czwartek, 2 czerwca 2011
Ławka, chłopaki z Dallas...
No dobra, to było luźne skojarzenie ławki Dallas Mavericks z ławką przed blokiem gdzieś na Mokotowie.
A tak już poważnie - rezerwowi Mavs przed drugim meczem finału NBA mają niełatwe zadanie: zagrać klika razy lepiej niż w przegranym pierwszym spotkaniu. A może jednak łatwe, bo to oznacza po prostu występ na swoim normalnym poziomie. Nie wszyscy zwrócili na to uwagę, ale zmiennicy Mavericks (Barea, Terry, Stojaković, Haywood) przegrali rywalizację ze zmiennikami Heat (Chalmers, Miller, Haslem, Howard) 17:27. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że podstawowa piątka Heat to ta z Millerem i Haslemem, to działa też w drugą stronę. To Jason Terry jest przecież podstawowym rzucającym obrońcą Mavs, a nie DeShawn Stevenson. Jet zresztą zagrał najlepiej z ławki Mavericks i jedyny trzymał "jako-taki" poziom.
No to kto jest winny? JJ Barea i Peja Stojaković. Ha! Kto by pomyślał pięć miesiące temu, że postawa tej dwójki będzie miała takie znaczenie dla losów NBA Finals. Tym bardziej, że Peja wtedy właśnie leczył kontuzję i nie było wiadomo, czy w ogóle znajdzie pracodawcę. Tymczasem w tych play-offach Barea i Stojaković średnio rzucają 16.8 punktu. Ich dwa najgorsze wspólne występy to w sumie 10 punktów w game 1 z Blazers (półtora miesiąca temu) i 11 punktów w game 3 z Thunder (to ten mecz, w którym Mavs znokautowali rywala w pierwszej kwarcie). Tymczasem na początek finału zdobyli 2 "oczka" trafiając 1 z 11 rzutów z gry.
Co się stało? Cóż, o Peji można powiedzieć po prostu: nie wpadało. Miał trzy rzuty z czystych pozycji zza łuku i nie trafiał. Można być niemal pewnym, że taka niemoc nie potrwa zbyt długo. Ale co z Bareą? Otóż nagle okazało się (Eureka!), że defensywa zespołowa Heat jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż u Lakers czy Thunder. Portorykańczyk mógł co prawda wjeżdżać w pole trzech sekund, ale tam napotykał na pomoc i jego rzuty albo były oddawane pod sporą presją przez ręce albo nawet blokowane (co udało się Chrisowi Boshowi). 1/8 z gry to wcale nie jumperki z półdystansu (oddał tylko jeden), ale nieudane penetracje. Barea musi się przyzwyczaić, że autostrada do kosza (czemu przeczy załączone zdjęcie z jedynej skutecznej penetracji) już się skończyła i mniej nerwowo kończyć akcję pod presją. Łatwo powiedzieć, czyż nie?
Etykiety:
Dallas Mavericks,
Jose Juan Barea,
Miami Heat,
NBA,
NBA finals,
NBA play-off,
Peja Stojaković
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz