Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Matej Rojc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Matej Rojc. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 lipca 2011

Wrocław 18: Mamy ćwierćfinał?

Kilkanaście godzin po inauguracyjnym meczu mistrzostw Europy juniorów. Nie wiem, czy to najlepszy termin na wpis o pierwszym, bardzo udanym meczu Polaków, ale nie sposób go przemilczeć. Miałem dzisiaj rano taką refleksję - gromimy Słowenię 30-ma punktami i traktujemy to jak coś normalnego. Rocznik 1993 wyraźnie nas rozpieścił, niemal przyzwyczaił do bycia europejskim i światowym koszykarskim potentatem. Ale z drugiej strony - czy to nie powinna być norma? Jesteśmy 38-milionowym krajem (9. miejsce w Europie), w którym co prawda ta dyscyplina nie jest numerem 1 (przynajmniej w mediach), ale dzieci i młodzieży chętnych do gry nie brakuje. Czy nie powinniśmy w czołówce kontynentu być nie tylko wśród obecnych juniorów, ale po prostu na co dzień? A nie emocjonować się meczem o miejsca 9-16 w dywizji B. Pozostawiam to do waszych rozmyślań.

Skupiając się na sportowej stronie spotkania ze Słowenią - stawiam gruszki przeciw orzechom ten mecz praktycznie dał nam pierwsze miejsce w grupie i prawie zapewnił awans do ćwierćfinału. Jak to możliwe? Ani osłabieni Chorwaci, ani tym bardziej Grecy nie prezentują poziomu zbliżonego do Słowenii i powinniśmy wygrać pozostałe dwa mecze w pierwszej rundzie. A dwa zwycięstwa zaliczone do drugiej rundy zazwyczaj dają przepustkę do ćwierćfinału. Oczywiście nikt nie bierze pod uwagę, że zadowolimy się tylko tym, szczególnie po tym, co działo się w czwartek w hali Orbita.

Na turnieju piłkarskim podczas igrzysk olimpijskich drużyny mają limit wieku, ale mogą skorzystać z trzech starszych zawodników. Przemysław Karnowski i Mateusz Ponitka sprawiali wrażenie właśnie takich dorosłych wzmocnień dla młodzieży. Karnowski wyglądał na tle słoweńskich podkoszowych (z Żigą Dimesem na czele) jak starszy brat, któremu nie chce się podskakiwać, bo i tak co trzeci rzut zablokuje stojąc na palcach. Myślę, że Słoweńcy mogli ten mecz przegrać 10-ma punktami, ale zupełnie niepotrzebnie starali się Polaków dogonić w trzeciej kwarcie, przez co zdenerwowali leniwego wcześniej Przemka. A ten po prostu wziął się do roboty i zrobił to, co do niego należało. W konfrontacji jeden na jeden z rówieśnikami mającymi co najmniej kilka centymetrów mniej nie ma na niego sposobu, bo proste manewry opanował perfekcyjnie. W tym momencie wyścigu do kariery jest dwie długości przed konkurentami na swojej pozycji.

Mateusz Ponitka też ma zdecydowaną przewagę nad rówieśnikami i chyba nikt nie jest w stanie go na tym turnieju powstrzymać indywidualnie. Gdyby nie jesgo entuzjazm objawiający się sporą aktywnością nawet w czwartej kwarcie, można by pomyśleć, że to jakiś rutyniarz bezlitośnie katujący przeciwnika. Niebywała pewność w grze sprawiła bije z niego na każdym kroku. Na jego tle nigdy bym się nie domyślił, że numer 6 Słoweńców Matej Rojc (o którym m.in. był poprzedni wpis) na co dzień gra (naprawdę gra, a nie grzeje ławkę) w zespole mistrza Słowenii. Prezentował się nieporadnie w porównaniu do naszego lidera.

Popatrzcie sami na wideo made by niezawodny Zbyszek Fryna (który akurat dzisiaj ma urodziny - najlepszego!) z skm.polskikosz.pl. Polecam szczególnie akcję z 2:10.



