Tytuł nie dotyczy tego, że PLK stoi nad przepaścią mimo, że patrząc na to co się dzieje, to mógłby. Bardziej chodzi mi o coraz większą różnicę poziomów pomiędzy poszczególnymi drużynami w naszej ekstraklasie.
Beniaminek Stal Stalowa Wola na przywitanie z sezonem podejmował u siebie wicemistrza i mistrza z poprzedniego sezonu. Efekt? Dwie klęski - 60:88 z Turowem i 66:92 z Asseco Prokomem. To nie słabszy dzień gospodarzy czy nadzwyczajna forma strzelecka gości. Tak wygląda po prostu różnica między ligową czołówką a zespołami, które mają walczyć o utrzymanie. Dla koszykówki takie wyniki nie są dobre, ale jak temu zaradzić? Można zmniejszyć ligę, można ligę też zamknąć. Minima budżetowe, jak widać, nie pomagają. Każdy musi mieć 2 miliony złotych i ponoć wiele klubów balansuje na granicy tego minimum. Tyle tylko, że ciężko mi wierzyć w to, iż składy ze Stalowej Woli i Sopotu zostały zbudowane za podobną sumę... W Stalowej Woli grupa Polaków na pierwszoligowym poziomie i trzech kiepskich Amerykanów. W Treflu dobry zestaw rodzimych graczy (Paweł Malesa, Marcin Stefański, Paweł Kowalczuk) plus nieźli obcokrajowcy. Czy Trójmiasto wygrywa morzem czy też są tam lepsi spece od budowania drużyny?
A jak słusznie zauważył jeden z kolegów żurnalistów - duża różnica wytworzyła się między zespołami numer 1 i 2 (czyli Prokom i Turów), a kolejnymi drużynami. Tu i ówdzie słychać, że Kamil Chanas, niechciany w Turowie, ma wylądować w Anwilu Włocławek. Chanas w Zgorzelcu był dziesiątym zawodnikiem w rotacji, na Kujawach ma pełnić zdecydowanie ważniejszą rolę. Polski paszport polskim paszportem, ale wyobraźmy sobie jak np. Chimki Moskwa lekką ręką oddają niepotrzebnego im Rosjanina do Dynama. A tam też teoretycznie CSKA Moskwa i Chimki dominują. Cóż, doczekaliśmy się ligi podobnej do litewskiej, gdzie liczą się tylko Żalgiris Kowno i Lietuvos Rytas Wilno...
Beniaminek Stal Stalowa Wola na przywitanie z sezonem podejmował u siebie wicemistrza i mistrza z poprzedniego sezonu. Efekt? Dwie klęski - 60:88 z Turowem i 66:92 z Asseco Prokomem. To nie słabszy dzień gospodarzy czy nadzwyczajna forma strzelecka gości. Tak wygląda po prostu różnica między ligową czołówką a zespołami, które mają walczyć o utrzymanie. Dla koszykówki takie wyniki nie są dobre, ale jak temu zaradzić? Można zmniejszyć ligę, można ligę też zamknąć. Minima budżetowe, jak widać, nie pomagają. Każdy musi mieć 2 miliony złotych i ponoć wiele klubów balansuje na granicy tego minimum. Tyle tylko, że ciężko mi wierzyć w to, iż składy ze Stalowej Woli i Sopotu zostały zbudowane za podobną sumę... W Stalowej Woli grupa Polaków na pierwszoligowym poziomie i trzech kiepskich Amerykanów. W Treflu dobry zestaw rodzimych graczy (Paweł Malesa, Marcin Stefański, Paweł Kowalczuk) plus nieźli obcokrajowcy. Czy Trójmiasto wygrywa morzem czy też są tam lepsi spece od budowania drużyny?
A jak słusznie zauważył jeden z kolegów żurnalistów - duża różnica wytworzyła się między zespołami numer 1 i 2 (czyli Prokom i Turów), a kolejnymi drużynami. Tu i ówdzie słychać, że Kamil Chanas, niechciany w Turowie, ma wylądować w Anwilu Włocławek. Chanas w Zgorzelcu był dziesiątym zawodnikiem w rotacji, na Kujawach ma pełnić zdecydowanie ważniejszą rolę. Polski paszport polskim paszportem, ale wyobraźmy sobie jak np. Chimki Moskwa lekką ręką oddają niepotrzebnego im Rosjanina do Dynama. A tam też teoretycznie CSKA Moskwa i Chimki dominują. Cóż, doczekaliśmy się ligi podobnej do litewskiej, gdzie liczą się tylko Żalgiris Kowno i Lietuvos Rytas Wilno...
1 komentarz:
Z zastrzeżeniem, że można porównywać naszą czołową dwójkę do Żalgirisu i LrW, to z resztą tekstu się zgadzam. Jednak Lietuvos wygrał dwukrotnie ULEB Cup, zaś Grunwald zgarnął mistrzostwo Euroligi.
Nasze "dominatory" ledwo zahaczały o czołówkę zaplecza Euroligi, a w samej EL tylko Prokom gra i to bez szaleństw.
Prześlij komentarz