Gdybym był zawodowym koszykarzem (marzenia przecież nic nie kosztują), to jedną z roli którą chciałbym pełnić jest shooter, czyli gość, który świetnie rzuca z daleka i trafia seryjnie. Dostaje kilka zasłon, momentalnie składa się do rzutu i nie myli się. Shooter tym różni się od scorera, że ten drugi potrafi zdobywać dużo punktów, ale niekoniecznie bazuje na rzucie z kilku metrów. Najprostszy przykład porównawczy Paul Pierce (scorer) i Ray Allen (shooter), z polskiego podwórka Maciej Zieliński (tu miałem problem z bardziej współczesnym przykładem) i Andrzej Pluta.
W polskim języku na określenie shootera najczęściej używamy słowa snajper. A strzelec (czyli dosłowne tłumaczenie), to u nas właśnie ktoś taki jak scorer. Zresztą warto dodać, że Amerykanie tych najlepszych snajperów wyróżniają nazywając ich "pure shooters" (pure - czysty, prawdziwy, rasowy). Do wspomnianych Pluty i Allena to określenie pasuje znakomicie podobnie jak do Reggiego Millera, którego często podaje się za idealnego "pure shootera". O ile Pluta, Miller i Allen to goście, których rzut wywindował bardzo wysoko, to są gracze, u których ta umiejętność nie została do końca wykorzystana. Jeden z takich zawodników (a raczej rozmowa na jego temat z Piotrem Kwiatkowskim w podcaście na PLK.pl) skłonił mnie do napisania tej notki. Ten gracz to Łukasz Seweryn. Dla niego być może zbawieniem ... okazał się złamany palec w ubiegłorocznych play-offach. Z obandażowaną ręką Seweryn trafiał rzuty przeciwko Prokomowi, potem wylądował w tym klubie, gdzie Tomas Pacesas zrozumiał jego specyfikę. Niewielką przesadą będzie chyba stwierdzenie, że Seweryn (fot. Wojciech Figurski, plk.pl) mógłby być polskim Jasonem Kapono, gdyby wcześniej trafił do silnego zespołu i trenera umiejącego wykorzystać jego niebywały atut. Jak się przekonaliśmy może on być przydatny nawet w Eurolidze. Ciekawe czemu tak niewielu trenerów potrafi wykorzystać strzelców?
W polskim języku na określenie shootera najczęściej używamy słowa snajper. A strzelec (czyli dosłowne tłumaczenie), to u nas właśnie ktoś taki jak scorer. Zresztą warto dodać, że Amerykanie tych najlepszych snajperów wyróżniają nazywając ich "pure shooters" (pure - czysty, prawdziwy, rasowy). Do wspomnianych Pluty i Allena to określenie pasuje znakomicie podobnie jak do Reggiego Millera, którego często podaje się za idealnego "pure shootera". O ile Pluta, Miller i Allen to goście, których rzut wywindował bardzo wysoko, to są gracze, u których ta umiejętność nie została do końca wykorzystana. Jeden z takich zawodników (a raczej rozmowa na jego temat z Piotrem Kwiatkowskim w podcaście na PLK.pl) skłonił mnie do napisania tej notki. Ten gracz to Łukasz Seweryn. Dla niego być może zbawieniem ... okazał się złamany palec w ubiegłorocznych play-offach. Z obandażowaną ręką Seweryn trafiał rzuty przeciwko Prokomowi, potem wylądował w tym klubie, gdzie Tomas Pacesas zrozumiał jego specyfikę. Niewielką przesadą będzie chyba stwierdzenie, że Seweryn (fot. Wojciech Figurski, plk.pl) mógłby być polskim Jasonem Kapono, gdyby wcześniej trafił do silnego zespołu i trenera umiejącego wykorzystać jego niebywały atut. Jak się przekonaliśmy może on być przydatny nawet w Eurolidze. Ciekawe czemu tak niewielu trenerów potrafi wykorzystać strzelców?
Pluta, Seweryn i kto jeszcze? Na pewno Grzegorz Arabas, Tomasz Zabłocki, Piotr Pamuła. To chyba piątka najlepszych polskich pure shooters obecnie. Poprawcie mnie, jeśli się mylę.
Jeszcze Michała Wołoszyna można by tu dodać.
OdpowiedzUsuńchanas nie robi nic tylko rzuca. teraz, bo przed kontuzja to co innego
OdpowiedzUsuń