fot. Gazeta.pl |
- w 2006 roku załatał dziurę w budżecie PZKosz (ponad 5 milionów złotych), ale ostatnią kadencję zaczynał od zera
- manipuluje faktami, bo w bilansie swoich rządów nie uwzględnił wspomnianych zaległości z 2006 roku, a jako szacowaną stratę w 2010 roku podał milion złotych, chociaż już w momencie publikacji sprawozdania była ona dwukrotnie wyższa
- chwali się sukcesami grup młodzieżowych, a poza męskim rocznikiem 1993 (4. miejsce na ME, 2. miejsce na MŚ) żaden inny nic wielkiego nie osiągnął. A np. męska kadra do lat 20 nie potrafi wygrzebać się z Dywizji B
- kierując związkiem stosował autorytarne rządy i bał się powierzyć nawet drobne sprawy w ręce fachowców
- boi się brać odpowiedzialność za złe decyzje, czego przykładem jest np. zwalanie winy na dziennikarzy i "opinię publiczną" za zatrudnienie Igora Griszczuka na stanowisku trenera kadry
- mówi, że przywróci modę na basket, ale przez cztery lata tego nie uczynił
- przez cztery lata nie zaproponował zmian w systemie rozgrywek młodzieżowych, który według opinii większości trenerów powoduje mnóstwo meczów do jednego do kosza, które nie dają nic utalentowanej młodzieży
- był autorem przepisu o konieczności gry zawodnika z rocznika 1986 w drugiej kwarcie meczu PLK. Ci koszykarze według jego słów mieli poprowadzić naszą kadrę na igrzyskach w Londynie w 2012 roku
- w 2009 roku zafundował nam kilkumiesięczną "szopkę" z wyborem trenera kadry seniorów
- jest bohaterem tzw. "afery wałbrzyskiej", w której nie szczędząc wulgaryzmów nakłaniał jednego z lokalnych polityków do poparcia swojego kandydata na prezydenta
- po powyższych wydarzeniach stracił polityczne poparcie Platformy Obywatelskiej
- udowadniał, że ma kontakty biznesowe, ale jednocześnie często pali za sobą mosty. Nie wiadomo, jak na jego kontakty wpłynęła afera wałbrzyska
- bał się wystąpień publicznych przed wyborami w PZKosz, a do udzielania wywiadów drogą e-mailową zatrudnił agencję PR-ową
- we władzach PZKosz widzi miejsce m.in. dla Janusza Wierzbowskiego, byłego prezesa PLK
- przeforsował pomysł przeprowadzenia wyborów w PZKosz dopiero teraz, co sprawiło, że przez blisko trzy miesiące zwiazek nie miał władz. Ludwiczuk upierał się, że to on rządzi, a tymczasem Ministerstwo Sportu i Turystyki wysłał upomnienie do PZKosza potwierdzając, że stowarzyszenie nie ma organów. W związku z tym m.in. MSiT nie zatwierdziło przedstawionych przez PZKosz planów kadr młodzieżowych na 2011 rok, a PZKosz nie może ubiegać się o resortowe pieniądze na szkolenie młodzieży
- kiepsko radzi sobie z językiem angielskim
- twierdził, że rozmawiał ze Svetislavem Pesiciem o prowadzeniu polskiej kadry, podczas gdy Serb nic o tym nie wiedział
- prowadził kampanię wyborczą obiecując stanowiska i imprezy. Według informacji z całego kraju tegoroczne mistrzostwa Europy do lat 18 ma ponoć "dostać" kilka różnych miast
- zorganizował losowanie młodzieżowych mistrzostw Europy w Krakowie, gdzie nie ma wielu reprezentantów, nie pojawiło się wielu przedstawicieli mediów i nie odbędzie się turniej. Ale małopolski OZKosz ma głosy w wyborach
- grozi ludziom popierającym jego kontrkandydata, że gdy wygra wybory, to się z nimi rozliczy
- zaproponował porządek zjazdu wyborczego, w którym najpierw odbędą się wybory prezesa, a dopiero potem dyskusja
- rządzi związkiem, który nie potrafił zawiesić za zaległości finansowe byłego klubu prezesa Górnika Wałbrzych, a w przypadku mniejszych problemów zawiesił GKS Tychy
- chwali się, że "załatwił" Polsce awans kuchennymi drzwiami na EuroBasket 2011, podczas, gdy powiększenie liczby uczestników nie było jego inicjatywą
- twierdzi, że o dobrym stanie polskiej koszykówki świadczy to, że Michał Ignerski i Marcin Gortat grają w tych samych klubach co Allen Iverson, Steve Nash i Vince Carter
- nie jest pozytywnie oceniany przez czołowych polskich koszykarzy
- ma "słabą pamięć"
Czy to dobry kandydat? Oceńcie sami.
1 komentarz:
Mam nadzieję, że Ludwiczuk już raz na zawsze zniknie z polityki i koszykówki...
Prześlij komentarz