie w pierwszej połowie, a Weeden nabił sobie statystyki “po meczu” rzucając 20 punktów od 25. minuty, w której było 68:33. Okafor nie potrafił przebić się przez Marcina Kolowcę pudłując spod samej obręczy, a Hicks pudłował z dystansu i tylko dyskutował z sędziami. Jeśli miałbym obstawiać, to pracę straci ktoś z wymienionych (i nie mam na myśli Kolowcy:-))

18. Grzegorz Arabas: “Z całym szacunkiem dla rywala, ale powinniśmy ten mecz wygrać, nawet gdybyśmy przyjechali bez trenera.” Mocno i przesadzone, ale obrazuje katastrofalną grę zespołu gości. A moźe to także prztyczek w nos trenera? :-)

19. Po środowym “happeningu” na konferencji prasowej nie spodziewałem się nic ciekawszego, ale zostalem zaskoczony przez panią prezes Jolantę Dolecką, która - w skrócie - po raz kolejny wyłuszczyła swoje żale do władz miasta apelując o wsparcie. Mówiła także, że to już ostateczne wołanie o pomoc, wspomniała o listach wysyłanych do stołecznych posłów czy... Waldemara Pawlaka. Całość do wysluchania tutaj, a także tutaj oraz tutaj.

20. Trener Mladen Starcević rzucił kwotę 5 milionów euro jaką w Chorwacji w tym roku Cibona otrzymała od władz Zagrzebia. Pytałem znajomego jak to jest na Litwie i podał mi sumy kilku milionów złotych, jakie od władz Kowna i Wilna dostają Żalgiris i Lietuvos Rytas. Ale dodał też, że dyscypliny drugiej i trzeciej kategorii tych pieniędzy prawie nie mają. A koszykówka u nas jest niestety dyscypliną drugiej lub trzeciej kategorii.

21. W sobotę w tej samej hali Koło swój mecz trzeciej ligi rozgrywała Legia. Trybuny były pełne, a doping jak poniżej.



I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że jestem przekonany, iż tych ludzi (poza kilkoma wyjątkami) koszykówka nie interesuje. Przyszli sobie pośpiewać, bo gra Legia. Gdyby zorganizować zawody łucznicze z udziałem reprezentantów Legii, a ktoś wpadlby na pomysł podobnej akcji, to też by się pojawili. Byli już z Legią w koszykarskiej ekstraklasie i co?

22. Odbyłem ciekawą rozmowę na temat możliwości stosowania stałego nadzoru finansowego z jedną osób dobrze zorientowanych w PLK. Mówi ona m.in. że gdyby wymagać od klubów comiesięcznego raportowania o każdej zapłaconej pensji, to biuro ligi utonęłoby w papierach. Inne sposoby? Audyt, który kosztuje 20 tysięcy złotych razy liczba drużyn razy liczba miesięcy.

23. Świąteczny klip Trefla - wszyscy widzieli, ale nie mogę go nie wrzucić tutaj “dla potomnych.” Jego popularność chyba zaskoczyła samych twórców. Widzialem chociażby na Twitterze, że linka wrzucali dziennikarze i kibice z całej Europy - Litwy, Francji, Holandii. Brawo.



24. Życzenia składaja też koszykarze Śląska. Wbrew opiniom wielu osób uważam to za zabawny pomysł i przykład, że można coś takiego zrobić niskobudżetowo. Kamera, czapka i do dzieła!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jak Legia była w Ekstraklasie były inne czasy. Gdyby zawodnicy AZS PW grali pod szyldem Legii tak byłoby na każdym meczu. I to nie na Kole, tylko na Torwarze...

Anonimowy pisze...

czy przyjście na mecz wymaga od człowieka zainteresowania daną dyscypliną?

Jeśli kolega autor nie wie, że bycie kibicem oznacza wspieranie własnej drużyny bez względu na dysyplinę sportu to niestety bladego pojęcia o kibicowaniu nie ma i takimi tekstami troszkę się kompromituje.