Mam nadzieję, że wideo kręcone z trybun nie spowoduje, że na autora posypią się gromy ze strony "greckiego boga wojny", jak opiekuna mediów już zdążyła ochrzcić załoga ZP-1 ;)

czwartek, 21 lipca 2011

Wrocław 18: Rzut oka na Słoweńców

Powiedziało się A, trzeba powiedzieć B. No dobra, będzie to raczej Ą, bo turniej o mistrzostwo Europy juniorów we Wrocławiu jeszcze się dla mnie nie zaczął. Chociaż w Orbicie już grają, to dopiero będę tam pod wieczór, a na razie jestem w 75% ogarnięty "Tour de France Fever". Ale pozostaje 25% (które będzie rosło) na "Junior Fever", dzięki czemu poświęcę ten pierwszy wpis z Wrocławia sprawom zapowiedziowym. Czyli z kim zagrają Polacy w fazie grupowej, a uścislając - z kim zagrają dzisiaj o 20.15. Z reprezentacją prawdziwej wylęgarnii talentów, czyli Słowenią.

Brzmi groźnie, co nie? Na szczęście w roczniku 1993 rodacy Waltera Jeklina i Alesa Pipana (czyli dowódców naszej kadry seniorów) nie należą do europejskich potentatów. Nie oznacza to, że nie ma tam żadnych indywidualności. Są dwie. Matej Rojc i Luka Rupnik - obaj zdecydowanie wybijający się ponad rówieśników, obaj już rok temu występujący na mistrzostwach Europy juniorów ze starszymi kolegami. I to nie w roli ławkowiczów, ale wśród pierwszoplanowych postaci. Rupnik grał średnio 21 minut, ale wystarczyło to, by miał średnio 10.3 punktu i 4 asysty. Rojc rzucał 7 punktów w niecałe 27 minut Słowenia zajęła ostatecznie 10. miejsce, a przegrała m.in. z Polską.

Niemal dokładnie rok temu (22 lipca) było 89:82 dla biało-czerwonych. Rupnik (na zdj.) rzucił 15 "oczek", Rojc 7, grał też inny członek obecnej drużyny podkoszowy Ziga Dimec, ale nie trafił ani razu do kosza. Polska kadra wyglądała podobnie do obecnej, przynajmniej jeśli chodzi o liderów. Mateusz Ponitka zdobył 20 punktów, Tomasz Gielo 17, Przemysław Karnowski miał double-double 12+13. Jedynym z rocznika 1992, który wtedy się znacząco wyróżnił był Michał Sokołowski (16 punktów).

Rupnik (najlepszy strzelec meczu dla 16-latków Jordan Brand Classic) i Rojc mają tę przewagę nad Polakami, że obaj już w sezonie 2010/2011 grali w poważnych rozgrywkach. Nie w de facto trzecioligowym SMS-ie Władysławowo, nie walczyli o awans do ekstraklasy. Rupnik w Slovanie Lublana grał przeciętnie 18 minut zdobywając 6 punktów. A to drużyna, która zajęła 5. miejsce w tamtejszej lidze. Rojc w mistrzu kraju Krce Nove Mesto też dostawał sporo szans - w sumie w Eurochallenge, Lidze Adriatyckiej i lidze słoweńskiej rozegrał 41 spotkań po kilka, kilkanaście minut.

Liczby liczbami, ale jak panowie lub jak kto woli chłopcy wyglądają na parkiecie. Z tego co można wyczytać na wielu stronach dotyczących talentów (w tym np. Draft Express) obaj są najchętniej rozgrywającymi, co prowadzi do pytania - jak podzielą się piłką w kadrze? Zostawiajac ten (w końcu nie nasz) problem na boku warto zauważyć, że to (znowu posiłkując się źródłami) różni gracze, chociażby fizycznie. Rojc ma 198 centymetrów, długie ręce, Rupnik tylko 183 i jest krępej budowy. Nie będę tu przepisywał ich atutów i wad, które znakomicie podane są tutaj (także dlatego, że kolarze są już u podnóża Galibier). Najważniejsze co należy zapamiętać - Rupnik jest szybki, lubi biegać do kontry, ale ma gorącą głowę i często szaleje. A jeśli ktoś z was zna choćby strzępy języka słoweńskiego to może sobie posłuchać, co Luka ma do powiedzenia przed turniejem we Wrocławiu.



Nawet bez znajomości jakiegokolwiek obcego języka można zobaczyć go poniżej. Zielony numer 5, aktywny już od pierwszej akcji. Oczami wyobraźni już widzę jak penetruje "pod" Przemka Karnowskiego.